facet

Wyobraź sobie, że pewnego dnia budzisz się i przeżywasz całe swoje życie jako niesamowicie atrakcyjna kobieta. Cała historia zaczęłaby się szczęśliwie od samego faktu, że moi rodzice – silne jednostki – przekazaliby mi najlepsze z możliwych genów. Urodziłbym się piękną, zdrową, atrakcyjną kobietą o której marzy większość facetów.

Szczęśliwy los na genetycznej loterii

Jesteś wygrany już na starcie. Od początku Twojego poczęcia, wszyscy dookoła mówią Ci, że jesteś piękna. Rodzice, kuzyni, nauczyciele, dziadkowie. „Cóż za piękna dziewczynka!” „Ale Ty masz śliczne włosy” „Jakie Ty masz śliczne oczy”. Patrząc w lustro w wieku lat kilku, jeszcze nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo szczęśliwy los na loterii wygrałaś. W przedszkolu chłopcy kokieteryjnie ciągają Cię za włosy, klepią w ramie, Pani faworyzuje, a Twoja mama codziennie mówi Ci, że jesteś najpiękniejsza. Już od szkoły podstawowej rozsiewasz wokół siebie magiczną aurę kobiecości, która zawstydza chłopców z całej klasy. Na dyskotece szkolnej każdy chciałby z Tobą zatańczyć, ale nie każdy ma na tyle odwagi, żeby podejść. Patrzysz w lustro i myślisz: „Jestem piękna. Chcę mieć księcia z bajki!”

Czasy gimnazjum, czas pierwszych uniesień miłosnych. Chłopcy podrzucają Ci miłosne liściki, proponują chodzenie, zaczynają się Tobą interesować na poważnie. Ty przechodzisz burzliwy okres dojrzewania. Zakochujesz się w najlepszym możliwym chłopaku ze swojej szkoły, bo wiesz, że możesz mieć każdego. Podkochuje się w Tobie pół szkoły, a swoją aurą zawstydzasz nawet tych młodych mężczyzn ze starszych klas. Przeżywasz pierwszy pocałunek, pierwsze beztroskie zakochanie, zalewają Cię SMSy z wyznaniami miłości od innych chłopców.

Możesz mieć każdego

Liceum. Zaczynasz ubierać się bardziej kobieco. W Twojej garderobie pojawiają się buty na wysokim obcasie, sukienki i akcesoria do make-upu. Za pomocą powyższych dodatków zyskujesz na atrakcyjności, a Twoja osoba skupia zainteresowanie starszych mężczyzn. Rzucasz swoją pierwszą miłość z czasów gimnazjalnych, ponieważ zakochany na zabój rówieśnik przestał być intrygujący. Teraz wyzwanie zostaje rzucone w stronę starszych, bardziej męskich, lepiej usytuowanych mężczyzn. Koleżanki zazdroszczą Ci powodzenia wśród mężczyzn, ale przyjaźnią się z Tobą w nadziei, że dzięki Twemu kobiecemu blasku one też „ugrają” coś dla siebie. Dostajesz kilkanaście zaproszeń na studniówkę od kolegów, którzy podkochują się w Tobie od dłuższego czasu. Jesteś w kwiecie swojej atrakcyjności. Jesteś pewna siebie.

Zakładasz konto na portalach społecznościowych. Wrzucając #selfie na instagram czy facebooka otrzymujesz masę komentarzy oraz lajków. „Jesteś piękna” „Ale ślicznotka” „Umówisz się ze mną?” – Twoja skrzynka jest zalewana przez wiadomości tego typu. Przez chwilę masz wrażenie, że nie ma faceta, którego nie byłabyś w stanie sobą zainteresować.

Masz wokół siebie wianuszek mężczyzn, dzięki którym masz różne korzyści. Kolega informatyk – kiedy popsuje się komputer, kolega z samochodem – kiedy nie mam jak wrócić z imprezy, kolega przyjaciel – kiedy jest mi smutno i czujesz się gorzej, kolega kujon – kiedy nie chce Ci cię odrabiać pracy domowej, a wiesz, że on zrobi to za Ciebie. Większość facetów wstydzi się wyznać Ci, że im się podobasz, a Ty wykorzystujesz to w ramach „jesteśmy dobrymi kumplami, prawda?”. Przytakują, świadcząc Ci różne – z korzyścią dla Ciebie usługi. Twoja pewność siebie rośnie wraz z liczbą otrzymanych propozycji spotkań od facetów. Jest Ci ciągle mało. Chcesz więcej.

Idziesz na studia. Wyrywasz się z małego miasta, gdzie nie do końca mogłaś korzystać ze swojego życia, gdyż każda Twoja relacja damsko-męska była zauważona przez dość hermetyczne otoczenie. Tu jest inaczej. Nie ma rodziców, którzy kontrolują Twoje zachowanie. Nie ma czujnego oka mamy, która wie z kim aktualnie randkujesz.

Na studiach po raz kolejny utwierdzasz się w przekonaniu, że możesz zdobyć wszystko tylko dlatego, że jesteś ładna. Zaproszenia na imprezy? Notatki? Podwózka na imprezę? Drinki przy barze? Masz to wszystko bo… jesteś ładna.

Chcesz mieć spokojnego, ułożonego faceta, ale sypiasz z dupkami. W końcu trafiłaś na typ faceta, który nie kładzie przed Tobą czerwonego dywanu, nie traktuje jak księżniczkę, lecz jak zwykłą kobietę. Bierze Cię za rękę, zabiera na randkę, lądujecie u niego. Było cudownie. Jesteś niemalże w 100% przekonana, że zadzwoni, bo nie ma innej opcji, żebyś mu się nie spodobała. Olewa Cię. Przeżywasz pierwsze rozterki miłosne –  czy naprawdę jestem atrakcyjna?

Pierwsze imprezy na pierwszym roku studiów. Alkohol, faceci, kluby. Ci mili i niezbyt pewni siebie siedzą grzecznie w kącie i rzucają Ci skromne uśmiechy. Nie interesują Cię, choć w głębi serca chciałabyś mieć takiego chłopaka – normalnego.

Idąc do klubu widzisz, że większość facetów Cię obserwuje. Tańcząc na parkiecie wiesz, że skupiasz na sobie wzrok kilkunastu a może i kilkudziesięciu facetów. Jesteś na topie. Rządzisz. Inne, mniej atrakcyjne kobiety patrzą na Ciebie z zazdrością. Napawasz się atencją mężczyzn i zazdrością kobiet.

Podchodzą do Ciebie faceci składają propozycje. Dostajesz darmowe drinki, oferty pracy jako modelka, propozycje matrymonialne. Przeraża Cię sposób w jaki podchodzą do Ciebie faceci – wszystko sprowadza się do wyglądu. Chciałabyś poznać chociaż kilku normalnych mężczyzn, którzy nie zwariują na punkcie Twojego wyglądu, lecz zainteresują się głębią Twojej osobowości. Niestety. Na randkach patrzą Ci w dekolt, proponują seks, zapraszają do siebie na noc. Z początku jesteś tym przerażona, ale wiesz, że nie jesteś stanie zbyt wiele z tym zrobić.

Stajesz się zimną wyrachowaną suką, która przestała wierzyć w męskie dobre serce. Tęsknisz za miłością z czasów liceum, tak bardzo bezwarunkową, że mogłabyś za nią oddać rękę. Twój pierwszy chłopak już się ożenił i ma dziecko. Ech, mógł być Twoim mężem. Wybrałaś inną drogę, drogę pt: „W poszukiwaniu najlepszego faceta”

Czas tyka. Czas mija. Kończą się studia. Kończą się imprezowe znajomości i zaczyna się normalne życie. Trzeba iść do pracy. W komunikacji miejskiej mijasz młodsze, piękniejsze od siebie kobiety – teraz to na nich spoczywa wzrok wszystkich mężczyzn. Już nie jesteś na topie. Już nie jesteś najładniejsza. Zaczynasz odczuwać niedobór facetów, którzy chcą traktować Cię jak księżniczkę.

Miałaś kilku facetów. A może nawet i kilkunastu. Każdego kolejnego porównujesz do poprzedniego stając się coraz bardziej wybredną i nieszczęśliwą kobietą. Tamten miał samochód. A tamten miał świetną sylwetkę. A poprzedni dobrze zarabiał. A mój pierwszy chłopak tak pięknie mówił mi „Kocham Cię” do snu.

Zaczynasz szukać nierealnego zlepka każdej możliwej najlepszej cechy jednego z Twoich byłych facetów. Ma być przystojny. Ma być inteligentny. Ma być pewny siebie. Ma być spontaniczny. Ma mnie zaskakiwać. Musi mnie rozumieć.

Niestety, takich facetów – jest jak na lekarstwo, a być może w ogóle nie istnieją. Nie uświadczysz ich w klubach z głośną muzyką, którzy odurzeni dawką alkoholu nie są zainteresowani tym jakie masz hobby. Mijają kolejne miesiące, lata a Ty zastanawiasz się gdzie popełniłaś błąd?

Twoja wygrana w genetycznej loterii miała być największym szczęściem jakim podarował Ci los. Niestety, przerodziła się w przekleństwo. Twój czas świetności minął, nie błyszczysz najjaśniejszym blaskiem kobiecości. Faceci interesują się młodszymi od Ciebie, Tobą interesują się nieliczni. Niewielu z nich jest przystojnych. Jeszcze mniej z nich jest inteligentnych. Jeszcze mniej z nich potrafi Cię rozśmieszyć.

Przegrałaś. Będąc w zenicie swojego czasu świetności olałaś go. Tego, który pokochał Cię taką jaką byłaś. Tego, który potrafił Cię zaskoczyć. Tego, który był inteligentny. Tego, który chciał sprawić, że będziesz szczęśliwa. Tego, który mógłby Cię poślubić. Zgubiło Cię Twoje przerośnięte ego i ślepe poczucie, że młodość będzie trwać wiecznie. Zabrakło pokory.

Ech, ciężko by było być atrakcyjną kobietą i nie dać się zwariować na punkcie własnego wyglądu…

Bycie mężczyzną w dzisiejszych czasach wcale nie jest proste. Zewsząd jesteśmy bombardowani różnymi ideałami męskości, które wraz z biegiem czasu ewoluują w różnych kierunkach. Moda, zachowanie, idealny obwód bicepsu – wszystkie te czynniki zmieniają się jak w kalejdoskopie robiąc niejednokrotnie młodym mężczyznom wodę z mózgu.

Continue reading →

Sobotni, lipcowy wieczór. Tuż po przejażdżce rowerowej wracam do domu, by zregenerować swoje siły przy dobrym posiłku i lekturze ciekawej książki. Dochodzi godzina 22:00. Po prysznicu, stwierdzam, że nie mam ochoty dziś siedzieć w domu, lecz chcę gdzieś wyjść. Mój humor jest neutralny, nie mam ochoty szaleć na parkiecie ani pić przemysłowe ilości alkoholu. Chcę wyjść do ludzi by ich najzwyczajniej w świecie poobserwować. Continue reading →

Dokładnie dwunastego maja o godzinie 9:30 rozpoczęło się seminarium, którego główną gwiazdą był Randy Gage – amerykański mówca motywacyjny. W towarzystwie amerykańskiego prelegenta nie zabrakło również polskich akcentów, bowiem gościnnie wystąpili Mateusz Grzesiak i Łukasz Jakóbiak.

Ku uprzejmości organizatorów seminarium otrzymałem bezpłatną wejściówkę na szkolenie w strefie „GOLD” co było naprawdę miłym gestem, ale przejdźmy do konkretów

Sprawy organizacyjne

Seminarium odbyło się w jednym z warszawskich hoteli tuż niedaleko lotniska, w Hotelu Gromada zlokalizowanym na ulicy 17 stycznia. Nie zamierzam się zbyt długo rozwodzić na temat spraw organizacyjnych, lecz muszę w tym miejscu pochwalić organizatorów za bardzo dobrze zorganizowane seminarium. Darmowa kawa w cenie biletu oraz lunch wyznaczają nową jakość tego typu wydarzeń, gdzie uczestnik nie musi się martwić o to czym wypełni pusty żołądek po kilku godzinach prelekcji. Liczne telebimy na sali, odpowiednie nagłośnienie sprawiały, że osoba siedząca na samym końcu doskonale słyszała każde słowo prelegenta. Dodatkowo jako uczestnik sekcji GOLD otrzymałem darmowe materiały, w którego skład wchodziły: broszura wraz z agendą szkolenia z notatnikiem oraz  dwa magazyny: Manager MLM oraz Magazyn sukces.

10/10

Część merytoryczna

Randy Gage

Na wykład Randy’iego spóźniłem się 20 minut, lecz z opowieści pozostałych uczestników szkolenia odetchnąłem z ulgą, ponieważ dowiedziałem się, że nie ominęło mnie nic ważnego. Gdy zająłem swoje wygodne miejsce zacząłem uważnie słuchać słów najważniejszej osoby całego wydarzenia. Na pierwszym wykładzie Randy mówił dość dużo o przyszłości oraz o szansach jakie są z nią związane. Według Randy’iego sztuczna inteligencja zostanie opracowana w przeciągu 15 lat, a komputery kwantowe będą w stanie tysiąckrotnie szybciej obrabiać dane niż dotychczasowe procesory. Taka wizja świata mnie zaciekawiła, lecz chwilami miałem wrażenie, że słucham futurologa nie zaś osoby, która zajmuje się rozwojem osobistym. Prognozowanie, że za 15 lat będziemy oglądać talk-show dwóch komputerów opartych o sztuczną inteligencję zupełnie mnie nie przekonała, a moment w którym człowiek zakocha się w komputerze niczym w filmie „Her” wydaje mi się mocno odległy.

Drugi wykład poświęcony był kreatywności, przedsiębiorczości oraz innowacyjności. Podobał mi się sposób myślenia jaki Randy próbował przekazać uczestnikom, który bazował na zadawaniu sobie odpowiednich pytań. Parafrazując Einsteina, który powiedział, że nie jesteśmy w stanie rozwiązać problemu na tym samym poziomie myślenia, na którym byliśmy tworząc problem, podpisuję się pod stwierdzeniem, że kluczem do rozwiązywana problemów jest odpowiednie myślenie. Przedstawiony model myślenia Randy’iego, który nie bazuje jedynie na rozwiązywaniu problemów, lecz na przewidywaniu trendów w przyszłości, otwiera nasz umysł na możliwości jakie niesie ze sobą przyszłość.

Trzeci wykład o tytule takim samym jak nazwa seminarium, był w zasadzie stricte wykładem poświęconym podświadomości oraz przekonaniom. Przyznam się szczerze, że przy trzecim wykładzie trochę się nudziłem niejednokrotnie zerkałem na zegarek, ponieważ informacje, jakie przekazywał prelegent były mi doskonale znane. Podświadomość, przekonania, prawo przyciągania, nawyki – o tym wszystkim w zasadzie możemy przeczytać śledząc chociażby mojego bloga.  😉

Oceniając pierwszego prelegenta na podstawie całych trzech wykładów, byłem lekko zawiedziony. Osobiście spodziewałem się bardziej zaawansowanej wiedzy i nieco bardziej precyzyjnej. Na minus zasługuje fakt, że Randy nie miał prezentacji multimedialnej, co ułatwiałoby uczestnikom zanotowanie najważniejszych informacji i skupiłoby uwagę o czym dokładnie mówi prelegent. Sam sposób prowadzenia wykładu był w moim odczuciu momentami nudny i zbyt ogólnikowy. Szczerze powiedziawszy, gdyby nie pozostali prelegenci odczuwałbym lekki niedosyt, ale na szczęście postanowiłem zostać do końca.

Podsumowując Randy’iego

6,5/10. Za mało konkretny i zaawansowany materiał oraz za przynudzanie w pewnych momentach. Plusem była możliwość zadawania pytań.

Łukasz Jakóbiak

Postać Łukasza zupełnie nie pasowała mi do tego typu wydarzenia, a z racji tego, iż kompletnie go nie znałem – dla przypomnienia dodam, że jestem na diecie informacyjnej (nie czytam newsów, nie oglądam programów w stylu talk-show  – pozostałem neutralny i chciałem zobaczyć na własne oczy kim jest Łukasz. Nie zawiodłem się!

Jak opisałbym wykład, gdybym miał to opisać jednym słowem?

WOW!

Ten facet ma niesamowitą energię, jest niezwykle charyzmatyczny i co najważniejsze – jest pozytywnie i konsekwentnie realizującym własne pomysły szaleńcem – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Łukasz zrobił dobre emocjonalne wejście, co poderwało uczestników na nogi zaraz po nasyceniu swych żołądków pysznym lunchem. Tego trzeba było! Prelegent wspierał się prezentacją multimedialną przepełnioną zdjęciami oraz filmami, dzięki czemu moja uwaga skupiona była przez cały czas trwania prezentacji.

Łukasz opowiadał o swoich szalonych pomysłach jakie zrealizował m.in. w jaki sposób zrobił sobie zdjęcie z Lady Gagą czy w jaki sposób kreatywnie poszukiwał pracy wywieszając swoje CV na przeciwko siedziby firmy do jakiej aplikował. Prezentacja nasycona była ciekawymi historiami, które dla większości uczestników były nieprawdopodobne do wykonania – celem prelegenta było pokazanie, że nawet to co z pozoru wydaje się nie możliwe – leży w zasięgu Twojej ręki.

Bardzo dużo energii, bardzo dużo humoru, bardzo ciekawy materiał w połączeniu z charyzmą i inteligencją Łukasza dało idealną prezentację w konsekwencji czego oceniam go najwyżej i przyznaję mu tytuł najlepszego mówcy spośród trójki z nich.

Łukasz, jeżeli to kiedykolwiek przeczytasz to wiedz, że…. nie mam się do czego przyczepić. 🙂

10/10

Mateusz Grzesiak

O Mateuszu usłyszałem po raz pierwszy dobrych kilka lat temu, gdzie studiując jego szkolenia na YouTube czy artykuły udostępniane w sieci oceniłem go jako trenera godnego uwagi. Byłem niezmiernie ciekaw osoby, po której spodziewałem się świetnego szkolenia i… nie zawiodłem się.

Sam styl prowadzenia Grzesiaka jest bardzo specyficzny czyniąc go w moich oczach bardzo dobrym trenerem, który potrafi utrzymać uwagę uczestników. Liczne żarty, śmieszne porównania, ironiczne wstawki w połączeniu z merytorycznym materiałem dają idealną mieszankę, której chce się słuchać. Grzesiak mówił o mechanizmach jakie nami rządzą, dlaczego robimy to co robimy oraz w jaki sposób zachowujemy się jako jednostki w społeczeństwie. Na godne pochwały zasługuje ogromna wiedza Mateusza poparta przytoczonymi badaniami oraz statystykami czyniąc wykład niezwykle merytorycznym i profesjonalnym. Dodatkowo plus należy się za ciekawostki z życia wzięte, ciekawe historie oraz różnice kulturowe dotyczące Polski i reszty świata.

Jak dla mnie Mateusz potrafi perfekcyjnie kontrolować emocje jakie odczuwają uczestnicy, przez co podczas seminarium było zarówno dużo dobrej zabawy i śmiechu jak i pytań skłaniających do refleksji. Zakończenie w cichym stylu pozostawiając uczestników w klimacie przemyśleń – bomba!

Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić to do faktu, że Mateusz poruszył kilka jak nie kilkanaście zagadnień nie do końca je wyczerpując, lecz zamiar pozostawienia uczestnika z niedosytem jest najprawdopodobniej celowy. 😉

Jak dla mnie:

9,5/10

Podsumowując:

Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że warto uczestniczyć w szkoleniach takich jak dzisiejsze „Go Big or Go Home”, jednakże na przyszłość radzę organizatorom nieco bardziej doprecyzować agendę.

Opisy wykładów były jak dla mnie zbyt ogólne przez co nie do końca wiedziałem czego mam się spodziewać. Lubię chodzić na szkolenia z konkretnymi problemami oraz przemyśleniami, tak aby traktować szkolenie jako narzędzie praktycznego rozwoju – wcielać gotowe strategie w życie, nie zaś jako sposób na pogłębienie swojej wiedzy teoretycznej.

Brakuje mi również trochę gotowych notatek ze szkolenia, tak by za kilka tygodni można było do nich wrócić. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że na szkoleniach obowiązkowo powinno rozdawać się materiały wspierające prelekcję, by uczestnik mógł śledzić aktualnie omawiany temat i lepiej go zrozumieć.

Całe wydarzenie oceniam na 7/10.

 

Ostatnio coraz częściej dostaję listy od płci pięknej z problemami natury typowo relacji damsko-męskich. Jak zainteresować faceta? Dlaczego nie zadzwonił pomimo tego, że obiecał? Czemu relacja skończyła się na pierwszej randce?

Nie czuję się wystarczająco kompetentny by radzić w kontekście relacji damsko-męskich, jednakże z racji tego, iż jestem mężczyzną, mam pewne określone kryteria oraz cechy, które niesamowicie cenie w kobietach jak i rzeczy, na które jestem uczulony. Jestem ciekaw czy męska część czytelników zgodzi się z moimi kryteriami. 😉

Co lubię w kobietach? Zachowania, które mężczyźni uwielbiają.

  1. Jej atrakcyjność fizyczna powala na kolana.
    Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że faceci są wzrokowcami i pierwszą rzeczą na jaką my – faceci – zwracamy uwagę jest wygląd. Zresztą, nie tylko faceci. Kobiety też zwracają uwagę na wygląd, ponieważ są to podświadome mechanizmy, które są zakorzenione głęboko w nas. Nie bójmy się tego powiedzieć wprost – nikt z nas nie zechce umówić się na randkę z kimś, kto nam się po prostu nie podoba. Możemy kogoś szanować, lubić, ale wielkiej miłości raczej z taką osobą nie będzie. Dla mnie osobiście wygląd zewnętrzny jest podstawowym kryterium, na które można odpowiedzieć jedynie w zero-jedynkowy sposób: TAK/NIE. Imponują mi kobiety, które inwestują w swój wygląd, pokazują mi, że naprawdę zależy im na tym, by wyglądać jak najlepiej. Dla mnie to afrodyzjak. Lubię chodzić na zakupy i doradzić kobiecie w czym wygląda naprawdę dobrze, całkiem miło patrzeć na ładną kobietę w dobrze dobranych ciuchach.
  2. Jest inteligentna.
    Uwielbiam kobiety, które są inteligentne. Niestety, wiele osób mylnie interpretuje inteligencję, wrzucając ją do jednego worka z nabytą wiedzą, oczytaniem czy znajomością wielu wzorów chemicznych. Pod pojęciem inteligencja rozumiem szeroki wachlarz procesów myślowych, które odpowiadają za rzeczy takie jak: „wyłapywanie” ironii, umiejętność rozmowy na każdy temat, umiejętność przedstawiania własnych poglądów, żartowanie z wyczuciem, „wyłapywanie” dwuznaczności, które są podstawą umiejętnego flirtu. Jeśli kobieta potrafi w ciekawy sposób opowiadać mi o swoim życiu, potrafi myśleć nieco szerzej niż większość społeczeństwa – jestem w siódmym niebie. Niestety, takich osobników jest coraz mniej.
  3. Troszczy się i opiekuje – kobiece ciepło.
    Nie wiem, który facet chciałby mieć kobietę, która jest zimna, pozbawiona uczuć i wyrachowana. „Zimne suki” być może i wydają się być intrygujące na początku, o tyle każdy facet, który myśli o relacji długoterminowej, będzie omijał takie kobiety z daleka. Nie wyobrażam sobie być w związku z kimś, kto nie potrafi się „zaopiekować” mężczyzną. Pod pojęciem opiekować, rozumiem tutaj umiejętność okazywania uczuć, wykonywanie drobnych czynności, które świadczą o tym, że kobieta chce za pomocą prostych czynności pokazać, że jesteśmy dla niej ważni np. zrobienie kanapek do pracy. 😉 Przejęcie wszystkich czynności na siebie i zrobienie z kobiety kury domowej jest skrajnością i nie to mam tutaj na myśli. Troska i ciepło są dla mnie niesamowicie ważne, z uwagi na fakt, że jeżeli kobieta jest zimna i wyrachowana w stosunku do mnie, to w taki sam sposób będzie zachowywać się w stosunku do moich rodziców, przyjaciół a przyszłości również i do naszych dzieci. Nie, dziękuję – oziębłym Paniom mówię nie.
  4. Jest niesamowicie kobieca. Jakie gesty uwielbiają mężczyźni? Kobiece!
    Pisząc ten punkt zastawiam się w jaki sposób wytłumaczyć coś, co jest kompletnie nielogiczne. Opisanie za pomocą słów pojęcia „kobiecości” jest równie ciężkie, co zobrazowanie osobie niewidomej jak wygląda kalejdoskop. W taki sam nieprecyzyjny sposób kobiety opisują czasem facetów, którzy im się spodobali – „On miał to coś, był męski”. No właśnie. To działa w obie strony. Faceci uwielbiają kobiece kobiety. Takie, które okazują swoją kobiecość na każdym kroku i w każdym aspekcie. Zachowaniem, mową ciała, ubiorem, słowami, czynami, gestami. To nie mit, że przed taką kobietą facetom czasem miękną nogi, gdy ta spojrzy się na nich i uśmiechnie. Magia.
  5. Ma artystyczną duszę.
    Mam ogromną słabość do kobiet, które mają artystyczną duszę i część swojego życia poświęcają jakiejś formie sztuki. Hobby takie jak: malarstwo, śpiew, taniec, pisarstwo czy fotografia działają na mnie jak magnes. Takie kobiety mają w sobie coś, czego nie mają księgowe czy Panie z urzędu skarbowego. Niesamowita wrażliwość na piękno, umiejętność dostrzegania detali, czerpanie przyjemności z małych rzeczy, chęć tworzenia. Najprawdopodobniej doceniam to dlatego, ponieważ sam dostrzegam w sobie wiele takich cech. Zwykły spacer z osobą, która potrafi cieszyć się chwilą potrafi zamienić się w magiczną podróż przez aleje tulipanów, baniek mydlanych i koncertu okolicznych świerszczy.
  6. Potrafi otwarcie rozmawiać i precyzyjnie komunikować czego potrzebuje.
    Często słyszę od kobiet, że to faceci mają problemy z rozmową. Podobno my – mężczyźni – nie chcemy uzewnętrzniać swoich problemów, często reagujemy emocjonalnie i zamykamy się w „jaskini”, gdy mamy jakiś problem. Zauważyłem, że sporo kobiet ma podobnie reagując w niemalże identyczny sposób na problemy czy gorsze chwile. Umiejętność rozmowy o własnych emocjach, uczuciach czy zachowaniach jest ogromną rzadkością. Nie problem rzucić talerzem czy podnieść głos. Sztuką jest w kontrolowany sposób powiedzieć jak się czujemy, precyzyjny komunikat jakie mamy potrzeby i w czym druga osoba może nam pomóc.
  7. Ma otwarty umysł. Potrafi marzyć.
    Mój ulubiony temat do rozmowy to… brak ulubionego tematu do rozmowy. Co mam tutaj na myśli? Fakt, że rozmowa z osobą, która ma otwarty umysł można rozmawiać na dowolny temat, nawet jeśli końcowe wnioski są mocno abstrakcyjne czy nielogiczne. „Nie, z pewnością tak nie jest”, „To nielogiczne”, „Tak nie jest”, „Ale głupoty opowiadasz”, „Źle myślisz”, „To nie może być prawda” –  nienawidzę takich stwierdzeń, gdyż świadczy to o tym, że mój rozmówca/rozmówczyni ma zamknięty umysł jak słoik zawekowany na zimę. Utarte schematyczne szlaki myślowe – to nie dla mnie.

Czego NIE lubię w kobietach? czego mężczyźni nie lubią w kobietach

  1. Nadmiernie kalkuluje i myśli zbyt logicznie.
    Coraz więcej widuję kobiet, które w zasadzie poza wyglądem fizycznym absolutnie NICZYM nie różnią się od facetów. Są bardzo logiczne, świetnie kalkulują, podejmują tylko racjonalne decyzje. Kiedy rozmawiam z kobietą, która myśli w tak kalkulacyjny sposób, cały czar znika. Logicznie nie da się wzniecić chemii. Logicznie można zarządzać pracownikami w korporacji, ale jeśli mam poczuć chemię, to nie chcę po drugiej stronie czuć faceta. Taka kobieta byłaby świetną przyjaciółką, ale nie chciałbym spędzić z „kalkulatorem” reszty swego życia. Logika jest tylko jednym z narzędzi. Czasem coś czujemy, czasem działamy intuicyjnie, czasem siadamy na ławce w parku i słuchamy śpiewu ptaków nie myśląc o niczym. Bardzo często ludzie zbyt logiczni nie potrafią okazywać uczuć, nie lubią dzieci czy zwierząt, a emocje są im obce. Jesteśmy ludźmi, więc warto zachowywać się jak ludzie, nie roboty.
  2. Z góry uprzedzona i wie lepiej, że chcesz ją tylko wykorzystać.
    Jak poznaję kobietę, która z góry wie lepiej, że „jestem facetem i chcę jednego” – odechciewa mi się. Rozumiem, że ktoś może być po przejściach, czy mieć złe doświadczenia z przeszłości, ale zablokowanie się na samym początku znajomości i snucie podejrzeń co do naszych, męskich zamiarów działa odstraszająco. „Czego ode mnie chcesz?” „Po co chcesz się spotkać?”, „Ty mnie tylko chcesz wykorzystać i zostawić” – sygnał do zaprzestania rozmowy, bo z takim podejściem chemii nie uświadczę nigdy. Prędzej znajdą wodę na Marsie, niż zakocham się w kobiecie, która wmawia mi, że chce od niej tylko „jednego”.
  3. Emocjonalne dziecko – krzyczy, tupie nogami, wymusza, kontroluje.
    Kolejny ważny punkt, który świadczy o tym, czy kobieta jest dobrą kandydatką na długoterminowy związek. Kompletnie nie potrafię zrozumieć facetów, którzy akceptują dziecięce zachowania swoich kobiet. Krzyczą, wyzywają, tupią nogami, robią z nich idiotów i najgorszych złoczyńców. Zupełnie nie potrafię zrozumieć jak można być z kimś, kto bezpodstawnie podnosi głos i potrafi zrobić kłótnię o mało istotne rzeczy. Takim kobietom zalecam wizytę u psychologa, by opanować swoje emocje – żaden inteligentny i opanowany facet nie zwiążę się z furiatką.
  4. Zgrywa twardą, zimną sukę.
    Są kobiety, które lubią nakładać maskę twardej i zimnej suki, szczególnie zaraz po negatywnych doświadczeniach z innymi facetami. Zaskakuje mnie fakt, że niektórzy nie zdają sobie sprawy z tego, że maska, którą noszą jest tak widoczna, że aż bije po oczach. Bądźmy sobą. Nie zgrywaj twardej jeśli taka nie jesteś. Asertywność – owszem. Pozorny chłód, udawana twardość i pewność siebie – nie.
  5. Kobieta, przy której zanudzisz się na śmierć.
    Kiedy na propozycję: „Zróbmy A lub B”, kobieta odpowiada „Nie wiem”, wiedz, że coś się dzieje. Kiedy dziewczyna mówi Ci, że nie ma zainteresowań, ogląda seriale, nie lubi swojej pracy i w sumie sama nie wie po co z Tobą tutaj siedzi – wiedz, że koniec spotkania jest bliski.  Uwielbiam dziewczyny, których zasób słownictwa kończy się na: „Tak”, „Nie”, „Aha” i  „Nie wiem”
  6. Kobieta, która nie rzuca mi wyzwań.
    Chcę mieć kobietę, przy której stale będę się czegoś uczyć i przy której będę się rozwijać. Wierzę, że idealny związek to taki nad którym się pracuje i stale dąży do tego, by między dwojgiem ludźmi relacja układała się coraz lepiej. Bardzo często – zarówno mężczyźni jak i kobiety – po wejściu w związek przestają się starać o partnera. Ciepłe kapcie, telewizor i przejście w stan bierny. No tak, mam już kogoś, to nie muszę się starać. Ja tego tak nie postrzegam, starać się, uwodzić, zaskakiwać, flirtować, kokietować, poznawać trzeba przez cały czas. Nie dziwię się, że chemia między ludźmi gaśnie, jeśli przestają się sobą interesować.
  7. Leniwa i mało ambitna, wiecznie niezadowolona z życia.
    „Chodźmy pobiegać” – Nie. „Chodźmy do kina” – Nie chce mi się. „Wyjdźmy na miasto” – Nie chce mi się. „Odwiedźmy moich znajomych” – Ale po co? „Chodź na rower/basen/spacer/cokolwiek” – Nie, posiedźmy w domu. „Chcesz iść ze mną na to szkolenie?” – Nie, mnie to nie interesuje.  Nic bardziej nie demotywuje niż kobieta, której nic nie pasuje, jest leniwa i mało ambitna.

Jakie gesty uwielbiają mężczyźni?

Ja osobiście lubię jak kobieta jest kobieca. Czule patrzy na mężczyznę, opiekuję się nim, daje wsparcie i ciepło. To oczywiście bardzo mocno zależy od faceta, bo nie każdy musi mieć tak samo.

Co mężczyźni lubią w kobietach?

Inteligencję, ciepło, wrażliwość, ambicję, „ogarnięcie”. Tego czego wymagasz od niego wymagaj również od siebie 🙂

Jakie kobiety lubią mężczyźni?

Nie będę pisał tutaj bzdur, że faceci lubią kobiety niedostępne albo zimne i wyrachowane. Prawda jest taka, że faceci tak samo jak kobiety szukają kogoś przy kim będzie miło być sobą i iść przez życie razem. Ja lubię kobiety inteligentne, ogarnięte, mające na siebie pomysł, ciepłe, otwarte emocjonalnie.

W jakich kobietach kochają się mężczyźni?

Myślę, że dla facetów najważniejszy jest wygląd, później dopasowanie charakterologiczne, poczucie humoru i poziom ogarnięcia życiowego. Jeśli on ciężko pracuje, nie dziw się, że nie chce się związać z kimś dla kogo praca jest zupełnie nieważna.

Jak mężczyzna reaguje na piękną kobietę?

Uśmiecha się do niej, jeśli jest odważny i ma ku temu okoliczność – inicjuje rozmowę. Większość facetów robi czytelne zagrania i jeśli mu się podobasz to poprosi Cię o numer telefonu lub Facebooka i się umówi z Tobą na kawę.

Późne lata 90′ XXI wieku. Przez ostatnie kilka dekad świat ogarnęła fala eskalacji wszelkiego rodzaju tolerancji. Dla wyznania, dla preferencji seksualnej, poglądów. Świat ogarnęła mania ideologii „Gender”, która sugeruje, aby nie wychowywać dziecka w stereotypowy sposób dla danej płci. Dziewczynki bawią się samochodami, malując karoserię tuszem do rzęs, a chłopcy bawią się lalkami jeżdżąc nimi jak sportowymi autami.

Różnice pomiędzy płciami zatarły się do tego stopnia, że odgadnięcie płci przeciętnej osoby na ulicy stanowi nie lada wyzwanie. W sklepach z ubraniami zniknęły napisy z określeniem działu męskiego oraz damskiego. W końcówce XXI wieku każdy ubiera się jak chce. Faceci chodzą w szpilkach, kobiety w pantoflach. Wolność! Równość! Tolerancja! -głoszą media głównego nurtu.

Czy taka wizja wydaje się realna? Nie wiem. Wiem tylko, że pewnego dnia nadejdzie dzień, w którym wyginą prawdziwi mężczyźni. Faceci, którzy są silni i sprawni fizycznie, mają twardą osobowość, są pewni siebie, potrafią wyciągnąć rękę i wziąć to co do nich należy. Społeczeństwo zaleje fala osobników płci męskiej o niskim poziomie testosteronu, bardziej przypominających niewinnych chłopców niż facetów. Nie będzie komu wnieść mebli na 4 piętro do mieszkania, bo siła fizyczna przestanie być trendy. Aby wcisnąć obcisłe rurki super-slim-fit, trzeba pozbawić się mięśni a co za tym idzie siły fizycznej.  Zresztą, po co komu sprawność fizyczna siedząc po 12h godzin przy komputerze? Wrzuć kolejne zdjęcie z Instagramu i pokaż światu nową grzywkę! Przystojny zmieni się na ładny. Męski na słodki. Słodki do tego stopnia, że zemdli wszystkie kobiety.

Kobiety w utęsknieniu za prawdziwym samcem alfa, same zaczną się takie stawać. Zimne, twarde, niezależne, pełne brawury i testosteronu. Będą szukać mocnych wrażeń i całkowitego poczucia bezpieczeństwa w sobie samych, bo przecież na samców XXI wieku nie ma co liczyć. Będą mieć dużo facetów-przyjaciół wymieniając się tuszami do rzęs i kolorem torebek, bo przecież wrażliwe, delikatne, romantyczne, zniewieściałe męskie dusze zaczną same się zastanawiać czy to co mają między nogami nie jest dziełem przypadku.

Rośnie nam pokolenie życiowych pierdół. Nie oszukujmy się. To co potrafił zrobić bez problemu Twój ojciec dla Ciebie dziś jest szczytem osiągnięć. Naprawa samochodu? Wymiana uszczelki w kranie? Majsterkowanie w garażu? Po co, przecież przy tym można się ubrudzić, lepiej oglądać koty w internecie. Poradniki w stylu: „Jak poderwać dziewczynę” biją rekordy popularności, bo biedni zakompleksieni faceci przestają być sobą i próbują się maksymalnie dopasować do oczekiwań dziewczyn, kiedy one chcą silnego, zdecydowanego samca, który będzie miał za przeproszeniem w dupie to co ktokolwiek sobie o nich pomyśli.

Facet z wizją, przysłowiowymi jajami, pomysłem na życie, instynktem pozwalającym odnaleźć mu się w każdej sytuacji. Zdolnością obrony, gdy zachodzi taka sytuacja? Przemoc? Jaka przemoc.. Brzydzę się przemocą! Niestety, ale w życiu przychodzi taki moment, kiedy trzeba komuś po prostu dać w mordę. Nie obronisz swojej kobiety? Dziecka? Będziesz negocjował ze złodziejem, który ukradnie torebkę Twojej dziewczynie?

To na ile wartościowy czuję się w oczach innych wyznacza liczba lajków pod ostatnim zdjęciem. Jak to? Nikt nie lubi mojej nowej fryzury? Smuteczek, rozpacz, depresja, usunięcie konta na fejsie, cyfrowe samobójstwo.

Miejmy nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. Miejmy nadzieję, że ludzie nauczą się słuchać wewnętrznego głosu swego serca, czując się wartościowi takimi jakimi są bez odczuwania potrzeby zyskania walidacji z zewnątrz. Miejmy nadzieję, że ludzie będą mieć poczucie własnej tożsamości pod kątem płci, kultury i przekonań. Miejmy nadzieję, że słowo takie jak honor nie zniknie ze słownika wyrazów języka polskiego a pod pojęciem „prawdziwy facet” nie zobaczymy zdjęcia Justina Biebera.

Skrajności. Tak bardzo je uwielbiamy. Wokół widzę dziesiątki osób, które podążając swą ścieżką rozwoju zmieniają swe nastawienie niczym chorągiewka na wietrze. Nie neguję tego. Sam kiedyś uwielbiałem skrajności jednak uświadomiłem sobie, że życie musi zachować formę zdrowego balansu.

Skrajności w podejściu do miłości

Weźmy dla przykładu związki. Ile osób czytających ten artykuł miało kiedykolwiek zawód miłosny? Chyba każdy lub prawie każdy. Kiedy jesteśmy młodzi, myślimy, że miłość to motylki w brzuchu, że kobiety to księżniczki a mężczyźni to rycerze na białym koniu. Pamiętasz kiedy pierwszy raz spotkałeś/-aś osobę, w której się zakochałeś/zakochałaś? Ogromna fala uczuć, pierwsze zakochania, miłosne SMS’y a tu nagle nieoczekiwanie pojawia się zawód miłosny. Nasz Romeo/Julia przestaje odpisywać, urywa się kontakt i pozostaje płacz wraz z kilkutygodniową depresją. Dlaczego nas zostawił? Dlaczego ja nie mam szczęścia w miłości? Dlaczego przytrafiło się to akurat mi? Wiele osób zadaje sobie takie pytanie i jest to pierwsza faza – rozpacz. Kiedy wypłaczemy morze łez zaczyna się druga faza polegająca na wyciągnięciu wniosków, kiedy to wiele osób wybiera skrajne opcje. Skoro on mnie nie pokochał to z pewnością żaden facet nie potrafi tego zrobić. Miłości nie ma. Będę zimną suką i pokażę wszystkim facetom, że nikomu więcej nie dam się skrzywdzić. Ciepła kobieta z otwartym sercem zmienia się o 180 stopni w zimną sukę, sądząc, że odcięcie uczuć jest rozwiązaniem. Facet, który pragnął jedynie kochać, uświadomił sobie, że kobiety nie zasługują na uczucia.

Od imprezowicza do pracoholika

Weźmy chociażby pod uwagę karierę zawodową. Nasza literacka postać w liceum i na studiach bawi się w najlepsze. Jest postrzegana jako dusza towarzystwa i nie stroni od alkoholowych trunków. Podpisuje listę obecności na każdej imprezie, poznaje masę nowych osób i beztrosko żyje na koszt rodziców. Nie myśli w ogóle o przyszłości, karierze, nie ma nawet pomysłu na życie. Liczy się tylko obecna chwila oraz jak największa ilość doznań. Kiedy mijają studia i dana osoba wypływa na pełne morze rynku pracy, widzi, że dla świeżo upieczonego studenta nie ma jakichś dobrych stanowisk i musi włożyć wiele pracy w to, by awansować na dobrze płatne stanowisko. Zaczyna się praca po 10h dziennie, tylko po to by przypodobać się szefowi i zostać docenionym w formie awansu czy podwyżki. Korporacja uczy naszego bohatera, że w życiu najważniejsze są pieniądze, ponieważ są przepustką do lepszego życia. Dawne kontakty ze studiów zostają zaniedbane, bo przecież lepiej wziąć dodatkowe nadgodziny, aniżeli spotkać się z mniej ambitnymi osobami rozmawiając przy zimnym piwie. Stres narasta, a nasza postać literacka z beztroskiego, imprezowego osobnika zmienia się w sfrustrowanego, przepracowanego pracownika korporacji.

Uwielbiam słodycze, ale jestem na diecie..

Diety to również idealny przykład. Jak wiele znasz osób, które żyją skrajnościami i w momencie kiedy są na diecie ucinają prawie wszystkie produkty, które – nie daj Boże – mogłyby ich przyprawić o dodatkowe kilogramy? Z pewnością wiele. Etykietka 'diety’ nakazuje ludziom katować się przez najbliższy miesiąc czy dwa jedząc nieziemsko zdrowe, lecz niesmaczne produkty. Bycie na rygorystycznej diecie jest skrajnością, ponieważ zazwyczaj po zejściu z diety ludzie wracają do starych nawyków żywieniowych. Efekt jo-jo jest bardzo popularny przede wszystkim przez to, że ludzie popadają w skrajności. Nie jestem dietetykiem, ale na mój racjonalny umysł odmawianie sobie jakichkolwiek przyjemności żywieniowych przez czas diety, tylko po to, by osiągnąć dany efekt, a zaraz po osiągnięciu celu znów wrócić do starych nawyków żywieniowych – nie ma sensu. Jeśli lubimy słodycze, zjedzenie czegoś niezbyt dużego raz na jakiś czas nie zburzy nam efektów.

Zdroworozsądkowe wnioski

Co pokazują nam wszystkie trzy powyższe sytuacje? Przede wszystkim to, że żadna ze skrajności nie jest dobra. Zmienianie się z czułego, kochającego faceta w zimnego drania być może na krótki czas poprawi nam relacje z kobietami, ale pomimo tego, że będzie w ich życiu dużo nie uda nam się zbudować głębokiej relacji z żadną z nich, jeśli nie otworzymy się przed drugą osobą. Nie popieram żadnego ze stanowisk, bo zarówno żebranie o uczucia, jak i absolutne odcięcie jakichkolwiek uczuć – nie jest dobre. Kluczem jest odnalezienie zdrowego balansu, który w pełni reprezentuje nasze stanowisko i jest mieszanką różnych podejść jakie reprezentowaliśmy przez całe swoje życie.

Rygorystyczna dieta to również strzał w kolano. Po miesiącu abstynencji od czekoladowych batoników czy od coca-coli, z pewnością schudniemy. Kilogramy pójdą w dół, a w raz z nimi wzrośnie nasza frustracja w momencie kiedy będziemy mieć nieodpartą ochotę na coś słodkiego. Dieta niestety nie pozwala nam zjeść nawet najmniejszego okruszka czegoś słodkiego, toteż większość z osób będących na rygorystycznej diecie sięgnie po słodkości tuż po zakończeniu ścisłej diety. Nieodparta chęć jedzenia słodyczy będzie silniejszym pragnieniem, aniżeli zdrowe odżywianie, a w konsekwencji tego, szpinak czy inne warzywa zostaną wyparte przez czekoladę i gazowane napoje.

A przecież można połączyć jedno i drugie. Jesteśmy tylko ludźmi i nic co ludzkie nie jest nam obce. Każdy z nas chce kochać, ale uczucia trzeba przede wszystkim szanować i powierzać osobom, które szanują nas. Słodki batonik raz na jakiś czas czy puszka gazowanego napoju nie powinny gościć w naszych lodówkach zbyt często, jednakże spożycie któregoś z powyższych produktów nie oznacza końca naszej dobrej sylwetki.

Gwarancją stabilności naszych działań jest odnalezienie złotego środka i spójne życie wraz z naszymi wewnętrznymi zasadami.

PS. Wypełniłeś ostatnią ankietę odnośnie najbliższego szkolenia?

PS2. Przyjdź i posłuchaj mojego wystąpienia 16.11.2013 w Lublinie! Więcej informacji tutaj.