Relacje z podróży

My, Polacy mamy strasznego kija w dupie. Biegniemy przez życie o wiele szybciej niż to konieczne, wrzucając sobie na plecy coraz większe ciśnienie, które tłumi w nas serdeczność, spontaniczną radość czy najzwyklejszy w świecie uśmiech. Jesteśmy do tego stopnia spięci, zestresowani i znerwicowani, że z wiekiem na naszych pomarszczonych twarzach maluje się zgorzknienie, złość i rozgoryczenie. Przypomnij sobie ten wpis, kiedy podczas stania w kolejce w supermarkecie ktoś wjedzie Ci w tyłek wózkiem w nadziei, że przyspieszy ten proces choćby o sekundę. Nadal chcesz rzucić we mnie zgniłym jajem?

Kilka dni temu wróciłem z południowych Włoch, regionu, na który północni włosi – nie trawiąc podejścia swych południowych rodaków – zwykli mawiać „Afryka”. Południowy Włoch zbytnio się nie spieszy, w sumie ciężko mu się dziwić skoro jest tak gorąco. Kasjerka nawet w klimatyzowanym sklepie skanuje produkty dość opieszale, rozglądając się od czasu do czasu po sklepie, jakby chciała wzrokiem skrócić kolejkę klientów. Umila sobie pracę wyśpiewując urwane sylaby piosenki granej co pięć minut w lokalnym radio, plotkuje ze współpracownicą obok niejednokrotnie wybuchając przy tym śmiechem czy ucina small-talk z rozmówcami włoskojęzycznymi.

Nie oszukujmy się, nie jest to modelowy przykład efektywności, który przypadłby do gustu właścicielom sieci supermarketów, ale czy z takim nie do końca poważnym podejściem tym ludziom nie żyje się po prostu lepiej? Wątpie, że ktokolwiek uwielbia pracę na kasie w supermarkecie, gdzie sznur produktów ułożonych na taśmie nie ma końca, a jedyną muzyką dla uszu jest rytm piknięć skanera kodów kreskowych.

Możemy mówić, że typowi południowcy to okropne lenie, a ich kraje pogrążone są w kryzysie, tyle, że z ich podejściem wypełnionym po brzegi uśmiechem, tańcem i śpiewem z pewnością ciężej o wypalenie zawodowe, zawał czy siwiznę od nadmiaru stresu w wieku lat 30.

Stojąc 13 marca, na chodniku tuż przed lotniskiem Chopina w Warszawie, nie wiedziałem czego się spodziewać. Myśl o tym, że za chwilę wsiądę w samolot, który zabierze mnie na drugi koniec świata, z jednej strony mnie ekscytowała, z drugiej zaś nie wiedziałem kompletnie co mnie czeka. Wiedziałem, że ta podróż odmieni moje życie, ale kim będę za miesiąc? Jak spojrzę na swoje życie? Jak zmienią się moje przekonania? Teraz z perspektywy dwutygodniowego pobytu w Polsce po moim powrocie, jestem w stanie przekazać Wam esencję tego, co zmieniło się we mnie po miesięcznym pobycie w Azji.

  1. Zaczniesz myśleć globalnie. 
    Pomimo tego, iż wcześniej podróżowałem po Europie to żaden z europejskich krajów nie otworzył mi tak szeroko oczu jak podróż na Filipiny. Jeśli miałbym to przedstawić na przykładzie, to Warszawa, czyli miasto w którym mieszkam porównam do bloku, a wylot do jakiegokolwiek europejskiego kraju będzie jak podróż po osiedlu, czymś co znasz doskonale. Podróż na inny kontynent był zupełnie nowym doświadczeniem. Inna strefa czasowa, inna waluta, inni ludzie, inne zachowania, inne wartości. Przed moją podróżą do Azji myślałem w kategoriach Polski, polskiego języka, polskich kobiet, polskiej kultury, polskiej mentalności. Nie wyobrażałem sobie życia w innym kraju, ponieważ żaden europejski kraj nie uwiódł mnie swoim wdziękiem. Filipiny i Singapur pokazały mi lepsze życie. Uśmiechniętych ludzi. Niższe ceny. Wspaniałą pogodę. Po raz pierwszy w życiu pomyślałem sobie: „Mógłbym tu żyć.”
  2. Zrozumiesz, że powiedzenie „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej” jest brednią. 
    Przed wylotem wydawało mi się, że jestem szczęśliwy w swoim kraju i nie dopuściłbym do siebie myśli o przeprowadzce za granicę. Pierwszy raz w życiu – pomimo tego, że nie było mnie prawie 30 dni -nie tęskniłem ani razu za swoją ojczyzną. Ba, nawet nie myślałem o Polsce, ani nie byłem zainteresowany tym co się tam dzieje. Spadł samolot? Rząd podnosi podatki? Wybaczcie, ale kompletnie mnie to nie obchodzi! Azjatyckie kraje codziennie podsuwały mi nowe rodzaje bodźców, przez które czułem, że moja podróż mogłaby trwać wiecznie.
  3. Uświadomisz sobie, że pogoda ma znaczenie.
    Pomimo tego, że nie uzależniam nigdy swojego samopoczucia od pogody, o tyle jestem w stu procentach przekonany, że nieustanne ciepło i promienie słońca mają wpływ na samopoczucie. Zdałem sobie sprawę, że gdyby w Polsce nie było zimy, dni byłyby długie a temperatura nie spadałaby poniżej 20 stopni – malkontentów było by z pewnością mniej. Na Filipinach jest ciągle lato. Ludzie chcą się socjalizować, wychodzić z domu, jeździć na plaże, kąpać się w morzu. Mało kto wybierze ciepły fotel przed TV kiedy za oknem pogoda aż sama zaprasza nas na dwór.
  4. Zrozumiesz, że wszędzie jest dobro i zło.
    Dużo mówi się, że na Filipinach jest niebezpiecznie. Że mordują. Porywają dla okupu. Gwałcą. Czy w Polsce tego nie ma? Uświadomiłem sobie, że wszędzie na świecie, każdego dnia dzieją się rzeczy dobre i złe. Ktoś się rodzi, ktoś umiera. Ktoś dostaje prace, ktoś traci pracę. Ktoś słyszy słowa: „Kocham Cię”, a ktoś inny słyszy po raz ostatni wystrzał kuli z pistoletu. To od Ciebie zależy na czym będziesz się skupiać. My Polacy nie doceniamy tego co mamy i nasza mentalność jest ukierunkowana bardziej w negatywnym kierunku aniżeli w pozytywnym.
  5. Spojrzysz inaczej na Polskę.
    Polska w porównaniu do Filipin jest o wiele bardziej bogatym i rozwiniętym krajem pod kątem ekonomicznym. Nasze Państwo w podstawowym stopniu zapewnia nam opiekę i edukację w postaci darmowej szkoły czy wizyty u lekarza. Na Filipinach szkoły są płatne, bezpłatna edukacja jest kompletnie bezwartościowa. Bez prywatnego ubezpieczenia lekarze pozwolą Ci umrzeć na ulicy, a kiedy stracisz pracę, rząd nie zapewni Ci nawet miesięcznego zasiłku. Unia Europejska w porównaniu do biedniejszych krajów azjatyckich troszczy się o swoich mieszkańców.
  6. Zauważysz ciemne strony polskiej mentalności.
    My Polacy mamy w sobie za dużo negatywnych emocji. Nosimy w sobie zazdrość, złość, gnuśność, markotność. Brakuje nam luzu. Kiedy idziesz do sklepu w Polsce, mało który pracownik sklepu się do Ciebie uśmiechnie. Suche: „Dzień dobry”, albo i nie, jeśli Pani za ladą ma zły dzień lub przerwałeś jej malowanie paznokci i raczyłeś przyjść zrobić zakupy. O uśmiechu możesz zapomnieć, a o pytaniu w stylu: „Jak Panu mija dzień?” – nawet nie można pomarzyć. Tam pracownik sklepu, który zarabia najniższą krajową się uśmiecha. Jeśli na pytanie „how are you?” odpowiesz z uśmiechem, będzie z Tobą kontynuował rozmowę. Śpiewają sobie pod nosem kiedy leci znana piosenka w radio. Śmieją się, otwierają drzwi przed klientem mówiąc: „Dzień dobry”, „Do widzenia zapraszamy ponownie!”. Taka podstawowa rzecz jak obsługa w sklepie sprawia, że czujesz się dowartościowany. Firma docenia to, że robisz zakupy właśnie u nich.
  7. Jeśli jesteś mężczyzną – dowartościujesz się.
    Kiedy spacerując ulicami Manili łapałem kontakt wzrokowy z filipinkami, praktycznie zawsze kończył się uśmiechem. Przez pierwsze kilka dni byłem w szoku i nie mogłem się do tego przyzwyczaić. Z czasem jednak przywykłem i na mej twarzy spontanicznie każdego dnia malował się uśmiech. Dla azjatyckich kobiet nie stanowi problemu, żeby jako pierwsza rozpocząć rozmowę z mężczyzną, zapytać się skąd jesteś, a na odchodne rzucić Ci komplement, że jesteś nieziemsko przystojny.
  8. Nigdy nie spędzisz wakacji w Polsce.
    Zaraz po powrocie z Filipin wybrałem się do Trójmiasta, gdzie spędziłem w weekend w Sopocie. Mając jeszcze świeży obraz tego, jak mogą wyglądać wakacje na Filipinach, stwierdziłem, że nigdy więcej nie wydam złamanego grosza nad polskim morzem. Za obiad z rybą zapłacisz 50zł, za kwaterę rodem z PRL’u 80zł/doba, a taksówkarze zedrą z Ciebie ostatni grosz, jeśli będziesz wracać nietrzeźwy z imprezy. Nad Bałtykiem temperatura wody osiąga maksymalnie 18 stopni w lipcu. Podziękuję, wybieram Azję, gdzie poza biletami lotniczymi – wszystko jest tańsze.

Cudowna wyspa położona niedaleko stolicy Filipin urzekła mnie swoim wdziękiem już od samego początku. Nie ma na niej zbyt dużo ludzi, woda jest czysta a zaspokojenie głodu w pobliskiej knajpie nie zrujnuje Twoich finansów.

Więcej w najnowszym odcinku vloga:


Przebywając na Filipinach mam wrażenie, że komputer czy Internet jest mi w zasadzie zbędny. Cały dzień można bez problemu wypełnić czynnościami z realnego życia, przez co moja aktywność na blogu nieco się zmniejszyła. Tak czy inaczej, zgodnie z tym co obiecałem publikuję dla Was wideo z Filipin!

Dziś publikuję pierwszy odcinek w którym dzielę się z Wami pierwszymi wrażeniami z pobytu w stolicy Filipin, Manili.



Wyobraź sobie, że pewnego dnia budzisz się i przeżywasz całe swoje życie jako niesamowicie atrakcyjna kobieta. Cała historia zaczęłaby się szczęśliwie od samego faktu, że moi rodzice – silne jednostki – przekazaliby mi najlepsze z możliwych genów. Urodziłbym się piękną, zdrową, atrakcyjną kobietą o której marzy większość facetów.

Szczęśliwy los na genetycznej loterii

Jesteś wygrany już na starcie. Od początku Twojego poczęcia, wszyscy dookoła mówią Ci, że jesteś piękna. Rodzice, kuzyni, nauczyciele, dziadkowie. „Cóż za piękna dziewczynka!” „Ale Ty masz śliczne włosy” „Jakie Ty masz śliczne oczy”. Patrząc w lustro w wieku lat kilku, jeszcze nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo szczęśliwy los na loterii wygrałaś. W przedszkolu chłopcy kokieteryjnie ciągają Cię za włosy, klepią w ramie, Pani faworyzuje, a Twoja mama codziennie mówi Ci, że jesteś najpiękniejsza. Już od szkoły podstawowej rozsiewasz wokół siebie magiczną aurę kobiecości, która zawstydza chłopców z całej klasy. Na dyskotece szkolnej każdy chciałby z Tobą zatańczyć, ale nie każdy ma na tyle odwagi, żeby podejść. Patrzysz w lustro i myślisz: „Jestem piękna. Chcę mieć księcia z bajki!”

Czasy gimnazjum, czas pierwszych uniesień miłosnych. Chłopcy podrzucają Ci miłosne liściki, proponują chodzenie, zaczynają się Tobą interesować na poważnie. Ty przechodzisz burzliwy okres dojrzewania. Zakochujesz się w najlepszym możliwym chłopaku ze swojej szkoły, bo wiesz, że możesz mieć każdego. Podkochuje się w Tobie pół szkoły, a swoją aurą zawstydzasz nawet tych młodych mężczyzn ze starszych klas. Przeżywasz pierwszy pocałunek, pierwsze beztroskie zakochanie, zalewają Cię SMSy z wyznaniami miłości od innych chłopców.

Możesz mieć każdego

Liceum. Zaczynasz ubierać się bardziej kobieco. W Twojej garderobie pojawiają się buty na wysokim obcasie, sukienki i akcesoria do make-upu. Za pomocą powyższych dodatków zyskujesz na atrakcyjności, a Twoja osoba skupia zainteresowanie starszych mężczyzn. Rzucasz swoją pierwszą miłość z czasów gimnazjalnych, ponieważ zakochany na zabój rówieśnik przestał być intrygujący. Teraz wyzwanie zostaje rzucone w stronę starszych, bardziej męskich, lepiej usytuowanych mężczyzn. Koleżanki zazdroszczą Ci powodzenia wśród mężczyzn, ale przyjaźnią się z Tobą w nadziei, że dzięki Twemu kobiecemu blasku one też „ugrają” coś dla siebie. Dostajesz kilkanaście zaproszeń na studniówkę od kolegów, którzy podkochują się w Tobie od dłuższego czasu. Jesteś w kwiecie swojej atrakcyjności. Jesteś pewna siebie.

Zakładasz konto na portalach społecznościowych. Wrzucając #selfie na instagram czy facebooka otrzymujesz masę komentarzy oraz lajków. „Jesteś piękna” „Ale ślicznotka” „Umówisz się ze mną?” – Twoja skrzynka jest zalewana przez wiadomości tego typu. Przez chwilę masz wrażenie, że nie ma faceta, którego nie byłabyś w stanie sobą zainteresować.

Masz wokół siebie wianuszek mężczyzn, dzięki którym masz różne korzyści. Kolega informatyk – kiedy popsuje się komputer, kolega z samochodem – kiedy nie mam jak wrócić z imprezy, kolega przyjaciel – kiedy jest mi smutno i czujesz się gorzej, kolega kujon – kiedy nie chce Ci cię odrabiać pracy domowej, a wiesz, że on zrobi to za Ciebie. Większość facetów wstydzi się wyznać Ci, że im się podobasz, a Ty wykorzystujesz to w ramach „jesteśmy dobrymi kumplami, prawda?”. Przytakują, świadcząc Ci różne – z korzyścią dla Ciebie usługi. Twoja pewność siebie rośnie wraz z liczbą otrzymanych propozycji spotkań od facetów. Jest Ci ciągle mało. Chcesz więcej.

Idziesz na studia. Wyrywasz się z małego miasta, gdzie nie do końca mogłaś korzystać ze swojego życia, gdyż każda Twoja relacja damsko-męska była zauważona przez dość hermetyczne otoczenie. Tu jest inaczej. Nie ma rodziców, którzy kontrolują Twoje zachowanie. Nie ma czujnego oka mamy, która wie z kim aktualnie randkujesz.

Na studiach po raz kolejny utwierdzasz się w przekonaniu, że możesz zdobyć wszystko tylko dlatego, że jesteś ładna. Zaproszenia na imprezy? Notatki? Podwózka na imprezę? Drinki przy barze? Masz to wszystko bo… jesteś ładna.

Chcesz mieć spokojnego, ułożonego faceta, ale sypiasz z dupkami. W końcu trafiłaś na typ faceta, który nie kładzie przed Tobą czerwonego dywanu, nie traktuje jak księżniczkę, lecz jak zwykłą kobietę. Bierze Cię za rękę, zabiera na randkę, lądujecie u niego. Było cudownie. Jesteś niemalże w 100% przekonana, że zadzwoni, bo nie ma innej opcji, żebyś mu się nie spodobała. Olewa Cię. Przeżywasz pierwsze rozterki miłosne –  czy naprawdę jestem atrakcyjna?

Pierwsze imprezy na pierwszym roku studiów. Alkohol, faceci, kluby. Ci mili i niezbyt pewni siebie siedzą grzecznie w kącie i rzucają Ci skromne uśmiechy. Nie interesują Cię, choć w głębi serca chciałabyś mieć takiego chłopaka – normalnego.

Idąc do klubu widzisz, że większość facetów Cię obserwuje. Tańcząc na parkiecie wiesz, że skupiasz na sobie wzrok kilkunastu a może i kilkudziesięciu facetów. Jesteś na topie. Rządzisz. Inne, mniej atrakcyjne kobiety patrzą na Ciebie z zazdrością. Napawasz się atencją mężczyzn i zazdrością kobiet.

Podchodzą do Ciebie faceci składają propozycje. Dostajesz darmowe drinki, oferty pracy jako modelka, propozycje matrymonialne. Przeraża Cię sposób w jaki podchodzą do Ciebie faceci – wszystko sprowadza się do wyglądu. Chciałabyś poznać chociaż kilku normalnych mężczyzn, którzy nie zwariują na punkcie Twojego wyglądu, lecz zainteresują się głębią Twojej osobowości. Niestety. Na randkach patrzą Ci w dekolt, proponują seks, zapraszają do siebie na noc. Z początku jesteś tym przerażona, ale wiesz, że nie jesteś stanie zbyt wiele z tym zrobić.

Stajesz się zimną wyrachowaną suką, która przestała wierzyć w męskie dobre serce. Tęsknisz za miłością z czasów liceum, tak bardzo bezwarunkową, że mogłabyś za nią oddać rękę. Twój pierwszy chłopak już się ożenił i ma dziecko. Ech, mógł być Twoim mężem. Wybrałaś inną drogę, drogę pt: „W poszukiwaniu najlepszego faceta”

Czas tyka. Czas mija. Kończą się studia. Kończą się imprezowe znajomości i zaczyna się normalne życie. Trzeba iść do pracy. W komunikacji miejskiej mijasz młodsze, piękniejsze od siebie kobiety – teraz to na nich spoczywa wzrok wszystkich mężczyzn. Już nie jesteś na topie. Już nie jesteś najładniejsza. Zaczynasz odczuwać niedobór facetów, którzy chcą traktować Cię jak księżniczkę.

Miałaś kilku facetów. A może nawet i kilkunastu. Każdego kolejnego porównujesz do poprzedniego stając się coraz bardziej wybredną i nieszczęśliwą kobietą. Tamten miał samochód. A tamten miał świetną sylwetkę. A poprzedni dobrze zarabiał. A mój pierwszy chłopak tak pięknie mówił mi „Kocham Cię” do snu.

Zaczynasz szukać nierealnego zlepka każdej możliwej najlepszej cechy jednego z Twoich byłych facetów. Ma być przystojny. Ma być inteligentny. Ma być pewny siebie. Ma być spontaniczny. Ma mnie zaskakiwać. Musi mnie rozumieć.

Niestety, takich facetów – jest jak na lekarstwo, a być może w ogóle nie istnieją. Nie uświadczysz ich w klubach z głośną muzyką, którzy odurzeni dawką alkoholu nie są zainteresowani tym jakie masz hobby. Mijają kolejne miesiące, lata a Ty zastanawiasz się gdzie popełniłaś błąd?

Twoja wygrana w genetycznej loterii miała być największym szczęściem jakim podarował Ci los. Niestety, przerodziła się w przekleństwo. Twój czas świetności minął, nie błyszczysz najjaśniejszym blaskiem kobiecości. Faceci interesują się młodszymi od Ciebie, Tobą interesują się nieliczni. Niewielu z nich jest przystojnych. Jeszcze mniej z nich jest inteligentnych. Jeszcze mniej z nich potrafi Cię rozśmieszyć.

Przegrałaś. Będąc w zenicie swojego czasu świetności olałaś go. Tego, który pokochał Cię taką jaką byłaś. Tego, który potrafił Cię zaskoczyć. Tego, który był inteligentny. Tego, który chciał sprawić, że będziesz szczęśliwa. Tego, który mógłby Cię poślubić. Zgubiło Cię Twoje przerośnięte ego i ślepe poczucie, że młodość będzie trwać wiecznie. Zabrakło pokory.

Ech, ciężko by było być atrakcyjną kobietą i nie dać się zwariować na punkcie własnego wyglądu…