Rozstania z Facebookiem nadszedł czas.

no facebookIm dłużej posiadam konto na facebooku tym częściej zadaje sobię pytanie ‘po co’. Fenomenem tego portalu społecznościowego był szereg czynników, które nakładając się w czasie dały określony efekt – mianowicie sukces. Wraz ze wzrostem popularności telefonów komórkowych, aparatów cyfrowych, Internetu ludzie zaczęli szukać miejsca gdzie toczyłoby się ich ‘drugie życie’.

Dostęp do Internetu posiadam od jakiś +/- 10 lat. Pierwsze lata korzystania z tego dobrodziejstwa nie można było nazwać Internetem. Korzystałem ze skrzeczącego modemu, gdzie prędkość wynosiła jakąś 1/20 dzisiejszego przeciętnego stałego łącza, a za każdą minutę spędzoną w Internecie płaciło się jak za zboże. Wtedy Internet był narzędziem z którego trzeba było rozsądnie korzystać, żeby nie stać się bankrutem. Nie było naszych klas, fejsbuków, a gadu-gadu raczkowało. Wchodząc do Internetu musiałem wiedzieć czego szukam: rozwiązania konkretnego problemu, odpowiedzi na pytanie, porady, newsów. Dostęp do Internetu przez 15-20 minut dziennie był wystarczający. Po co więcej? Tam nawet nie dało się wysiedzieć dłużej, bo nie było niczego ciekawego co kupiło by moje zainteresowanie na dłuższy czas.

Co mamy dziś? Nieograniczony dostęp do Internetu i masę informacji, które przeciętnego Internautę są w stanie zająć na długie godziny. Facebook – niektórzy nie potrafią bez niego żyć. Dostęp przez komputer czy telefon.. Niedługo będzie możliwy dostęp przez własny mózg, żeby wyprać jego resztki fejsbukowym spamem. Tak oto trwa nieuchronny proces stawania się e-homo sapiens.

Postęp technicznym z pewnością jest dobrodziejstwem, ale niesie za sobą masę niebezpieczeństw. Młodzi ludzie – 12,13 latkowie spędzając masę czasu przed komputerem zatracają całkowicie kompetencje społeczne. W szkole nie umawiają się na grę w piłkę, jazdę na rowerze czy basen, tylko na spotkanie na facebooku. Za ekranu swojego komputera żyją drugim, nierealnym życiem. Dowartościowując siebie i innych, lajkując zdjęcia, linki, tylko po to żeby zyskać etykietkę ‘fajnego’ Nie posiadasz facebooka – nie istniejesz. Hah, ale co to za istnienie? Niedawno widziałem ankietę pt:’ Dlaczego korzystasz z facebooka?’ Zdecydowana większość odpowiedziała, bo wszyscy mają facebooka. Część, bo są ciekawi życia innych. Jeden mały, bodajże 13letni chłopiec odpowiedział, bo nie mam w ogóle kolegów.. Przykre. Zakładać społecznościówkę tylko po to, żeby inni widzieli, że masz znajomych, bo wstydem by było nie mieć.

Powiedzmy, że dopiero co mnie poznałeś/aś. Możesz mieć ze mną kontakt przez 5-10 minut i chwilę porozmawiać, a później wyszukać mój profil na facebooku. Będziesz wierzyć we wszystko co będzie tam napisane, prawda? Właśnie. Uznasz facebook jako wiarygodne źródło, a przecież ja tam mogę napisać co tylko zechcę. Zdjęcie mogę wstawić maksymalnie wyretuszowane, gdzie akurat pięknie się uśmiechałem, wpisać sobie studia na SGH, pracę w międzynarodowej korporacji i dodać wielu znanych ludzi do znajomych.  Uwierzysz w to wszystko? Przecież dane tam umieszczone nie przechodzą weryfikacji przez Ministerstwo Prawdy.

To co widzisz na facebooku to nie konkretna osoba. To wizerunek tej osoby. To kolosalna różnica, której większość ludzi po prostu nie widzi. Na fb mogę zarządzać swoim wizerunkiem jak tylko zechcę. Mogę wzbudzić w Tobie emocje na jakie tylko mam ochotę, w zależności od ustawień w moim profilu. Brzmi to groźnie, ale to szczera prawda. Zdjęcia, zainteresowania reszta informacji… To wszystko da się zmienić.

A co gdybym Ci powiedział, że to wszystko nie istnieje? Bo gdzie jest Facebook? Gdzie jest Internet? Gdzieś po drugiej stronie ziemi, stoją ogromne serwery, które interpretując miliony zer i jedynek tworzą Twoją wirtualną rzeczywistość. Wystarczy jedno pstryknięcie palcami, kiedy zabiorę Ci prąd i co? Twojego drugiego życia już nie ma. Komputer, wirtualne dane, wirtualny wizerunek Twojej osoby, maile – wszystko przepada, jak kamień w wodę. Podejrzewam, że życie większości ludzi po prostu by się zawaliło, bo jak to… Żyć bez fejsika? Nie da się!!

Dlaczego facebook mi nie jest potrzebny? Bo marketing internetowy mojej własnej osoby jest mi zbędny. Nie potrzebuje Ci pokazywać jaki jestem e-zajebisty, e-fajny, i e-pewny siebie.  Nie potrzebuję lajkować fanpejdży wielkich firm, gdzie jesteś zalewany spamem i zamiast zastanawiać się nad swoim życiem – sprawiając żeby było chociaż odrobinę lepsze – Ty czytasz ofertę nowej promocji. Stajesz się posłuszną, nie myślącą owcą kupującą dane określone produkty. Żyjesz życiem innych ludzi. Koleżanki, która ci się podoba, kolegi, który właśnie wrócił z Grecji i idola, który kończy trasę koncertową. W tym przedstawieniu jesteś biernym obserwatorem, ale pomimo tego, że wszystkim zazdrościsz sam nic nie zrobisz ze swoim życiem. Wolisz siedzieć, podziwiać innych, zamiast sprawić żebyś to Ty był aktorem i żeby to Ciebie podziwiano.

Ale jak to, usuniesz fejsa i jak będziesz komunikować się z ludźmi? Jak to jak? A jak ludzkość się komunikowała przez niemal 2000 lat? Z prawdziwymi znajomymi mam dobry kontakt off-line i niech tak pozostanie. Warto się zastanowić, czy osoba, która przestanie utrzymywać z Tobą kontakt tylko dlatego, że usuniesz facebooka jest Twoim prawdziwym kolegą/koleżanką. Te pytanie niech zada sobie każdy sam.

Czas skupić się na swoim życiu i zacząć być prawdziwym aktorem w przedstawieniu zwanym ‘życie’. Facebook to straszny pożeracz czasu i nie zamierzam tracić na niego ani minuty więcej – z wyjątkiem fanpage.

Dziękuje, miłego dnia.

Polecane książki

13 comments add your comment

  1. To jak niebezpieczne może być secound life pokazuje film „Sala samobójców”. Daje do myślenia..
    Pomijając modę na fejsa to przeraża mnie jak ludzie „szastają” swoimi danymi osobowymi/wizerunkiem w necie. To co znajdzie się w sieci zostanie już tam na zawsze, chyba większość użytkowników nie ma takiej świadomości. Niedawno czytałam list kobiety która poznała w klubie faceta. Po numerze telefonu który dostała od niego, ustaliła tożsamość- a potem rozległy research na fejsbuku, goldenline, linkedin, KRS, nasza klasa, grono, fora dyskusyjne, google maps. Po 15 min wiedziała że ma do czynienia z żonatym mężczyzną pracującym w X firmie mieszkającym w dzielnicy Y, mającym chore dziecko itp Wiedziała też że się z nim nie spotka. Zdefiniowała go.

  2. Dokładnie, baza danych osobowych w Internecie to druga kwestia.
    Idealnie obrazuje to ten filmik – taki mały kryminał, spoilerować nie bedę 🙂 http://www.takethislollipop.com/

    Sprawdzanie osoby na portalach społecznościowych to stały zabieg osób z HR’u. Kiepskimi zdjęciami z imprezy bardzo łatwo popsuć swój wizerunek i w konsekwencji czego nie dostać pracy.

    Drażni mnie, że pomimo tego, iż ktoś w ogóle Cię nie znając może z facebooka wyciągnąć dosłownie o Tobie wszystko i zrazić się do Ciebie z błachego powodu. Swój wizerunek zamierzam kreować offline, bo na nim mi zależy – ten internetowy jest mi zbędny.

    Facebook’owi mówię nie.

    • Jest jeszcze jedna rzecz – nie wszyscy mają prawo jazdy czy nawet stać ich na transport, o osobach na wózkach nie wspominając, zwłąszcza w dobie nietolerancji i zneiczulenia społęcznego. Działalność online umożliwia im realizowanie się zadowodo. Na ile wtedy kreowanie wizerunku tylko offline ma sens?

      Co do ingwilacji – jest wszędzie. idąc Twoim tokiem myślenia powinniśmy zrezygnować z telefonów komórkowych, a nawet dowodów osobistych. To, że HR wykorzystuje takie metody zdobywania wiedzy o kandydacie nei zależy od zainteresowanego, a jedynie powoduje ograniczenie autentycznego wyrażania się na Facebooku, gdzie i tak wprowada się kanony z realu.

  3. jol,
    akurat znajomych, ktorych mam na fb dobrze znam w realu, a e-wizerunek calkiem dobrze ich odzwierciedla.
    do czego mi fb? do tego zeby latwiej komunikowac sie ze znajomymi czy byc na biezaco co u nich.

    jesli ktos ma tyle czasu (dzieci/studenci) zeby sie umawiac na piwo z kazdym po kolei w wolnym czasie -> prosze bardzo moze skasowac fb, …..na pewno bedzie duzo fajniejszy i atrakcyjniejszy 😉

    Pozdrawiam,

  4. Co za bzdury. A to jak przedstawiasz siebie na blogu to nie tylko twój wizerunek? Albo to jak wyglądasz, jakie nosisz ubrania, jaką masz fryzurę? Wszystko to może zostać mi odebrane w każdej chwili? Oczywiście, podobnie jak to że mogę chodzić – przecież mogę mieć wypadek. Facebook to tylko narzędzie. Zgodzę się, że Polacy jeszcze marnie się nim posługują, ale przez takie właśnie teksty daje się temu narzędziu jakąś ideologię i czyni się czymś wielkim, zupełnie niepotrzebnie.

    To prawda, że ludzie mają często potrzebę posiadania znajomych, że szukają ludzi podobnych. Jeśli ktoś jest samotny i ma większą możliwość znaleźć kolegę w internecie, to czemu nie? To po prostu kolejna możliwość, która ma swoje dobre i złe strony. Każdy szuka miłości jak umie.

    To temat rzeka, ale widzę, że chyba nie warto więcej pisać.

    http://antybohater.wordpress.com/2012/04/15/wszystko-co-chcielibyscie-wiedziec-o-internecie-ale-baliscie-sie-zapytac/

    • Masz prawo myśleć inaczej, szanuję Twoje zdanie. 😉

    • I niestety wielu Polaków zrobiło z Facebooka NK bis, psując istniejace standardy międzynarodowego poralu – przechwalając się „dokonaniami” życiowymi i grając na zazdrosci i frustracji innych. Widać to np. po koncertach muzycznych czy meczach, gdzie osoby o „większym szczęściu” zamieszczają zdjęcia z backstage, często z celową cyniczną intencją zdołowania innych. O tym, na ile wiarygodne są takie fotki, już nie wspomnę

  5. A ja nie do końca zgadzam się z artykułem. Przegięcie w każdą stronę jest złe. Dlaczego nie używać Facebooka, jeżeli mamy narzędzie, któe umożliwia nawiązanie kontaktu z osobami, meiszkającymi daleko od nas i podzielającymi nasze ideały (np. lubiącymi ten sam zespół muzyczny) – nie twierdzę, że z każdym i by pisać ow szystkim. Jest możliwość spotkania się ze znajomymi na koncercie, a nawet łatwiejsze zorganizowanie wspólnego wyjazdu np. do innego kraju. Dla osoby meiszkającej za granicą, przy nadal wysokich ksoztach połączeń komórkowych, Facebook jest idealny. Przypuszczam, że gdyby Facebook umożliwiał rzeczywistą rozmowę tak jak yahoo messager czy skype – już niewiele różniłby się od realnego kontaktu (głosem nie da się już tak manipulować jak tekstem). O promowaniu produktów czy nawiązywaniu kontaktów biznesowych już nie wspomnę.

    Moim zdaniem postawienie na wizerunek na Facebooku zamiast rzeczywiste „ja” wynika z konwenansów – np. biznesowych i politycznej poprawności. Przecież nikt nie chce być źle postrzegany przez klienta czy uznany za rasistę czy fanatyka religijnego, obrażającego „czujeś uczucia”. Dlatego Facebook jest swego rodzaju protalem informacyjnym, gdzie każdy prowadzi swój „serwis” na profilu i fanpages i siłą rzeczy musi się jakoś „okroić”, dopasowując choćby do regulaminu protalu. Osoby kontrowersujne – także tutaj – nie sa najlepiej pstrzegane… chyba że chca zarobić na skandalach.

    Z drugiej strony to właśnie dzięki Facebookowi można zorganizować jakiś protest czy przeciwstawić się korporacjom… uderzając w ich wizerunek. Chodzi tylko o mądre korzystanie i pewien dystans… do przydatnego narzędzie. Swoją droga to właśnie z Facebooka, a nie telewizji – od rodowitej japonki – dowiedziałam się o Fukshimie. Może i ludzie pokazują bardziej wizerunek niż samego siebie, ale jest to bardziej wolne i spontaniczne niż w telewizji, gdzie ejst tylko retusz (a nawet autentyczne historie, zwłąszcza pokrzywdzonych, są odpowiednio 'wkomponowane”, co przejaskrawia lub bagatelizuje te autentyczne osoby).

    Co do zaufania – czy w realu ma się gwarancję, ze nawet długo znana osoba nie zawiedzie, nie oszuka, a nawet nie podstawi kogoś innego, dbając o swój wizerunek? Ile to razy w rodzinie udaje się bardziej perfidnie i umyślnie, byd 'dobrze wypaśc” przed teściem czy rodzeństwem? Co z konwenansami w pracy, etykietą biznesową, normami społecznymi? czy wtedy też ejst się autentycznym soba, czy marionektą społeczeństwa lub rodziny? Co robią przedstawiciele handlowi czy telewizja (też nierealna, ale „zapraszająca realne osoby” – także retuszowane, przy moderowanej dyskusji)? Dzisiaj, mając NLP, także w realu można udawać i nawet bardziej szkodzić niż online – bo gra się na prawdziwych emocjach i ma do dyspozycji rzeczywistą osobę, któą można perfidnie zmanipulować – wytstarczy wspomnieć sztukę uwodzenia, często nieetyczną

    Zgadzam się,że bezmyślne (albo umyślne, w celu manipulowania nastrojami, emocjami itp.) publikowanie na Facebooku czy gry nie są dobre. Oczywiście, że można żyć bez Facebooka. Tylko dlaczego rezygnować z narzędzia ułatwiającego dzisiaj życie i przy włąściwym zastosowaniu wręcz poprawiającym produktywność?

    Co do odcięcia od Internetu – wtedy niektórzy przejdą kryzys, może nawet popełną samobójstwo, ale będą i tacy, którzy zrobią na tym biznes albo jeszcze bardziej zneiwolą ludzi. Niestety prawdziwe kontakty będą tylko dla wybranych (których stać na telefon czy dalekie podróże i mają „plecy”, by bez problemu rpzekraczać granice niektórych państw – za to też będzie się płacić, by „zobaczyć się w realu”,” bo tak jest naturalniej”. Ja np. w razie problemów z komputerem (to jeszcze gorsze niż brak samego Internetu) – mam w zanadrzu książki i wersję „drukwoaną” tego, co dziś dostępne jest online oraz wizytówki i książkę adresową – wiec to wcale nie musi być tragedią.

    Jeszcze słowo o katastrofach – w razie braku prądu będą jeszcze gorsze problemy niż utrata dostępu do komputera czy Internetu – może zabraknąc jedzenia, o oświetleniu czy ogrzewaniu już nie wspominając. No i jakimkolwiek kontakcie w realu… poza sąsiadami z jednej ulicy – bo nie będzie transportu. A chyba nie o to chodzi.

  6. Cyt.: ” Ja np. w razie problemów z komputerem (to jeszcze gorsze niż brak samego Internetu) – mam w zanadrzu książki i wersję “drukwoaną” tego, co dziś dostępne jest online ” –>
    –> Koleżanko ! Wydrukowałaś sobie internet ?!! 😀 ( …przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać 😛 :DDDD )

  7. nie miałam, nie mam i mieć nie będę FB
    mało tego, nie rozumiem zachwytu nad tego typu portalami

    • No cóż, w dynamicznym w pełni zinformatyzowanym świecie nawet znajomości przenoszą się do internetu.. 🙂

Leave a Comment