kobiete

Dokładnie tydzień temu większość z nas hucznie obchodziła Sylwestra. W głowach wielu z Was z pewnością zaczęły mnożyć się postanowienia noworoczne, nowe cele do osiągnięcia jak i konkretne zadania, które chcecie w tym roku zrealizować. Widzę to po swoim blogu, gdzie znacznie więcej osób, niż zwykle wchodzi na łamy serwisu poprzez słowa kluczowe „jak wyznaczać sobie cele” oraz „postanowienia noworoczne”. Zostawmy to jednak na później i zadajmy sobie najważniejsze pytanie – gdzie widzisz siebie za rok?

Wyobraź sobie, że…

Lubię zadawać sobie to pytanie, ponieważ dzięki temu w najbardziej obrazowy sposób potrafię zobaczyć oczami wyobraźni siebie za 12 miesięcy. Uwielbiam zagłębiać się w najdrobniejsze szczegóły, ponieważ im bardziej sprecyzowana wizja siebie, tym większe są szanse na osiągnięcie wyznaczonego celu. Proponuję Ci, abyś na to ćwiczenie przeznaczył/przeznaczyła z 15-20 minut. Usiądź wygodnie, wycisz się i pobaw się swoją wyobraźnią.

Wyobraź sobie, że jest 7 styczeń 2015. Równo za 365 dni.  Jeśli Twoja wizja jest mało klarowna i czujesz, że przydałyby Ci się pytania pomocnicze, oto i one:

  1. Gdzie żyję? W tym samym miejscu czy w innym? Miasto? Ulica? Mieszkanie/dom? Z rodzicami/bez nich? Kraj?
  2. W jaki sposób zarabiam na życie? Pracuje na etacie? Prowadzę działalność gospodarczą? Jestem freelancerem? Rodzice mnie utrzymują? Jestem rentierem i żyję z odsetek? Zarabiam hybrydowo – trochę etatu, trochę z odsetek itp.
  3. Z kim spędzam swój czas? Jakimi ludźmi się otaczam? Wymień konkretne osoby, które kochasz/lubisz/szanujesz i z którymi chciałbyś spędzać więcej czasu.
  4. Jestem singlem czy jestem w związku? Opisz wymarzone cechy swego partnera, jak wygląda, jak się zachowuje, jakie ma zainteresowania, ton głosu, kolor oczu. Może uznasz to za idiotyczne, ale doczytaj artykuł do końca gdzie napiszę wyjaśnienie.
  5. Jak wyglądam? Jestem szczuplejszy? Grubszy? Lepiej zbudowany? Jakie nosisz ciuchy? Jak się ubierasz? Jaką masz fryzurę? Czy malujesz się w taki sam sposób jak teraz (dla kobiet), czy nosisz zarost (dla mężczyzn)?
  6. Co posiadam? Jakie nowe rzeczy udało Ci się kupić przez ostatni rok? Samochód o którym marzyłeś? Jeśli tak, co to za samochód? Jaki ma kolor? Silnik? Jaki masz telefon? Jakie posiadasz rzeczy w mieszkaniu o których myślałeś, ale jeszcze ich nie masz?
  7. Jakie miejsca zwiedziłem? Gdzie udało Ci się pojechać przez ostatni rok? Jakie to były kraje? Miasta? Konkretne miejsca? Co w nich robiłeś?
  8. Jakich nowych umiejętności się nauczyłem? Nauka nowego języka? Nauka szydełkowania/żonglowania/robienia na drutach/programowania/zmieniania pieluchy dziecku? Czego się nauczyłeś nowego przez ostatni rok? Sztuki walki?
  9. Co szalonego i niezapomnianego w tym roku zrobiłem? Skoczyłeś ze spadochronem? Bungee? Poleciałeś w podróż dookoła świata? Podszedłeś do najpiękniejszej kobiety w centrum handlowym? Zaręczyłeś się? Zostałeś ojcem?
  10. Jakie marzenia zrealizowałem? O czym marzyłeś i jakie konkretne rzeczy udało Ci się zrealizować?

To tylko 10 pytań na które warto poszukać odpowiedzi. Ćwiczenie to dość mocno zahacza o wizualizację, którą często w swoim życiu stosuję, ponieważ uważam, że bez wyraźnego ujrzenia siebie w przyszłości, ciężko nam będzie uwierzyć w realizację konkretnych celów. Prawda jest taka, że nasze przekonania ograniczają nas najbardziej, a dzięki możliwości ujrzenia siebie w przyszłości możemy spojrzeć na siebie w bardziej optymistyczny sposób.

Jak przyciągnąć drugą osobę do swojego życia?

Ostatnio dostałem list od pewnej czytelniczki, która zadała mi pytanie – w jaki sposób przyciągnąć drugą osobę do naszego życia? W pytaniu czwartym, sugeruję, aby opisać w najdrobniejszych szczegółach nasz wymarzony ideał partnera/partnerki. Ja osobiście wierzę w prawo przyciągania, ponieważ w kwestii relacji damsko-męskich sprawdziło się u mnie kilkukrotnie. Jakiś rok temu zapisałem na swojej wielkiej tablicy jak ma wyglądać moja lepsza druga połówka. Z racji z tego, że uwielbiam pisać – nie rozdrabniałem się.

Wypisałem około 50 przymiotników określających kobietę, z którą chciałbym dzielić każdą chwilę swego życia. Dziwnym trafem w przeciągu 3 miesięcy poznałem akurat kobietę, która w bardzo dużym stopniu odpowiadała mojej wizualizacji ideału. Nie czułem na sobie presji, żeby kogoś szukać 'na siłę’ konkretnie dopasowanego do mojego opisu. Świadomie nie oczekiwałem w żadnym wypadku, że moja wybranka będzie idealnie wpasowywać się w ramy mego rysopisu, lecz najprawdopodobniej podświadomość pracowała nad tym cały czas.

Nie próbuję Cię przekonać do tego, abyś uwierzył w to, że prawo przyciągania działa. Nie musisz. Prawda jest jednak taka, że mając sprecyzowaną wizję tego kogo szukamy, zwiększamy prawdopodobieństwo znalezienia idealnej osoby. Każdy z nas ma jakieś określone preferencje, gusta, rzeczy na które zwraca uwagę – dlaczego by zatem tego nie spisać? Chciałbym zobaczyć minę czytelnika/czytelniczki u której prawo przyciągania by zadziałało. Skoro nic Cię to nie kosztuje to dlaczego by nie spróbować?

Jak to możliwe, że prawo przyciągania działa?  – pomyślisz. Nie mam zielonego pojęcia, ale wiem, że to działa.

Wierzę silnie w to, że przyciągamy do naszego życia to na czym się skupiamy i w co wierzymy. Skup się zatem na rzeczach pozytywnych a rok 2014 będzie dla Ciebie wspaniały. Gwarantuję!

Witam 😉
Bardzo się cieszę, że trafiłam na motywacja-blog.pl, chociaż właściwie trochę przypadkowo. Przeglądając pierwszą stronę spodobał mi się język w jakim jest prowadzony, potrafiący przemówić do rozsądku i dać do myślenia. Całego bloga jeszcze nie przeczytałam, ale zainteresowały mnie poszczególne nagłówki i dalsze ich treści, a do reszty na pewno wrócę. Zastanawiałam się czy pisać tego e-maila, postanowiłam się jednak odważyć i spróbować.
Szukałam bardziej informacji, jak pozbyć się erytrofobii, którą ostatnio odkryłam( w takim sensie, że posiada nazwę i rzeczywiście istnieje, a nie sobie ją uroiłam), a która trapi mnie już przez dobre 6 lat. Może nie jest to główny temat tego pamiętnika, ale moim zdaniem, poniekąd się z nim wiąże. Przede wszystkim poprzez brak pewności siebie i problemów w relacjach międzyludzkich.
Jestem aktualnie na pierwszym roku studiów, jak już było wspomniane na blogu- poznawanie nowych ludzi, rozłąka z rodzicami itd. No właśnie, nie potrafię znaleźć przyczyny tego, co spowodowało erytrofobię. Zawsze lubiłam się śmiać, jednak miałam do tego coraz mniej powodów, albo po prostu wmawiałam sobie, że ich nie mam. Pochodzę z malutkiej miejscowości, gdzie wszyscy się znają, co rok do gimnazjum dochodzi tylko kilka osób z okolicznych miejscowości, gdzie klasy liczą po 5 osób. Wcześniej praktycznie przebywałam wciąż z tymi samymi ludźmi przez tyle lat. W szkole ponadpodstawowej zatem się zaczęło. Do tej pory jestem w miarę dobrą uczennicą, a kiedyś chodzenie do szkoły o dziwo sprawiało mi przyjemność. Po roku oswoiłam się z tymi kilkoma osobami, które dołączyły do naszej klasy, jednak to nie byłam już ja. Nie potrafiłam zgłosić się na lekcji i powiedzieć kilku konstruktywnych zdań. W liceum było jeszcze gorzej. Wyprowadziłam się z domu do internatu. Tu byłam z ludźmi tylko na `cześć`, oprócz 2 dziewczyn z pokoju( w tym jedną znałam, bo chodziła ze mną do gimnazjum). Liczyłam na to, żę idąc do szkoły, do dużego miasta, całkiem sama,  będę zmuszona jakoś sobie poradzić. Z początku myślałam, że to tylko nieśmiałość i że się przełamię, w końcu jestem prawie dorosła.
Tak się jednak nie stało. Miałam bardzo słaby kontakt z osobami z nowej klasy. Na lekcjach nie potrafiłam się odezwać, siedziałam cicho jak mysz pod miotłą, wiec nauczyciele nawet nie wiedzieli jak mam na imię. To było silniejsze ode mnie. Kiedy ktoś się do mnie odezwał albo nauczyciel o coś zapytał spuszczałam głowę w dół, żeby nikt nie widział jak się czerwienię, prawie tracąc przy tym przy okazji oddech, a serce dziurawiło mi płuca i ręce zalewały się potem (właśnie erytrofobia). Nie mówię nic o wystąpieniach przed całą klasą, a były takie tylko 2, które skończyły się źle… Teraz poszłam na studia, znów mam nadzieję, że mi „to przejdzie”, ale z dnia na dzień chyba  coraz słabiej w to wierzę. Dużo tracę przez tę niemoc, bezsilność i blokadę, chociaż bardzo chciałabym się odezwać, nie potrafię. Chociażby ktoś poprosi mnie o długopis, a wtedy też potrafię `spalić raka` . Jest to bardzo krępujące i u mnie prowadzi do ciągłego i coraz większego zamykania się w sobie. Nie wychodzę praktycznie nigdzie poza uczelnię, na którą poszłam z koleżanką, zresztą znamy się od urodzenia. Nie wspomniałam jeszcze o pracy wakacyjnej, której oczywiście nie miałam, bo panikowałam. Bałam się nawet DZWONIĆ, a przecież wtedy nikt mnie nie widzi, i umawiać ludzi na wizyty do lekarza. Bardzo dużo tracę, przez takie wycofanie z życia. Chciałabym pójść na łyżwy, ale nie pójdę, bo tam jest dużo ludzi i będą się na mnie przecież gapić, mam nawet problem, żeby zamówić żarcie w budce. Większość życia spędzam na zamartwianiu się, czego nienawidzę. Zastanawiałam się już czy to nie początki fobii społecznej, ale mam nadzieję, że to nie jest aż tak poważny problem.
Oczywiście opisałam tą moja historię bardzo pesymistycznie, ale jest wiele momentów gdzie mogę być chociaż trochę ZADOWOLONA 🙂 Tylko czuję, że to za mało.
 Czytam, rozmyślam, chcę, ale jest coś i nie mogę zrozumieć co, co mnie hamuje.
Planuję rozpocząć jakąś terapię u psychologa, jeśli sama nic nie zdziałam, a już trochę czasu próbuję.
Mam nadzieję na odpowiedź, a jeśli jej nie dostanę, to przynajmniej mogłam ` się wygadać` 🙂
Pozdrawiam! 😉

Witaj,

Niezmiernie cieszę się, że zdecydowałaś się do mnie napisać! Nie masz pojęcia jak bardzo cenię ludzi, którzy są świadomi własnych problemów (które prześladują wszystkich), oraz starają się je zmienić sięgając po otaczające nas rozwiązania. 😉

Przede wszystkim erytrofobia to lęk przed czerwienieniem się, a ten stan z kolei jest skutkiem naszych obaw. Potrafię sobie wyobrazić jak czułaś się podczas tych dwóch wystąpień publicznych, ale nasze myśli mają w sobie element twórczy, także wyobrażając sobie że podczas wystąpienia dopadną Cię duszności, suchość w gardle, rumieńce i drżący głos, to w efekcie tak się stanie. Powiem Ci w tajemnicy, że przed każdym moim wystąpieniem pojawia się moment pełen obaw, ale to jest tylko moment, bo po wzięciu oddechu i utwierdzeniu się w przekonaniu, że inni ludzie są przyjaźnie nastawieni i nikt nie chce mi zaszkodzić, sprawia iż odzyskuję wiarę w swoje możliwości, budzi się we mnie jeszcze większa chęć rozmowy i radość z możliwości przekazywania im swojej wiedzy i obserwowania postępów. 😉

Wydajesz się być bardzo inteligentną dziewczyną! Nie pozwól aby obawa przed ludźmi uczyniła z Ciebie outsidera! Mam mnóstwo znajomych z mniejszych miejscowości, niektórzy mieli bardzo podobne problem do Twojego, ale udało im się z nimi wygrać, a więc wszystko można zmienić na lepsze.

  1. Przede wszystkim zainwestuj w jakiś zeszyt bądź notatnik, w którym będziesz mogła opisywać swoje postanowienia, plany, cele. To co zapisane ma większą moc sprawczą. Jeśli teraz pomyślałaś sobie o tym, aby zacząć pisać na kartach to absolutnie wybij to sobie z główki, kartki gubią się, niszczą, etc. My natomiast potrzebujemy czegoś co będziesz mogła nosić przy sobie 😉 Jeśli masz takowy zeszyt w szafce to super, a jeśli nie to śmigaj po niego do sklepu (nawet spożywczego) jak najszybciej.
  2. Na ostatniej stronie wypisz swoje osiągnięcia, z czego jesteś dumna, zapytaj bliskich co w Tobie cenią a czego Ty najprawdopodobniej nie dostrzegasz. Pamiętaj, że skromność jest ambiwalentną cechą. Salvador Dali mawiał abyśmy postrzegali siebie jako geniuszy, wtedy inni też ich w nas zauważą. Uwaga – sam był tego najlepszym przykładem! Fakt, że dostałaś się na studia jest nie lada wyczynem, dobre oceny z egzaminów, znajomość języka angielskiego, powinnaś odczuwać ogromną dumę.
  1. Na pierwszej stronie wypisz 5 rzeczy, które chciałabyś osiągnąć w najbliższej przyszłości. Jednym z punktów, które wykonasz może być publiczne zabranie głosu. Postaraj się przygotować na wykład z materiału, którego jeszcze nie przerobiliście. Przygotuj się i zgłoś publicznie z pytaniem, które Cię nurtuje. Na początek powinno to być krótkie pytanie, później będzie Ci coraz łatwiej wyrażać swoje zdanie 😉 Dla ułatwienia tego zadania proponuję abyś usiadła bliżej wykładowcy, aby nie przekrzykiwać całej auli. Drugim punktem powinno być wyjście z koleżanką lub ze znajomymi na jakąś domówkę. Polacy mają to do siebie, że bardzo obawiają się wyjścia z inicjatywą rozmowy, ale oczywiście oczekują jej od innych. Z doświadczenia wiem, też że sami wybieramy sobie znajomych, dlatego przyklej na twarz uśmiech i przedstaw się ludziom, których tam spotkasz, pytając skąd znają domownika czy też jak minął im dzień (zadawaj pytania, które wymagają dłuższej odp.), bardzo szybko zauważysz w nich wdzięczność przejęcia przez Ciebie inicjatywy. 😉
  2. Po wykonaniu poszczególnych zadań spraw sobie nagrodę. Nikt nigdy nie zadba o nasze szczęście tak bardzo jak my sami, zatem jeśli będziesz z siebie dumna to zafunduj sobie kwiatka lub książkę, albo też przepyszną kolację i komedię umilającą wieczór.
  3. Przewróć dwie strony i wypisz cechy lub stany, których chciałabyś doświadczyć i zatrzymać, np.:„jestem szczęśliwa i lubiana”, bądź „spotykam w swoim życiu dobrych ludzi, bo i ja jestem dobrym człowiekiem”. Pamiętaj, że to mają być stwierdzenia. Sformułowania „chciałabym” lub „chcę” są zawieszonymi życzeniami, ale „jestem” lub „mam” ruszają w świat i nadają im cel.
  4. Pisałaś też o swojej pracy wakacyjnej i trudności prowadzenia rozmów z klientami. Postaraj się koncentrować na rozmowach. Kiedyś słyszałem o człowieku (nie pamiętam dokładnie jego nazwiska), który od pewnego wieku nigdy nie odczuwał stresu. Jak on to robił – myślałem… otóż sukcesem jest pełna koncentracja. Jeśli z kimś rozmawiasz to nie zastanawiaj się co powiedzą ludzie w kolejce, co pomyślą koleżanki podczas zajęć. Po prostu skup się na tym co robisz i bądź profesjonalna. Ludzie są najróżniejsi, ale jeśli Ty będziesz uśmiechnięta i szczera to odwdzięczą Ci się tym samym, a jeśli trafi się jakiś ponurak to oznacza, że nie Ty a on ma problem.
  5. Co do czerwienienia się… Cóż, prawdopodobnie odczuwasz jak płonie Ci twarzyczka, ale uwierz, że w większości przypadków stany te są spotęgowane w nas. Wydaje mi się, że nie rumienisz się aż tak bardzo jak Ci się wydaje, a jeśli tak jest to w takiej sytuacji uszczypnij się delikatnie w dłoń, wtedy Twój organizm skoncentruje się na tym miejscu a twarz pozostanie prawie niewzruszona 😉 Kobiety z rumieńcem wyglądają uroczo, choć makijaż i tak czyni go wręcz niewidocznym.
  6. Może masz jakieś zainteresowania? Jeśli nie to poszukaj jakiegoś hobby, które będzie przynosiło Ci więcej satysfakcji, to nie muszą być drogie zainteresowania, wystarczy zbieranie pocztówek z różnych miejsc i wykorzystywanie ich jako zakładek do książek (nauka staje się znacznie przyjemniejsza). Jeśli masz zdolności manualne to mogłabyś stworzyć własne portfolio. Świetnym pomysłem jest też aktywność studencka, jeśli interesuje Cię jakaś konkretna tematyka, to wyjdź na wstępne rozeznanie w danej sekcji i poznawaj ludzi. 😉
  7. Nie poruszałaś kwestii relacji damsko-męskich, ale myślę że nie można ich pomijać. Każdy chce spotkać swoją drugą część, ale dopóki nie pokochasz siebie, nie będziesz mogła pokochać innych. Z czasem kiedy zmienisz swoje podejście do życia, spotkasz mnóstwo facetów, których będziesz interesowała i którzy będą o Ciebie zabiegali. Teraz jednak lepiej będzie jak skupisz się na sobie i własnych rozwoju.

Reasumując:

  1. Pokochaj siebie! Jeśli sama tego nie zrobisz to będziesz zamknięta na wszystkich.
  2. Uśmiechaj się! Nic tak nie raduje serca jak widok osoby, która jest szczęśliwa i zadowolona.
  3. Rób to co przynosi Ci satysfakcję! Oglądaj filmy z napisami w języku angielskim (łącz przyjemne z pożytecznym), wybierz sobie w każdym semestrze przedmiot, który będzie Cię najbardziej interesował i z którego będziesz najlepsza. Poszukaj materiałów i czytaj. Nie każdy jest we wszystkim dobry, czasem czynniki zewnętrzne uniemożliwiają osiąganie chociażby proporcjonalnych do naszej wiedzy ocen.
  4. Bądź spontaniczna i sama wybieraj sobie znajomych! Jeśli będziesz chciała z kimś porozmawiać to usiądź obok tej osoby i przedstaw się.
  5. Dbaj o siebie! Właściwie odżywanie, sport i troska o wygląd zewnętrzny czynią nas pewniejszymi siebie. Także jeśli w jakimś ubraniu, fryzurze czy nawet makijażu nie czujesz się pewna siebie, to zmień to!
  6. Nagradzaj siebie za każdą pożądaną zmianę, której dotychczas się obawiałaś.
  7. Pamiętaj, że ludzie z gruntu są dobrzy, czasem mają kwaśne miny, ale gdybyś przewróciła się na ulicy to z pewnością ktoś pomógłby Ci się podnieść. Ile razy ktoś się gubi a inni poświęcają swój czas aby wskazać danej osobie właściwą drogą. Nawet nauczyciele nie zmuszali Cię do odpowiedzi, bo zapewne nie chcieli wprawiać Cię w zakłopotanie.
  8. Zabieraj częściej głos publicznie! Na początku jedno lub dwa krótkie pytanie, a doświadczysz błogiego poczucia satysfakcji z odwagi. Zrób to nie dla siebie a dla tego stanu!
  9. Wyróżnij się! Ja preferuję wzbogacanie swojej wiedzy poprzez chociażby przygotowanie się do zajęć. Musisz się rozwijać jeśli chcesz czuć się wyjątkowa. Inteligencję się ceni!
  10. Rzeczą ludzką jest popełniać błędy. Każdy je popełnia, zupełnie każdy, a obserwując czyjeś, ludzie często współczują i odczuwają ulgę, że sami też mają podobne problemy.

Mam nadzieję, że wdrożysz w swoje życie powyższe i z dnia na dzień zaczniesz się rozwijać i czuć jeszcze bardziej wyjątkową osobą. Pamiętaj, że kto nie ryzykuje nie pije szampana! 😉

Jeśli będziesz miała jakieś pytania, czy też wątpliwości to pisz śmiało. Odezwij się po przynajmniej tygodniu, jak Ci idzie i jak się czujesz.

Pozdrawiam!

Książkę „The Secret” lub film o tym samym tytule oglądał chyba każdy, kto zetknął się z tematyką samorozwoju. Wiele osób twierdzi, że to czysty marketingowy bełkot nie mający na celu nic innego niż mydlenie ludziom oczu, lecz po drugiej stronie barykady są zaś osoby, które wierzą w to, że prawo przyciągania działa i widzą to w swoim życiu. Sam przez kilka lat byłem bardzo sceptyczny, ale dziś z ręką na sercu mogę śmiało stwierdzić – prawo przyciągania działa.

Na początku była książka…

Lekturę o prawie przyciągania mam jeszcze do dziś na swojej półce, a nazywa się „Klucz do sukcesu”. Niebywale motywująca lektura porwała mnie do bajecznego świata marzeń, gdzie wszystko jest możliwe, pod warunkiem, że wystarczająco mocno uwierzysz, że pieniądze, sława czy wspaniali ludzie mogą być w zasięgu Twojej ręki. Zaraz po zakończeniu lektury poczułem się lekko, pewnie i czułem, że mogę zmienić wszystko w swoim życiu. Pojawiła się kartka z celami, pierwsze konkrety do zrealizowania, jednak zabrakło mi najważniejszego – działania.

Byłem naiwny i głupi sądząc, że wystarczająco mocno coś wizualizując mogę to otrzymać, ponieważ zabrakło tutaj zdroworozsądkowego podejścia. Kiedy opadły emocje – a stało się to kilka dni po przeczytaniu książki – uznałem, że autorzy tej lektury to sprzedawcy marzeń chcący zarobić na ludzkiej naiwności. Poczułem się źle i dołączyłem do grona sceptyków „The secret”. Dziś śmieję się ze swojego skrajnego podejścia, bo prawda jak zwykle leży po środku.

Gdzie są naukowe dowody na istnienie prawa przyciągania?

Badając prawo przyciągania pod kątem naukowo-technicznym zabrakło mi jednej ważnej rzeczy – dowodów na istnieje tego prawa. Przecież każdy może sobie wymyślić jakieś prawo, ale co z tego, jeśli nie ma to odzwierciedlenia w realnym świecie? Kiedy nadszedł w moim życiu czas żelaznej logiki, poszukiwałem dowodów, wzorów, matematycznych twierdzeń czy innych poszlak przemawiających za tym, że prawo przyciągania może faktycznie działać. Natknąłem się na kilka artykułów (nie pamiętam już dokładnie jakich), gdzie liczący się w środowisku naukowców fizycy nie zaprzeczali, ani nie potwierdzali tezy, że myśli mogą kreować rzeczywistość.

Dowody rzeszy fizyków, którzy nie obalali prawa przyciągania jako wielkiego kłamstwa zaczęły mnie powoli przekonywać i w konsekwencji czego zmieniłem swoje nastawienie na nieco bardziej przychylne. A może prawo przyciągania działa naprawdę? Zacząłem o tym myśleć i tworzyć scenariusze w swojej głowie jakbym chciał, aby wyglądało moje idealne życie. Co mi szkodzi – pomyślałem, spróbuję uwierzyć.

Największy cel z 2009 roku został osiągnięty

Na samym początku, kiedy wszedłem w rozwój osobisty spisałem sobie wszystkie cele. Jednym z największych moich marzeń było zostanie mówcą motywacyjnym i zarażanie ludzi pozytywną, produktywną energią do działania. Cel miałem głęboko w swojej głowie, a dziś z perspektywy czasu nie mogę się nadziwić, jak bardzo wyznaczenie sobie celów jest ważne. Bez tego ani rusz!

Nie pytajcie mnie konkretnie, co robiłem by zostać takim mówcą, bo moje działania nie miały jakiejś wyraźnej struktury. Poznawałem nowych ludzi, czytałem książki, prowadziłem bloga, pomagałem ludziom, gdy przychodzili do mnie z jakimś problemem, byłem pomocny, proaktywny i szukałem okazji, którą można wykorzystać. Z czasem do mojej skrzynki e-mailowej zaczęły trafiać propozycje poprowadzenia różnego rodzaju szkoleń, a ja sam nie mogłem wyjść z podziwu jakim cudem to wszystko zaczyna układać się tak, jak sobie zaplanowałem. Tylko w tym roku poprowadziłem 5 szkoleń, gdzie przeszkoliłem ponad 300 osób. Dla mnie to nie lada wyczyn i wierzę, że ściśle wyznaczony cel i wiara w jego osiągnięcie przybliżyło mnie do realizacji marzenia.

Nie pytajcie mnie od strony technicznej jak działa prawo przyciągania, bo nie mam pojęcia. Wiem tylko, że od kiedy zacząłem głęboko w nie wierzyć i ukierunkowywać swoje myśli w stronę tego czego naprawdę pragnę, zamiast tego co jest złe/negatywne/beznadziejne – moje życie się zmieniło.

Kiedy zapragnąłem otaczać się wspaniałymi ludźmi, którzy mają podobne podejście do mojego – nagle wychodząc na różnego rodzaju imprezy/spotkania/wydarzenia, zacząłem trafiać na osoby o podobnym podejściu do mojego. Jak to się stało? Nie wiem.

Również na przestrzeni relacji damsko-męskich zaczęło układać mi się całkiem dobrze w momencie kiedy na swojej białej tablicy opisałem kobietę, jaką chciałbym spotkać. Jakim cudem takie rzeczy mają miejsce? Nie mam pojęcia, ale wiem, że działa.

Konkluzja

Prawo przyciągania działa, jednakże, nie możesz siedzieć bezczynnie na 4 literach i oczekiwać, że wszechświat zrobi coś za Ciebie. Jeśli sprecyzujesz swój cel i zaczniesz robić wszystko, żeby dany cel osiągnąć z pewnością to osiągniesz. Jeśli nadal jednak nie podejmiesz żadnego działania i będziesz poświęcać czas i energię na narzekanie i malkontenctwo, z pewnością takie właśnie będzie Twoje życie – negatywne, nudne i pozbawione barw.

Skrajności. Tak bardzo je uwielbiamy. Wokół widzę dziesiątki osób, które podążając swą ścieżką rozwoju zmieniają swe nastawienie niczym chorągiewka na wietrze. Nie neguję tego. Sam kiedyś uwielbiałem skrajności jednak uświadomiłem sobie, że życie musi zachować formę zdrowego balansu.

Skrajności w podejściu do miłości

Weźmy dla przykładu związki. Ile osób czytających ten artykuł miało kiedykolwiek zawód miłosny? Chyba każdy lub prawie każdy. Kiedy jesteśmy młodzi, myślimy, że miłość to motylki w brzuchu, że kobiety to księżniczki a mężczyźni to rycerze na białym koniu. Pamiętasz kiedy pierwszy raz spotkałeś/-aś osobę, w której się zakochałeś/zakochałaś? Ogromna fala uczuć, pierwsze zakochania, miłosne SMS’y a tu nagle nieoczekiwanie pojawia się zawód miłosny. Nasz Romeo/Julia przestaje odpisywać, urywa się kontakt i pozostaje płacz wraz z kilkutygodniową depresją. Dlaczego nas zostawił? Dlaczego ja nie mam szczęścia w miłości? Dlaczego przytrafiło się to akurat mi? Wiele osób zadaje sobie takie pytanie i jest to pierwsza faza – rozpacz. Kiedy wypłaczemy morze łez zaczyna się druga faza polegająca na wyciągnięciu wniosków, kiedy to wiele osób wybiera skrajne opcje. Skoro on mnie nie pokochał to z pewnością żaden facet nie potrafi tego zrobić. Miłości nie ma. Będę zimną suką i pokażę wszystkim facetom, że nikomu więcej nie dam się skrzywdzić. Ciepła kobieta z otwartym sercem zmienia się o 180 stopni w zimną sukę, sądząc, że odcięcie uczuć jest rozwiązaniem. Facet, który pragnął jedynie kochać, uświadomił sobie, że kobiety nie zasługują na uczucia.

Od imprezowicza do pracoholika

Weźmy chociażby pod uwagę karierę zawodową. Nasza literacka postać w liceum i na studiach bawi się w najlepsze. Jest postrzegana jako dusza towarzystwa i nie stroni od alkoholowych trunków. Podpisuje listę obecności na każdej imprezie, poznaje masę nowych osób i beztrosko żyje na koszt rodziców. Nie myśli w ogóle o przyszłości, karierze, nie ma nawet pomysłu na życie. Liczy się tylko obecna chwila oraz jak największa ilość doznań. Kiedy mijają studia i dana osoba wypływa na pełne morze rynku pracy, widzi, że dla świeżo upieczonego studenta nie ma jakichś dobrych stanowisk i musi włożyć wiele pracy w to, by awansować na dobrze płatne stanowisko. Zaczyna się praca po 10h dziennie, tylko po to by przypodobać się szefowi i zostać docenionym w formie awansu czy podwyżki. Korporacja uczy naszego bohatera, że w życiu najważniejsze są pieniądze, ponieważ są przepustką do lepszego życia. Dawne kontakty ze studiów zostają zaniedbane, bo przecież lepiej wziąć dodatkowe nadgodziny, aniżeli spotkać się z mniej ambitnymi osobami rozmawiając przy zimnym piwie. Stres narasta, a nasza postać literacka z beztroskiego, imprezowego osobnika zmienia się w sfrustrowanego, przepracowanego pracownika korporacji.

Uwielbiam słodycze, ale jestem na diecie..

Diety to również idealny przykład. Jak wiele znasz osób, które żyją skrajnościami i w momencie kiedy są na diecie ucinają prawie wszystkie produkty, które – nie daj Boże – mogłyby ich przyprawić o dodatkowe kilogramy? Z pewnością wiele. Etykietka 'diety’ nakazuje ludziom katować się przez najbliższy miesiąc czy dwa jedząc nieziemsko zdrowe, lecz niesmaczne produkty. Bycie na rygorystycznej diecie jest skrajnością, ponieważ zazwyczaj po zejściu z diety ludzie wracają do starych nawyków żywieniowych. Efekt jo-jo jest bardzo popularny przede wszystkim przez to, że ludzie popadają w skrajności. Nie jestem dietetykiem, ale na mój racjonalny umysł odmawianie sobie jakichkolwiek przyjemności żywieniowych przez czas diety, tylko po to, by osiągnąć dany efekt, a zaraz po osiągnięciu celu znów wrócić do starych nawyków żywieniowych – nie ma sensu. Jeśli lubimy słodycze, zjedzenie czegoś niezbyt dużego raz na jakiś czas nie zburzy nam efektów.

Zdroworozsądkowe wnioski

Co pokazują nam wszystkie trzy powyższe sytuacje? Przede wszystkim to, że żadna ze skrajności nie jest dobra. Zmienianie się z czułego, kochającego faceta w zimnego drania być może na krótki czas poprawi nam relacje z kobietami, ale pomimo tego, że będzie w ich życiu dużo nie uda nam się zbudować głębokiej relacji z żadną z nich, jeśli nie otworzymy się przed drugą osobą. Nie popieram żadnego ze stanowisk, bo zarówno żebranie o uczucia, jak i absolutne odcięcie jakichkolwiek uczuć – nie jest dobre. Kluczem jest odnalezienie zdrowego balansu, który w pełni reprezentuje nasze stanowisko i jest mieszanką różnych podejść jakie reprezentowaliśmy przez całe swoje życie.

Rygorystyczna dieta to również strzał w kolano. Po miesiącu abstynencji od czekoladowych batoników czy od coca-coli, z pewnością schudniemy. Kilogramy pójdą w dół, a w raz z nimi wzrośnie nasza frustracja w momencie kiedy będziemy mieć nieodpartą ochotę na coś słodkiego. Dieta niestety nie pozwala nam zjeść nawet najmniejszego okruszka czegoś słodkiego, toteż większość z osób będących na rygorystycznej diecie sięgnie po słodkości tuż po zakończeniu ścisłej diety. Nieodparta chęć jedzenia słodyczy będzie silniejszym pragnieniem, aniżeli zdrowe odżywianie, a w konsekwencji tego, szpinak czy inne warzywa zostaną wyparte przez czekoladę i gazowane napoje.

A przecież można połączyć jedno i drugie. Jesteśmy tylko ludźmi i nic co ludzkie nie jest nam obce. Każdy z nas chce kochać, ale uczucia trzeba przede wszystkim szanować i powierzać osobom, które szanują nas. Słodki batonik raz na jakiś czas czy puszka gazowanego napoju nie powinny gościć w naszych lodówkach zbyt często, jednakże spożycie któregoś z powyższych produktów nie oznacza końca naszej dobrej sylwetki.

Gwarancją stabilności naszych działań jest odnalezienie złotego środka i spójne życie wraz z naszymi wewnętrznymi zasadami.

PS. Wypełniłeś ostatnią ankietę odnośnie najbliższego szkolenia?

PS2. Przyjdź i posłuchaj mojego wystąpienia 16.11.2013 w Lublinie! Więcej informacji tutaj.

Bardzo dużo ludzi cierpi na syndrom słomianego zapału, który jakiś czas temu był opisywany na blogu. Z racji tego, iż wiosna zawitała do naszego pięknego kraju nad Wisłą, wielu ludzi budzi się z zimowego letargu z głową pełną pomysłów jak i większą dozą chęci na zrobienie czegokolwiek. To właśnie teraz wielu z Was będzie planowało genialne strategie dotyczące własnej sylwetki czy poprawienia swoich kontaktów z innymi ludźmi. Niestety, z rozmów z dużą ilością ludzi wynika, iż bardzo mały odsetek ludzi osiąga tak naprawdę to o czym marzy. Co jest tego przyczyną?

3 największe błędy przy podejmowaniu nowego wyzwania:

  1. Emocjonalna motywacja, czyli WOW, mogę wszystko!
    Czy skądś znasz wspaniałe slogany marketingowe pod tytułem „Z naszą dietą schudniesz 10 kilo w 2 miesiące! 99% skuteczności! „Nasza firma uczyni Cię miliarderem!” „Wspaniały pomysł na biznes, pieniądze zarabiają się same!” „Nasz ebook sprawi, że kobiety same będą prosić Cię o numer telefonu!” ? Takie właśnie oto przekazy reklamowe skutecznie działają na ludzi, ponieważ działają na nasze emocje. Emocje mają to do siebie, że mają OGROMNY wpływ na naszą motywację jak i stan ogólnego samopoczucia.Teraz pewnie wiele osób się zdziwi, że to powiem ale……chciałbym, żebyś tego unikał/-a. Chciałbym, żebyś unikał efektu wielkiego WOW!! To zadziała! Moje życie się odmieni! W końcu przestanę jeździć 15 letnim Golfem i kupię sobie Mercedesa! Wielokrotnie to przerabiałem na własnej skórze i zauważyłem, że ilekroć euforyzowałem się na myśl o nowym przedsięwzięciu o tyle za kilka dni, kiedy moje emocje się uregulowały myśl o wspaniałym biznesie odchodziła w zapomnienie. Jeżeli byłeś/byłaś na jakimś szkoleniu z rozwoju osobistego lub motywacji z pewnością czułeś/-aś przypływ endorfin. W końcu wszystko zaczęło Ci się wydawać niesłychanie proste, osiągalne, mierzalne, namacalne. Za pomocą kilku godzin warsztatów stałes/-aś się maszynką do realizacji celów i nigdy więcej motywacja nie będzie Ci potrzebna.Czyżby?Zarówno z własnego doświadczenia jak i innych, wynika, że ’emocjonalna motywacja’ czyli uczucie: „Jestem Bogiem, mogę wszystko” znika równie szybko jak przyszło.

Uzyskaj dostęp do pełnej wersji artykułu, klikając w przycisk „Pay with a Tweet”. Zostaniesz przeniesiony do strony, gdzie za pomocą kilku kliknięć udostępnisz wpis na Facebooku a w zamian za to, otrzymasz dostęp do całego artykułu.

[iframe src=”http://www.paywithatweet.com/dlbutton03.php?id=1f34f51b5b8070a857c90c37868de388″ name=”paytweet_button3″ width = „292px” height = „48px” scrolling=”No” frameborder=”no” id=”paytweet_button3″]

Ważne jest by nigdy nie przestać pytać. Ciekawość nie istnieje bez przyczyny. Wystarczy więc, jeśli spróbujemy zrozumieć choć trochę tej tajemnicy każdego dnia. Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać nie potrafi żyć. A. Einstein

Odkąd pamiętam, zawsze byłem ciekawy wszystkiego co mnie otacza. Ludzie, maszyny, świat, przyroda… Z opowieści mojej mamy wynika, że przez całe swoje dzieciństwo, nigdy nie przestawałem pytać nawet o najbardziej abstrakcyjne rzeczy takie jak „Gdzie chowa się światło gdy zamyka się lodówkę?”. Przyznaję, moja mama miała o wiele cięższą „pracę” niż niejedna kobieta pracująca fizycznie, ponieważ miała upierdliwego syna, który zasypywał ją milionem pytań. Co to jest? A po co? A skąd to? A dlaczego? A kiedy i kto? Całe szczęście moi rodzice nie wylądowali przeze mnie w wariatkowie i udało im się odchować syna, który z czasem zaczął zadawać coraz mniej pytań, ponieważ pewnego pięknego dnia otrzymał stały dostęp do Internetu, gdzie odpowiedzialność za odpowiadanie pytań przejęła wyszukiwarka Google.

Ważne jest wychowanie, ale to nie wszystko

Z perspektywy czasu widzę, że moja nieposkromiona ciekawość świata, która okazuje się nie mieć końca jest przede wszystkim zasługą moich kochanych rodziców. Rodzice przyzwyczaili mnie do tego, że dostaję odpowiedź na każde pytanie, a było ich na prawdę mnóstwo. Mój tata potrafił mnie zainteresować nawet takimi rzeczami jak prąd elektryczny lub budowa silnika spalinowego. Ten głód ciekawostek został do dziś i zgłębiam dosłownie wszystko co wydaje mi się interesujące.

Spróbować windsurfingu? Czemu nie! Polecieć do Amsterdamu na kilka dni z kilkudziesięcioma euro w kieszeni? Czemu nie! Rozpętać dyskusję na studiach, kiedy cała aula patrzy właśnie na Ciebie? Czemu nie! Podejść do nieznajomej kobiety, bo Ci się spodobała? To wszystko zasługa ciekawości tego, co przyniesie dana konkretna czynność. Nie pozwól jej w sobie umrzeć.

Zauważyłem, że duża część osób nie potrafi zrozumieć kompletnie mojego toku myślenia. Być może jest to chore, że moim ulubionym gatunkiem filmów (poza gangsterskimi) są filmy dokumentalne, ale ciekawość poznania świata jest u mnie cholernie silna. Nie lubię oddawać decyzji w ręce specjalistów chyba, że sprawa jest na prawdę poważna. Przed każdym pójściem do lekarza czytam w Internecie co mi może być, jakie leki mogą mi pomóc, jak naturalnymi sposobami mogę się pozbyć problemu. Nawet na głupią wizytę do lekarza przychodzę przygotowany, niejednokrotnie tylko po to by utwierdzić się w swoim własnym przekonaniu i otrzymać receptę.

Wszystko co mnie otacza jest CIEKAWE!

Pamiętam kiedy przyjechałem do Warszawy, mieszkałem dość daleko od swojej szkoły (jakies 40 minut jazdy tramwajem) i kiedy nie miałem pod ręki żadnej książki, starałem się zrozumieć, jak logistycznie działają wszystkie światła ustawione po drodze przez te kilkanaście przystanków. Sprawa podobała mi się do takiego stopnia, że potrafiłem oszacować z niemalże 100% prawdopodobieństwem za ile sekund zapali się zielone światło, kiedy przejdą piesi, a kiedy zapali się strzałka w lewo. Było to dla mnie tak fascynujące zajęcie, że z czasem przerodziło się w nawyk i… tak już zostało. Znam wszystkie światła w swojej okolicy, wchodzę kilka sekund wcześniej na ulicę, bo wiem, że nikt nie przejedzie, ponieważ u tych z naprzeciwka pali się czerwone światło a u mnie za sekundę zaświeci się zielone. Pewnie skończy się to kiedyś potrąceniem przez autobus lub ciężarówkę, ale jak na razie zabawa mi się podoba.

Pytania dają odpowiedzi, odpowiedzi motywują do działania

Jeśli jesteś ciekaw świata, świat pokaże Ci swoje prawdziwe oblicze. Gdybym nie był ciekawską osobą, w życiu nie założyłbym tego bloga, bo i po co? Nie interesowałoby mnie to, żeby napisać pierwszą notkę, uczestniczyć w pierwszym seminarium czy też zwiedzić pół Europy. Kiedy człowiek nie potrafi rozbudzić w sobie prawdziwej ciekawości poznania świata, jego życie staje się rutynowe, a kreatywność umiera śmiercią naturalną. Cały proces rozwoju kreatywności opiera się przede wszystkim na zadawaniu odpowiednich pytań. Jasne, są takie dni, kiedy usiądę do komputera i doskonale wiem co napisać jako notkę na bloga. Takie powiewy twórczej weny się zdarzają i byłoby wspaniale gdyby były zawsze – ale tak niestety nie jest. Na szczęście, kreatywność można w sobie rozbudzać za pomocą zadawania odpowiednich pytań.

Większość rzeczy, których używamy w życiu codziennym jest owocem ogromnej ciekawości wynalazców. Uwierz mi, że żadnemu z nich nie chciałoby się podejmować trudu opracowania jakiejś innowacji gdyby ich to nie ciekawiło. Namnażanie pytań w swojej głowie zmusza do uzyskania odpowiedzi, to kreuje niekończący się proces rozwoju świata. Co się stanie jeśli do X dodam Y? Co się stanie jeśli podłącze to do prądu? Co jeśli odejmę kilka elementów?

Każdy z nas jest swojego rodzaju wynalazcą. Wszyscy mamy potencjał do tworzenia, lecz nie każdy go wykorzystuje.

Bądź ciekawy świata, nigdy nie przestawaj pytać. Kluczem do kreatywności jest ciągłe zadawanie odpowiednich pytań, tak jak napisałem w cytacie na początku artykułu.

 

Każda wielka podróż zaczyna się od jednego, małego kroku…

Jedną z moich ulubionych książek, które polecam moim czytelnikom jest „Droga
Kaizen“ Roberta Maurera. Niewielka książka, którą bardzo dobrze i „lekko“ się
czyta, pokazuje jeden z najprostszych sposobów podejścia do wdrażania trwałych
zmian w sobie i swoim życiu, który na zawsze zmienił m.in. moje nawyki.
Od kiedy zdałem sobie sprawę z tego, jak pomocna okazuje się ta filozofia w życiu
codziennym, zacząłem dzielić się nią z rodziną, przyjaciółmi oraz czytelnikami mojego bloga.

Niecały miesiąc temu zadzwonił do mnie jeden z moich znajomych, któremu
wielokrotnie wcześniej doradzałem w kwestii poprawy swojego wizerunku i życia. To młody, dynamiczny facet, który uwielbia modę i ma głowę pełną pomysłów. Niestety ostatnio czuł się trochę wypalony i nie potrafił znaleźć żadnej inspiracji dla siebie. Innymi słowy – stracił uczucie radości z bycia stylowym facetem. Jednocześnie prowadził on bardzo intensywny tryb życia – studia, treningi, różnego rodzaju projekty i inne zajęcia, które rozwijały jego pasje – wszystko to pochłaniało mu wiele godzin. Powiedziałem mu, żeby zastosował dla siebie krótkie ćwiczenie. Codziennie, przez około 30-60 sekund ma znaleźć dla siebie w sieci zdjęcie, które będzie dla niego inspiracją. Zgodził się i powiedział, że to zrobi. Niecały tydzień temu odezwałem się do niego. Powiedział mi, że weszło mu w nawyk codzienne wyszukiwanie inspirującej stylizacji w swoim laptopie lub smartfonie między swoimi zajęciami. To spowodowało, że miał setki pomysłów na nowe zestawienia. Dokupił sobie kilka brakujących elementów jego garderoby, które pozwoliły mu na stworzenie kilkudziesięciu unikalnych stylizacji – wszystko dzięki prostemu, jednominutowemu nawykowi!

Kiedy z kolei byłem u innego znajomego i zobaczyłem jego szafę, byłem zszokowany. Miał on więcej niesamowitych rzeczy ode mnie! Spytałem go: „Jak do cholery zbudowałeś taką imponującą garderobę?“ Odpowiedział mi: „Nie zajęło mi to aż tak wiele wysiłku i czasu. Przynajmniej raz w tygodniu, po pracy, zaglądam do jednego sklepu z ubraniami by rozejrzeć się na chwilę. Zazwyczaj kończy się to na kupieniu czegoś taniego, jak dodatek, jedna koszula lub para spodni. W taki sposób buduję moją garderobę.“

Policzmy: 1 rzecz tygodniowo daje 4 nowe rzeczy w miesiącu i 52 rzeczy w roku!
Nawet jednorazowe, potężne zakupy nie sprawią, że w szafie będziesz mieć ponad 50
rzeczy więcej. Warto zauważyć, że mój znajomy nie kupuje drogich rzeczy, ale takie,
na które może sobie pozwolić raz w tygodniu. Jeśli potrzebuje czegoś droższego,
wtedy oczywiście to kupi – utrzymuje jednak standardowy progres w poprawie
swojego stylu. I jest jednym z najbardziej stylowych ludzi jakich znam!

Potęga nawyków

Większość stylowych osób osiąga swój wysoki poziom metodą małych kroków. Nie
potrzeba im do tego zbyt wiele wysiłku. Posiadają wdrożone w swoje, regularne nawyki, które są mało skomplikowane – tak jak mycie zębów. Czasami widzimy znajomych, którzy kupują np. nowe buty i jednego dnia wyglądają w nich świetnie, ale potem nie mają już pomysłu na zestawienie ich z innymi rzeczami i niestety, popadają w przeciętność.

Inni z kolei (jak mój znajomy) stopniowo, regularnie i cierpliwie poszerzają swoją
garderobę. Koncentrują się nie na jednorazowym, ale na długofalowym efekcie i
z każdym dniem wyglądają bardziej stylowo.

Większość z nas wie, że jeśli musimy osiągnąć duży cel, pomocne jest rozbicie
go na kilka mniejszych, łatwiejszych do pokonania kroków. Wiadomym jest, że
chcemy osiągać nasze cele tak szybko, jak to tylko możliwe. To sprawia, że czasem
czujemy zniecierpliwienie i frustrację z tego powodu, że nasze „drobne kroczki“
są jeszcze odległe od finalnego celu. Często właśnie przez to nie robimy stałych
postępów. Zupełnie podobnie ma się sprawa, jeśli chodzi o postanowienia noworoczne. Mnóstwo osób postanawia po świętach i sylwestrze zrzucić zbędne kilogramy i poprawić swoją sylwetkę. Z tego powodu większość siłowni i klubów fitness przechodzi w styczniu prawdziwe oblężenie, ale 50% ludzi zapisanych zwykle nie jest w stanie dotrwać do lutego. Bardzo łatwo jest ulec początkowej ekscytacji i postawić pierwszy krok, ale utrzymanie tempa „startowego“ jest prawie niemożliwe dla większości.

Szacunek do swojego czasu i energii

W swoim życiu nauczyłem się, że ludzie nie przykładają wagi do czasu i miejsca, jeśli chodzi o wykonywanie stałych postępów w zmienianiu swojego życia na taki, jaki chcą.Przeceniają również swoją energię, w wyniku czego marnują ogromne pokłady energii, które mogliby wykorzytać o wiele bardziej efektywnie dla siebie.

Niektóre cele osiąga się w błyskawicznym tempie, ale przez większość swojego życia
będziesz brać udział w swoistym maratonie. To powoduje, że musisz przestawić się
na tryb maratończyka. Podczas olimpiady warto obejrzeć maraton i dostrzec, w jaki
sposób swoje siły rozkładają maratończycy. Zaczynasz działać powoli, ale potem
wchodzisz w stały rytm „biegowy“. Możesz słuchać i obserwować swoje ciało,
myślisz o tym jak najlepiej rozłożyć swoje siły na resztę „biegu“.

Największym problemem, który dotyka ludzi jest to, że przez zdecydowaną
większość czasu są oni w trybie „sprinterskim“. Podchodzą oni w ten sposób
do wszystkiego i bardzo szybko „spalają“ w ten sposób swoją energię, czas i
motywację. Skupianie się na stopniowych postępach naturalnie wprowadza nas w
tryb „maratoński“ – nie myślimy o natychmiastowym efekcie, ale skupiamy się na
długoterminowej skuteczności danego nawyku. Na takiej zasadzie opiera się działanie filozofii Kaizen.

4 powody, dla których warto korzystać z filozofii Kaizen:

  1. Masz przestrzeń i czas do wypróbowania skuteczności działania kroków, które podejmujesz.
  2. Utrzymujesz równowagę życiową z pożytkiem dla długoterminowego rozwoju osobistego.
  3. Omijasz negatywny stres, strach i utratę energii, skupiając się na motywowaniu się do parcia naprzód.
  4. Wraz ze wzrostem doświadczenia zaczynasz mądrzej gospodarować swoją energią i czasem, ciesząc się przy tym ze swojego rozwoju.

Rozwijanie swojego stylu z Kaizen:

Wiele osób zadaje mi pytania typu: „chcę, aby raz na zawsze mój styl stał się doskonały, ale naprawdę nie wiem od czego powinienem zacząć, co powinienem zrobić??“

Jedyną właściwą odpowiedzią na to jest zawsze stworzenie solidnych fundamentów
dzięki stosowaniu drobnych, rozwojowych kroków w kierunku poprawy – niech najpierw pewne rzeczy wejdą nam w nawyk, zamiast od razu, gwałtownie robić zmiany.

Słowo klucz – WYTRWAŁOŚĆ

Najlepszym sposobem na zastosowanie podejścia kaizen w celu rozwijania własnego
stylu jest rozpoczęcie od prostego, małego kroku, który należy praktykować regularnie i konsekwentnie, by poprawić swój wizerunek. W celu ominięcia mentalnych blokad,
lenistwa i pokrastynacji należy zobowiązać się do zadań, które można wykonywać codziennie. Dlatego powinny to być proste czynności, które będziesz w stanie
wykonać nawet, gdy masz słabszy dzień i mniej motywacji oraz energii. Spróbuj sam i przetestuj swoją wytrwałość, zaangażowanie i konsekwencję przez 30 dni/miesiąc/4 tygodnie (jak wolisz), a potem zdecyduj, czy chcesz kontynuować wdrażanie danego nawyku w swoje życie poprzez zwiększanie jego intensywności.

Poniżej przedstawiam Ci kilka przykładów nawyków (ściśle związanych ze stylem),
w które możesz się zaangażować:

  • przeglądanie zdjęć modowych codziennie przez 2 minuty,
  • kupowanie jednej rzeczy do garderoby w tygodniu,
  • raz w tygodniu wejście do ulubionego sklepu z odzieżą na 1 minutę,
  • 20 pompek każdego ranka,
  • raz w tygodniu regulowanie brwi,
  • psiknięcie się raz perfumem przed wyjściem z domu,
  • próbowanie codziennie jednego, nowego zestawienia swoich ubrań,

Są to niewielkie kroki i czynności, ale gwarantuję, że jeśli uda Ci się wdrożyć je w
życie, zrobisz ogromne postępy w stosunku do innych osób. To jedynie sugestie/
propozycje (równie dobrze możesz wymyślić coś własnego) – ale dla większości
ludzi nie wymagają zbytniego zaangażowania i wysiłku. Oczywiście czasami
może się zdarzyć, że w zależności od planu dnia, obowiązków i sytuacji życiowych może być to trudne do realizacji (np. podróż służbowa) – ale to normalne sytuacje, które się zdarzają. Zacznij powoli, a jeśli w którymś momencie poczujesz, że nie dajesz sobie z z tym rady – zwolnij i zmniejsz intensywność (np. zrób sobie kilka dni przerwy a potem 2 minuty przeglądania zdjęć zredukuj do jednej minuty). Tak samo sprawa ma się z próbowaniem nowej kombinacji strojów. Jeśli sprawia Ci to kłopoty – staraj się codziennie zakładać inną koszulę lub parę spodni (nawet zamiennie). Możliwe, że dzięki temu odkryjesz całkiem nowe zestawienie swoich ciuchów!

Eliminacja wymówek z Kaizen:

Poniżej przedstawiam jedne z najczęstszych wymówek i „pułapek“ dla większości z nas, a także kroków kaizen, które im przeciwdziałają:

1. „Nie mam pieniędzy, by kupić sobie teraz ubrania/akcesoria“

Zbadaj dokładnie swoje wydatki. Bardzo możliwe, że zdasz sobie sprawę z tego, iż
wydałeś więcej pieniędzy na imprezie w ostatni weekend niż zwykle wydajesz na
zakup ubrań. Jeśli nie masz budżetu na ubrania – stwórz taki specjalnie dla Twoich
potrzeb. Uświadomisz sobie dzięki temu, że można dokonać znaczących zmian w
swojej garderobie za pomocą drobnych dodatków kosztujących 10zł lub koszul za
20-40zł. Spróbuj zobowiązać się do odkładania 5zł dziennie „na styl“ do skarbonki,
a potem kupić sobie nową rzecz na koniec każdego miesiąca (jeśli nie jesteś w stanie
odkładać 5zł dziennie, zacznij od 1-2zł). Wyobraź sobie, ile dzięki temu Twoja
garderoba może zyskać!

2. „Nie mam czasu na zakupy“

Nie musisz przeznaczać na nie całego dnia. Po przeczytaniu tego artykułu, znajdź
swój ulubiony sklep odzieżowy w internecie i sprawdź, co nowego pojawiło się
w tym sezonie. Możliwe, że coś Ci wpadnie w oko i to kupisz. Albo następnym
razem, gdy będziesz w pobliżu Twojego ulubionego sklepu zajrzyj tam na 30 sekund.
Przymierz jedną rzecz. Jeśli coś dla siebie wybierzesz, możesz dokonać mądrego zakupu i uświadomić sobie: „Wow, to było naprawdę łatwe!“

2 tygodnie temu chciałem iść na zakupy, ale po długim dniu w pracy byłem bardzo zmęczony i chciałem iść prosto do domu. Przypomniałem sobie jednak, że „jakikolwiek postęp jest lepszy niż żaden“ i zmotywowałem się do odwiedzenia
jednego z moich ulubionych sklepów na zaledwie 30 sekund. Powiedziałem
sobie: „jeśli nic mi się nie spodoba, po 30 sekundach wychodzę“. Zobaczyłem
jednak świetną, granatową marynarkę – taką jakiej szukałem. Przymierzyłem ją i natychmiast kupiłem. Trwało to wprawdzie dłużej niż 30 sekund, ale nabyłem jeden z moich najważniejszych elementów garderoby, który często noszę. Czasami zaledwie 30 sekund wystarczy, żeby wykonać ogromny skok naprzód.

3. „To trudne i pochłania wiele wysiłku“

Uświadom sobie jedno: nie musisz NIC robić. Chcesz tylko stale poprawiać swój styl,
bez względu na tempo. Prawda jest taka, że często nasze dzienne harmonogramy są bardzo napięte i w pewnym momencie możemy się „zapuścić“ i nie przykładać
się bardzo do tego, co i w jaki sposób nosimy. Decydujemy się na minimum wysiłku, którego potrzebujemy. Faktem jest jednak to, że gdy świetnie wyglądamy, czujemy się
pewni siebie – a to oznacza pewne i skuteczne działanie w pracy/na uczelni. Bycie
najlepszą wersją siebie ma również duży plus w momencie, gdy natrafiamy np.
na piękną kobietę. Czujemy się bardziej komfortowo w swoim ciele – a to zwiększa
nasze „szanse“ na dostrzeżenie i zrobienie dobrego wrażenia. Warto o tym pamiętać!

4. „chciałbym poprawić swój styl, ale czuję się przytłoczony“

Poświęć zaledwie 30 sekund dziennie, przeglądając magazyny modowe lub
internetowe sklepy odzieżowe – tak przez 30 dni. Jeśli okaże się, że 30 sekund na dobę to za dużo dla Ciebie – spróbuj 10 sekund. Poważnie. To wystarczająco dużo czasu, by spojrzeć na jedno zdjęcie. Te kilka sekund dziennie wyrobi w Tobie gust (poczucie tego, co lubisz a za czym nie przepadasz). To o wiele bardziej skuteczna metoda w dłuższym terminie, niż żmudne przeglądanie katalogów i magazynów mody – zwłaszcza, gdy masz na to mało czasu. Spróbuj sam i udowodnij mi, że się mylę.

Testowanie kaizen w swoim życiu

Możliwe, że dla większości z Was ta koncepcja wydaje się trochę wyświechtana.
Każdy z nas motywuje się inaczej, niektórzy z nas (tak jak ja) są cały czas żądni
wielkich wyzwań i „nie mają czasu na takie drobiazgi”. Mimo wszystko zdecyduj się na wypróbowanie tej filozofii, a gwarantuję – zmieni się Twoje życie. Niech nikt nie zrozumie mnie źle. Tu nie chodzi o specjalne spowalnianie swoich postępów na drodze do ostatecznego celu. Twoim zadaniem powinno być robienie stałych, regularnych postępów i wyrabianie w sobie pożytecznych nawyków, które staną się po pewnym czasie automatyczne i przyjemne. Wraz z postępami należy regularnie zwiększać „intensywność“ nawyków tak długo, jak długo gwarantuje to regularny progres w rozwoju.

Innymi słowy – stale przyj naprzód i staraj się uzyskiwać o lepsze efekty w krótszym czasie, poprzez stałe zwiększanie swojej wydajności, ale pamiętaj, że życie to swoisty „maraton“, a większość Twoich życiowych celów będzie wymagać utrzymania
tempa trwającego wiele lat po to, aby dostać się na wymarzony poziom i osiągnąć
założony cel!

Autorem artykułu jest Filip, założyciel www.elegantic.pl

Czytając temat tego wpisu, pewnie zastanowiłeś się przez chwilę czy autor jest oby na pewno trzeźwy po długiej majówce. Bądź bezmyślny? Jak takie herezje można głosić na blogu rozwojowo-motywacyjnym? Ok, żeby nie przedłużać i nie trzymać Cię czytelniku w niepewności – zacznijmy od początku. Bez zbędnej, czczej gadaniny zadaj sobie szczere pytanie – ile jest spraw, które dostały etykietę 'zrobię to później’, ’zajmę się tym jutro’, ’najpierw odpocznę, później to zrobię’? Z pewnością masz takich spraw kilka, kilkanaście a rekordziści odwlekania pewnie około kilkadziesięciu. Continue reading →

Drodzy Państwo, uprzejmie informuję, że wraz z dniem dzisiejszym ogłaszam konkurs. Kreatywny konkurs dla każdego, a dla najlepszych nagrody.

Na czym będzie polegał konkurs?

Z pewnością w życiu przytrafiły Ci się sytuacje kiedy musiałeś/-aś wykazać się ogromną odwagą. Właśnie w tym momencie musiałeś/-aś schować swój strach do kieszeni i zmotywowanym, pewnym siebie krokiem przystąpić do działania.

  • Twoim zadaniem będzie napisanie artykułu w którym opiszesz swoje wrażenia, kiedy zrobiłeś coś niesamowitego. Coś co zapamiętałeś na długi czas. Coś co wymagało od Ciebie ogromnej dawki motywacji.
  • To jedna z tych chwil, kiedy musisz zachować zimną krew i zmotywować się do działania.
  • Skok ze spadochronem, skok na bungee, jakaś inna ekstremalna sytuacja z waszego życia, podejście do kobiety na ulicy 🙂
  • Napisz dlaczego to zrobiłeś, jak się czułeś przed wykonaniem danego zadania, jak się czułeś tuż po wykonaniu, co Cię motywowało.
  • Bądź kreatywny!

W jakiej formie ma być artykuł?

Artykuł w formie historii opowiadaną z punktu widzenia pierwszej osoby. Długość bez znaczenia. Zdjęcie mile widziane. 🙂

Kto ocenia?

Jury jednoosobowe, oczywiście jak najbardziej obiektywne, czyli.. JA. 🙂

Kto wygra?

Wygra autor historii, która będzie napisana w najbardziej porywający sposób. Zaintryguj mnie, zaciekaw, pokaż jak niesamowita była to chwila w Twoim życiu. Daj ponieść się emocjom i stwórz arcydzieło!

Jakie są nagrody?

Na to wszyscy czekali. Wygrywają 3 pierwsze miejsca.

  • 1 miejsce – publikacja wpisu na blogu + promocja w Social Mediach + mailing + prywatna konsultacja ze mną na Skype + Voucher o wartości 99zł do wykorzystania w serwisie Vitalia.pl na 30dniowy dostęp do usługi VitaMotywacja. więcej info na temat tej usługi tutaj.
  • 2 miejsce – publikacja wpisu na blogu + promocja w social mediach + konsultacja ze mną na Skype
  • 3 miejsce – publikacja wpisy na blogu + promocja w social mediach.

Wszyscy uczestnicy, którzy wezmą udział w konkursie otrzymają uścisk ręki autora jednego z największych blogów motywacyjnych – Motywacja-Blog.PL 🙂

Do kiedy trzeba przysłać artykuł?

Na artykuły czekam do 9.04.2012 do 23:59.

Gdzie wysyłać artykuły?

info@motywacja-blog.pl

Jeżeli macie jakieś pytania, pytajcie w komentarzach bądź mailowo!