Dlaczego postanowiłem biegać? Opowiadanie.

Powoli dobiega godzina 17.00 na windowsowym zegarze w prawym, dolnym rogu ekranu. Jeszcze kilka minut i będę mógł opuścić mury biura by oficjalnie zakończyć swój dzień pracy. Pomimo zapewniania sobie regularnych przerw w pracy przed komputerem (średnio 3 do 5 minut na godzinę) i tak czuję się jak po ciężkiej umysłowej harówce. Nie wiem czy to sam fakt pracy biurowej czy też pora roku, czy brak jakichś witamin w moim organizmie powoduje, że wychodząc z biura o mały włos nie zasypiam w autobusie. Mniejsza o to. To pewnie zły dzień, trzeba będzie dziś się wcześniej położyć spać.

Powrót z pracy

Jadę autobusem do domu, a za oknem słońce już dawno pożegnało się z Warszawą. Dają się tylko zauważyć światła samochodów, lampy uliczne i kolorowe, jasno świecące reklamy – typowy widok dużego miasta po zmroku. Przemierzając kolejne metry pancernikiem komunikacji miejskiej (pech chciał, że był to akurat stary Ikarus) zaczynam się zastanawiać nad tym dlaczego jestem tak bardzo zmęczony? Wycie silnika pod nogami, ostre hamowanie i klaksony stojących samochodów w korku skutecznie zbijają moje myśli na inny tor, lecz nie odpuszczam.

Zastanawiam się nad historią ludzkości. Ewolucją. Naturalnym procesem rozwoju ludzkości. Przecież ludzkość od zarania dziejów nie siedziała na tyłku 8godzin dziennie, tylko po to, żeby później siedzieć kolejne cztery przed telewizorem w domu, a jeszcze w międzyczasie grzać fotel w komunikacji miejskiej lub w samochodzie.

Siedzący tryb życia – doczekaliśmy się nawet definicji w angielskojęzycznej Wikipedii, z czego ponad połowa artykułu to informacje na temat zagrożeń wynikających ze spędzania większości dnia siedząc na tyłku. Zaczynam myślami wracać do czasów dzieciństwa. Przed momentem pójścia do szkoły spędzałem większość czasu w piaskownicy przed domem, na rowerze czy też na zabawach z kolegami z osiedla. Dopiero moment pójścia do szkoły usadził mnie w ławce na kilka godzin dziennie. Nie pamiętam zbyt wiele z pierwszych klas podstawówki, ale z opowieści rodziców raczej nie byłem najspokojniejszym uczniem w szkole. Siedzenie w ławce chyba nie było mi pisane.

Dojeżdżam do domu, wybieram schody pomimo dość wysokiej zabudowy. Siódme piętro.. Myślę sobie, jaki procent ludzi wchodzi po schodach powyżej 3 piętra? Kilka? Kilkanaście? Wystarczy odciąć prąd do windy i mamy paraliż. Zabawne. Byłoby szczytem lenistwa nie mieć żadnej aktywności fizycznej w ciągu dnia – nawet tylko wejść po głupich schodach do domu. Przecież to byłoby powolne zabójstwo dla organizmu.

Moja dziecięca logika

Lubię czasem myśleć bardzo prosto, tak jak dzieci. Wysnuwanie modeli ekonometrycznych, nadawanie wag poszczególnym zmiennym, czy dogłębna analiza tematu jest cholernie męcząca i czasem wolę pójść na skróty. Zatem, jeśli nieużywany mięsień zanika – to mięsień sercowy, który bije sobie wolnym tempem przy siedzącym trybie życia, później może mieć spore problemy przy przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów w pogoni za porannym autobusem. Biedak się zmęczy i może mu się coś stać (btw. muszę zapytać jakiegoś lekarza przy okazji czy moje myślenie ma sens). Nie wiem jak Ty, ale ja tego nie chcę i wybieram jakąkolwiek aktywność fizyczną jaką się da, nawet jeśli mają być to schody zamiast windy. Kiedyś ludzie musieli być sprawni fizycznie, tak, aby można było uciec przed napastnikiem. Dziś jeśli masz pieniądze  – jesteś bezpieczny. Możesz sobie zatrudnić ochroniarza, szofera, sprzątaczkę, kucharkę i… nic nie musisz robić. Och, ciekawe kiedy zrozumiemy, że nie tędy droga..

Dochodząc na siódme pietro, czuję jak mój mózg powoli zaczyna wracać do sił. Nagle myśli zaczynają szybciej płynąć, wprost proporcjonalnie do szybkości krwi, która krąży w moich żyłach. Mam trochę dziecinne myśli, ale mi się to podoba.

Zrozumiałem coś bardzo ważnego na swój, może i dziecinny, ale indywidualny sposób. Eureka! Jeśli jesteśmy pobudzeni, w naszym mózgu następuje szybka wymiana informacji między neuronami. Setki tysięcy informacji biegną poprzez połączenia nerwowe w naszej głowie, co skutkuje dużym poziomem energii i natłokiem myśli. Lubię taki stan, bo zazwyczaj wtedy jestem najbardziej efektywny – oczywista sprawa.

Kiedy jesteśmy zaś zmęczeni, w naszej głowie wszystko zwalnia do poziomu ślimaka, który dziennie przemierza kilkanaście centymetrów. Informacje między neuronami płyną wolniej, a naszą głowę wypełnia jedna myśl – odpoczynek.

Rozumiejąc te dwa schematy, w pewnym momencie drapania się po głowie wpadłem na genialny pomysł – może trzeba rozruszać się fizycznie, by pobudzić się psychicznie? Patrząc się w nic nie znaczący punkt na ścianie podjąłem decyzję. Idę biegać. Muszę to sprawdzić. Złamię schemat i pokonam zmęczenie wysiłkiem fizycznym. Absurd. Jak gaszenie benzyną płomienia. Zakładam buty, dres, rozciągam się i idę biegać.

Wracam do gry

W pierwszym momencie miałem lekkie obawy co do mojej kondycji. Ach, przecież nie biegałem dobre kilka miesięcy, pewnie dostanę zadyszki przy najbliższym zakręcie i  wrócę z podkulonym ogonem do domu. Odganiam te negatywne myśli, lecz w mojej głowie zaczynają gromadzić się pytania: „Czy dobrze się rozciągnąłem? Czy moje buty są dobre do biegania? Czy zrobiłem dobrą rozgrzewkę? Czy nie biegnę za szybko?”. Postępujący przepływ myśli sprawiał, że zamiast skupiać się na przyjemności jaką daje sam fakt biegu, pogrążyłem się w rozmyślaniu. Po kilku dobrych minutach intensywnych procesów myślowych uświadomiłem sobie, że moja kondycja jest naprawdę świetna i że 3/4 mojego myślenia było zupełnie niepotrzebne. Uśmiechnąłem się. W pewnym momencie spojrzałem przed siebie, a w mojej głowie zapanowała błoga pustka. Słyszałem swój oddech, czułem bicie swego serca oraz wewnętrzną wolność, którą daje bieganie.

Tego dnia przebiegłem z 6 kilometrów. Uśmiechnąłem się do kilku sympatycznych dziewczyn, które minąłem, pozdrowiłem kilku kierowców stojących na światłach i uciekałem przed jednym psem.

To był naprawdę fajny dzień. Będę biegał częściej.

Polecane książki

20 comments add your comment

  1. a w której części miasta biegasz ?
    Z chęcią bym się do Ciebie dołączył. Ja Bródno.
    pzdr. Michał

  2. Biegam od jakiegoś czasu, jak nie wieczorem to rano.
    Zabawne że ludzie często kupują specjalne buty, potem ubrania, potem coś skomlą że kiepska pogoda a na końcu i tak nie biegają bo nie mają czasu (każdy się tak tłumaczy).

  3. fajny opowiadanie… bieganie najlepsze na wszystko:
    masz zly dzien – idz biegac mysli sie poukladaja i dostaniesz kopa pozytywnej energii
    masz malo sily, nic ci sie niechce – bieganie pobudzi cie do dzialania
    doby dzien – bieganie zrobi go jeszcze lepszym
    chcesz schudnac, dobrze wygladac – biegaj

  4. A ktoś, kto nie biega, ale chciałby zacząć, tylko spokojnie, bez forsowania się i żeby dało mu to choć trochę przyjemności, może skorzystać z takiego fajnego planu: http://www.coolrunning.com/engine/2/2_3/181.shtml
    W Google Play/App Store jest oczywiście odpowiednia aplikacja na telefon, która już w terenie pomaga w zróżnicowaniu i zachowaniu dobrego tempa i intensywności.
    Ja nigdy nie biegałam regularnie, a na samą myśl miałam ciarki na plecach, Bieganie? Nie, dziękuję. Wolę rower albo basen. Teraz jednak chodzi mi po głowie, żeby spróbować. Coś w tym musi być 🙂

    • Ja również kilka lat temu zupełnie nie rozumiałem ludzi, którzy biegają. Naczytałem się, że od biegania wysiadają stawy, poza tym wizja biegania po mieście bez większego celu wydawała mi się nieatrakcyjna. Całe szczęście postanowiłem jednak spróbować i jestem naprawdę zadowolony. Polecam każdemu. 😉

  5. Znów w swoim wpisie naświetliłaś pewien niuans dzisiejszych czasów. Nawet jeśli gdzieś idziemy to prawdpodobnie po to, aby siedzieć i trwać w tej pozycji przez kilka godzin 😛 To bardzo skorelowane z ogromną ilością cukrów spożywanych przez ludzi. Bomby energetyczne w połączeniu z regularnym siedzeniem przyczyniają się do takich efektów jakie przedstawiłeś.

    Genialne rozwiązanie, ponieważ nie trzeba diametralnie zmieniać nawyków i zacząć od razu uczęszczać na siłownie, zapisywać się na sztuki walki czy wykonywać innych czynności, które mogą wytwarzać ogromne napięcie w naszych umysłach i powodować opór. Metodologią kaizen można pokonywać te metaforyczne i te rzeczywiste schody, które prowadzą do oswobodzenia nas z przekonania „Schody? Przecież zaraz zjedzie winda.” 🙂

    • Niestety, moim zdaniem siedzący tryb życia i kult komfortu (samochodem do pracy, windą na 2 piętro, spacer tylko w niedziele przy ładnej pogodzie) już pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Na świecie jest coraz więcej ludzi otyłych, o słabej kondycji, chorowitych. Matka natura jest bardzo mądra sama w sobie i jeśli my spędzamy większość naszego życia w strefie komfortu, nasz układ odpornościowy i np. mięśnie po prostu słabną.

      • Tylko winę przerzuca się z wewnątrz na zewnątrz. Mało czasu, niskie zarobki, efekt cieplarniany i wiele innych nie pozwala na aktywność, ale w sobotę na imprezę to swego rodzaju na obowiązek! Trzeba się wyszumieć!

        Smutny jest również fakt, iż z każdym kilogramem ciężej (dosłownie) wziąć się za siebie, a motywacja wtedy ucieka jak powietrze przez niezawiązany balonik. Tak jak mówisz, nasz organizm niejednokrotnie wie czego mu potrzeba i czasem niewiadomo skąd przychodzi „ochota na coś”, ale jednak ludzie wolą wybrać siedzenie i zamówienie pizzy.

        • Można to trochę odnieść do dość znanej anegdoty z ugotowaniem żaby. Jeżeli wrzucimy żabę do gorącej wody, wyskoczy z niej i nic się jej nie stanie. Jeśli jednak umieścimy żabę w wodzie o normalnej temperaturze i będziemy stopniowo podgrzewać wodę, w pewnym momencie żaba się po prostu ugotuje i zginie.

          Człowiek nie przybiera na wadze 15 kg w jeden dzień dlatego też ciężko wyznaczyć sobie punkt krytyczny w którym to przestajemy akceptować to jak wyglądamy czy jakie osiągamy wyniki. Przecież jeśli ważę np. 81kg to jeśli utyję do 82kg w następnym tygodniu, później do 83kg w kolejnym to nic takiego strasznego. Gorzej jeśli spojrzymy z perspektywy całego miesiąca, ponieważ wtedy wychodzi 4-5 kilogramowa nadwaga. Z perspektywy kilku miesięcy może się zrobić 15-20kg. Niby prosty przykład, ale pokazuje jak bardzo nasze życie składa się z małych decyzji i wyborów.

          „Nie ma windy do sukcesu. Trzeba wejść po schodach.”

  6. Jest w tym pewien paradoks. Ludzie ciągle siedzą/leżą, odpoczywają, oszczędzają się i nie mają na nic siły. Wniosek? Trzeba więcej odpoczywać, żeby te siły w końcu wróciły. Natomiast ludzie aktywni mają siłę i energię na wiele rzeczy (oczywiście pomijam przypadki regularnie uprawianego sportu itp., bo wtedy częściej pojawia się chęć odpoczynku). A Ci odpoczywający patrzą z boku i pytają: skąd on bierze energię na tyle rzeczy; ech ja to mam gorzej, nie moja wina że mam słaby organizm i nie mam siły tak jak on.
    Najczęstszym lekarstwem na brak energii jest właśnie wysiłek i pobudzenie organizmu. Ale mało kto to dostrzega :). Dobrze że to zauważyłeś, życzę wytrwania w bieganiu.

  7. Ostatnio gdzieś usłyszałem że starość to nie kwestia wieku a coraz mniejszego ruchu. A brak ruchu oznacza śmierć.
    To tak poza tematem 🙂

    • Dużo w tym prawdy. Kiedy organizm przyzwyczai się do systematycznego wysiłku fizycznego, później czujemy się źle kiedy trafia się dzień bez jakiegokolwiek ruchu. Najśmieszniejsze jest to, że można zacząć od najprostszych rzeczy.

      Wejście po schodach zamiast windy. Przejście się na przystanek dalej, zamiast na ten spod domu. Regularne ćwiczenia w domu i tym podobne.. 😉 Dla chcącego nic trudnego!

  8. „W życiu bym nie sięgnął po heroinę gdybym wiedział jak cudownym hajem jest stan po bieganiu, po kilku kilometrach” Mocne!

    Słowa jednego z gości, Polskie Radio Trójka 🙂

  9. Niby tylko bieganie..Oprócz heroiny, bieganie przebija też poranną kawę.. Czy może ktoś chce zrobić 30-dniowy eksperyment z bieganiem? Po szczegóły zapraszam do mnie..

  10. ” Możesz sobie zatrudnić ochroniarza, szofera, sprzątaczkę, kucharkę i… nic nie musisz robić. Och, ciekawe kiedy zrozumiemy, że nie tędy droga..”-

    Zgadza się P Michale ,od blisko czterdziestu lat się nad tym ZASTANAWIAM…….

Leave a Comment