Polska – Czechy: relacja z warszawskiej strefy kibica i nie tylko

W sobotę, około godziny 19.45 wraz z trójką moich najbliższych znajomych udałem się na warszawską strefę kibica, by we wspaniałej atmosferze obejrzeć mecz. Spotkanie Polska – Czechy o którym było w mediach naprawdę głośno, miało odbyć się we Wrocławiu, gdzie zdecydowana większość polskich kibiców dopingowała swoich piłkarzy. W tłumie rozśpiewanych, optymistycznie nastawionych, lekko podchmielonych kibiców bez problemu dało się wyczuć to, że dziś każdy utożsamia się z Polską.

90 minutowa amnezja

To zadziwiające, ale nagle wszyscy zapomnieli o wyższej stawce VAT’u, drogim paliwie, niskiej płacy minimalnej i dużej stopie bezrobocia. Cała uwaga skupiała się na grupie 11 mężczyzn, którzy mieli wywalczyć awans do ćwierćfinału. Po rewelacyjnym meczu z Rosją, morale polskich kibiców sięgnęły zenitu i prawie każdy uwierzył, że awans jest całkiem realny. Nawet bukmacherzy typowali biało-czerwonych jako faworyta tego spotkania. Niestety, traf chciał, że potoczyło się inaczej..

Podczas śpiewania narodowego hymnu, duma rozpierała każdego kto trzymał w dłoniach szalik polskiej reprezentacji – łącznie ze mną. Pierwsze akcje Polaków, gdzie z ogromnym zapałem nasi czołowi napastnicy chcieli wbić piłkę do bramki Czechów. Kilka świetnych zagrań, kilka akcji, ogromne emocje.

Od euforii do smutku

Niestety, stan ten utrzymywał się tylko do końca pierwszej połowy. Kiedy nasza reprezentacja zaczęła się gubić i nastawiać się na defensywę euforia opadła. Resztki nadziei na wyjście z grupy zostały skutecznie zmiecione przez Czechów w momencie zdobycia bramki.

Nagle na strefie kibica w Warszawie zrobiło się przerażająco cicho. Opadły emocje, śpiewy i doping przycichły. Jeszcze godzinę temu – rozkrzyczany i pełny energii tłum kibiców, nagle zmienił się w grupę smutnych, cichych, zawiedzionych ludzi.

Kiedy mecz się skończył..

Wraz z końcowym gwizdkiem sędziego, około 90% kibiców, którzy stali przy telebimie odwróciło się i skierowało do wyjścia. Nie było oklasków, okrzyków, emocji. Przez chwilę poczułem się jakby tej grupie ludzi odebrano coś ogromnie ważnego. Mnie personalnie porażka jakoś wielce nie dotknęła, ponieważ zdaję sobie sprawę, że przegrywanie to nieodłączna część każdej gry zespołowej. Trzeba być naiwnym, żeby ślepo wierzyć, że zawsze się będzie wygrywać. Przecież piłka nożna jest tak nieobliczalnym sportem, że nie zawsze wygrywają lepsi czy Ci, którzy mają więcej sytuacji podbramkowych. To jest sport, a sport zawsze będzie nieprzewidywalny.

Podczas podróży warszawskim metrem tłum kibiców podzielił się na tych co wylewali swoją złość krzycząc wulgarne hasła pod adresem PZPN czy trenera Smudy oraz tych, którzy zwieszając głowy mieli wypisany na twarzy smutek. Największym powodzeniem po meczu cieszyły się oczywiście sklepy nocne, gdzie niezadowoleni kibice mogli uraczyć się odpowiednią dawką wyskokowych trunków w celu stłumienia pomeczowych emocji. Swoją relację piszę nie tylko dlatego, żeby zrelacjonować wam jak to wyglądało moimi oczami, ale żeby podzielić się z wami kilkoma przemyśleniami, jakie naszły mnie po meczu.

Rzuciło mi się w oczy kilka dość istotnych rzeczy:

  1. Bardzo dużo nam brakuje do kultury kibicowania krajów zachodnich. Weźmy za przykład Irlandię i ich kibiców, gdzie pomimo sromotnej porażki 4:0, stadion w Gdańsku do samego końca wspierany był przez rzesze irlandzkich fanów piłki nożnej. Nawet w obliczu porażki, być ze swoimi do samego końca, uszanować, że ktoś był po prostu lepszy. To jest piękne!
  2. Każdy zagrałby lepiej. Ileż to komentarzy w Internecie pojawiło się od razu po meczu. A to wina trenera, a to wina piłkarzy, a to zawinił jeszcze ktoś inny. Mam wrażenie, że KAŻDY narzekacz zagrałby lepiej. Ja rozumiem, emocje złość, frustracja, no ale to naprawdę nic nie da. Lepiej tą energię spożytkować na coś innego.
  3. Patriotyzm sezonowy. Tutaj chyba nie muszę tłumaczyć zbyt wiele, bo widać ten proces doskonale. Większość tych, którzy najwięcej narzekają na swój kraj, na mecz zakłada biało-czerwony szalik i nagle staje się wielkim patriotą. Mecz mija, Polska przegrywa więc czas zdjąć flagi i pozbyć się barw narodowych, bo to już wstyd.
Szanuj swój kraj. Nie zdejmuj flagi, kibicuj, bądź z Polską drużyną na dobre i na złe. Co z tego, że przegrali i nie awansowali do ćwierćfinału? Ja tam mógłbym mieć polską flagę wywieszoną przez cały rok. Niech wszyscy widzą, że mamy w tym kraju ludzi, którzy się nie wstydzą utożsamiać z biało-czerwoną flagą.
Oczywiście – fajnie się wygrywa, ale masz o wiele więcej powodów, by wielbić symbole i barwy narodowe.

Bo to Twój kraj. Bo to Twoje biało-czerwone barwy. Bo jesteś Polakiem. Bądź z tego dumny.

 

Polecane książki

8 comments add your comment

  1. Dokładnie te same przemyślenia miałem tuż po meczu. Polacy nie potrafią kibicować i jednoczą się tylko gdy jest dobrze. Niestety. Gwizdy na Czechów… bo wygrali, groźby po meczu w kierunku Smudy – mądry kibic mówi, że go zabije… :))) Nic tylko pogratulować 40 milionowemu krajowi.

    Niemniej z drugiej strony problem polegał na tym, że karmiono nas sloganami i pięknymi słowami – tu był błąd i niestety to się odbija czkawką. Nikt, dosłownie nikt nie powiedział – kurna, możemy odpaść, gramy dość przeciętnie… Do ostatniego meczu wmawiano nam, że jest super – stąd taka a nie inna puenta całych mistrzostw w wykonaniu biało – czerwonych.

    • Minie kilka lat i nowe pokolenie będzie inne, przynajmniej mam taką nadzieję. 😀

  2. > Trzeba być naiwnym, żeby ślepo wierzyć, że zawsze się będzie wygrywać.
    > Przecież piłka nożna jest tak nieobliczalnym sportem, że nie zawsze wygrywają lepsi (…)

    O kibicach jakiej druzynu tutaj wspominasz? hiszpania? portugalia? niemcy? aaaa holandia … ?

  3. „Trzeba być naiwnym, żeby ślepo wierzyć, że zawsze się będzie wygrywać”
    Niestety przy tej przegranej zapomina się o tym, że Polacy osiągają świetne wyniki w innych dyscyplinach sportowych… Piłka nożna to nie wszystko i nawet ostatnio Polacy mieli się czym pochwalić. Nie zapominajmy o tym.

  4. W strefie kibica podczas meczu nie byłem, ale nasi kibice na stadionie dopingowali reprezentację do samego końca, tego nie można im odmówić. Nasi piłkarze rozegrali trzy niezłe spotkania, dostarczyli nam mnóstwa emocji i pokazali, że z tej drużyny mogą być rasowi zawodnicy. Widać postęp. Dla mnie to naprawdę wiele, nie trzeba wychodzić z grupy.
    Co do tego, że „każdy zagrałby lepiej” – niestety, ale rzeczywiście uwielbiamy narzekać. Aż strach było wejść na FB po meczu, wszyscy pisali tylko o potrzebie wymiany trenera/piłkarzy/władz PZPN etc. Po co to wszystko?

    Pozdrawiam,
    Krzysztof

  5. Ja tam na każdy mecz przybierałem barwy niebieskie. Greka udawałem 😀
    Tak chyba na przekór wszystkim, bo większość nie widziało tego że z tą naszą przeciętną grą daleko nie zajdziemy…

Leave a Comment