Wdzięczność, czyli jeden z zapomnianych składników sukcesu.
Artykułów, książek czy publikacji na temat rozwoju osobistego oraz tematyki sukcesu napisano już setki, jak nie tysiące. Zastanawiającym faktem jest to, iż zdecydowana większość autorów pisze głównie o pieniądzach, fajnych samochodach i drogich willach. Naprawdę mało, który adept samorozwoju podejmuje temat wdzięczności, który jak dla mnie jest ogromnie ważny.
Jesteś pracownikiem etatowym. Codziennie rano wstajesz na 8 do pracy, w domu jesteś dopiero około godziny 17.30. Po każdej wypłacie, sukcesywnie odkładasz część swoich zarobków do banku. Jesteś w pełni zdrowym człowiekiem, poza tym, że palisz tytoń, masz bardzo znikomą nadwagę i twoje oczy wymagają okularów, nic Ci nie jest. Masz gdzie mieszkać, masz w co się ubrać, w lodówce posiadasz zapas na kolejnych kilka dni. Nigdy w życiu nie odczuwałeś ciężkiego głodu, a do tego żyjesz w demokratycznym państwie. Przenigdy nie byłeś więziony ani torturowany…. i nadal uważasz, że nie jesteś szczęśliwym człowiekiem, prawda?
Zapewne zastanawiasz się w tym momencie dlaczego o tym piszę? Drogi czytelniku, jeżeli wszystkie powyższe warunki zostały spełnione, mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Jesteś w gronie najszczęśliwszych ludzi, którzy żyją na tej planecie. Jeżeli mi nie wierzysz, kliknij w obrazek po lewej stronie wpisu.
Dlaczego nie potrafimy być wdzięczni za to co już posiadamy? Pomyśl sobie, że około 250tyś ludziom na tym świecie nie było dane obudzić się dzisiaj rano. Ty masz to szczęście. Czy to nie wspaniałe? Wszystko zależy od podejścia. Weźmy pod uwage nasz kraj.
Masz pracę, zarabiasz pieniądze. Pomyśl sobie, że 11,5% osób w tym kraju nie posiada pracy i każdego dnia martwi się za co przeżyje kolejny miesiąc.
źródło www.inwestycje.pl
Jeśli jesteś w pełni zdrowym człowiekiem, pomyśl sobie, że w tym kraju jest prawie 5,5mln osób niepełnosprawnych. Myślisz, że im jest łatwiej znaleźć pracę niż Tobie?
źródło http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/14959
Jeżeli uważasz, że zarabiasz naprawdę mało i jesteś z tego niezadowolony, pomyśl, że około 17% Polaków, żyje na granicy ubóstwa. Co to jest granica ubóstwa dowiesz się stąd http://www.ipiss.com.pl/www_me_2009_sr.pdf
źródło http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/186633,Eurostat-17-procent-Polakow-zyje-na-granicy-ubostwa
Przykładów można tak na prawdę mnożyć i mnożyć. Wszystko bowiem zależy od naszego podejścia. A co gdyby tak po prostu zacząć być wdzięcznym za to kim jesteś, co posiadasz oraz jakimi ludźmi się otaczasz? Za każdym razem kiedy uświadamiam sobie, że jestem zdrowym człowiekiem, w pełni zdolnym do pracy czuję się szczęśliwy. Mogłem urodzić się chory, mogłem wychować się w patologicznej rodzinie, czy trafić na swej życiowej ścieżce na złe towarzystwo. Całe szczęście tak nie było. Jak można nie być z tego szczęśliwym?
Niestety, człowiek posiada tendencję do odnoszenia się do rzeczy, oraz umiejętności, których nie posiada, a chciałby mieć. Chciałbyś byś przystojny jak Twój ulubiony aktor, inteligentny jak Einstein, wysportowany, bogaty i… szczęśliwy
A co gdybyś tylko przez jeden dzień miał zamienić się z kimś, kto jeździ na wózku inwalidzkim? Z pewnością przekonałbyś się jak wielkim darem jest zdrowie. Większość z nas jakże błędnie uważa, że takie rzeczy jak np. zdrowie nam się po prostu „należą”.
Teraz już wiesz, że możesz być wdzięczny dosłownie za wszystko – za zdrowie, za wspaniałą żonę, dzieci, za to, że pracujesz. Bądź z siebie zadowolony i dumny każdego dnia, bo naprawdę, masz za co.
źródło http://www.successmastery.net/images/img_success_mastery_smile.jpg
Uśmiechnij się i powiedz sam do siebie „Jestem wdzięczny/na za:… [zdrowie, pracę, żonę, dzieci, za życie w wolnym kraju, za to, że jest mi dane przeżyć kolejny dzień lub za cokolwiek, za co chcesz podziękować]”.
Bądź szczęśliwy i czuj się świetnie z tym co masz, ponieważ:
„Szczęście to nie stacja docelowa. Szczęście to sposób podróżowania.”
Michał F.
Temat stary jak świat. Ludzie często narzekają, nie dlatego że jest im źle tylko dlatego, że lubią smęcić 😉
Ps: Enstain był głupcem.. Wszystkie jego odkrycia są zasługą jego żony, a że wtedy kobiety miały małą siłę głosu o ile nie zerową to wszystko musiało być przedstawione za pomocą sylwetki Enstaina.
O tym się po prostu nie mówi.. 😉
To Einstein miał żonę?? Czy chodzi o kogoś innego… bo Enstaina nie kojarzę…
Pozdro – dobry temat!
Rumczajs nie czepiaj się. Idź potrzymać kredens 😛
Swoją drogą czuję się dumny reprezentując niepełnosprawnych studentów. Tak mało ich jest…
Pozdrawiam!
Pierwszy raz tu zajrzałem, bo nie wiedziałem o tej stronie i jest to pierwszy artykuł, jaki przeczytałem i powiem, że świetnie przygotowałeś się do niego i podoba mi się to, co w nim opisałeś.
Jeśli chcesz mieć sporo czytelników, to zajmij się większym marketingiem i promocją strony, bo mimo, że się znamy, to nie wiedziałem o niej, a piszesz na prawdę fajnie i wiele osób, możesz u siebie zatrzymać.
Życzę zapału do pisania
Donek
Wiecie co, od niedawna mieszkam w Niemczech, i to co spodobało mi się tutaj od razu, to to, że ludzie codziennie się nawzajem pozdrawiają, życzliwie pytają jak leci, ale nie tak jak u nas w PL, u nas w odpowiedzi co słychać otrzymujemy same negatywne odpowiedzi, o chorobach, starcie pracy i innych niepowdzeniach, nie wiem od czego to zależy, ale tak naprawdę mamy tak wiele, a nie potrafimy się z tego cieszyć. Pozdrawiam ciepło
Dlaczego nie większość ludzi nie potrafi być wdzięczna za to co posiada? Może dla tego, że łatwiej jest widzieć w świecie to co złe.
Dodam, że wdzięczności można się nauczyć przez codzienną praktykę.
Oczywiście, że można. Ja staram się każdego dnia poświęcić choćby 2-3 minuty, by podziękować światu/sile wyższej/innym ludziom w głębi swego serca za to co danego dnia mnie spotkało. Bardzo dobry nawyk, polecam go w sobie wyrobić. 🙂
Świetny blog! Bardzo mi się podoba sposób formułowania myśli przez szanownego Autora. Jest pozbawiony pretensjonalności, jaką daje się odczuć przy lekturze większości „poradników” traktujących o sukcesie osobistym, motywacji etc. Już sama forma takich „kompendiów wszystkiego” odstrasza, bo wydaje się odrealniona i nieszczera.
Dziękuję Autorowi za jego wpisy. Pomagają mi zrozumieć dogłębnie pewne mechanizmy mentalne i utrwalić zmiany, jakie wprowadzam w swoim życiu. Lektura obowiązkowa!
Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Dziękuję 😉
Mój mąż był moim pierwszym mężczyzną i pierwszą wielką miłością.
Przez pierwsze lata byłam nią tak zaślepiona, że nie zauważałam
tego, że mąż „zagarniał” mnie całą dla siebie.
Mieszkaliśmy daleko od mojej rodziny i miejsca, gdzie się
wychowałam. Moje życie kręciło się wokół niego, potem przyszły
dzieci…Kiedy dzieci podrosły zapragnęłam mieć choć troszkę
„swój kawałek podłogi”, poszłam do pracy, zaczęłam mieć
koleżanki. On zaczął mieć pretensje, że nie ma mnie w domu… Nie
miał żadnych kolegów, nikt do nas nie przychodził w odwiedziny.
Był typowym etatowym pracownikiem, o jakim piszesz na początku pisania
Twojego bloga. Zaczęło się od piwka przy komputerze, potem były 2, 3,
5…Codziennie… Zaczęły się wyzwiska w stronę moją i dzieci…
Kochałam go dalej, wierzyłam w obietnice poprawy, w to, że
przestanie pić i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Przeżyliśmy
horror. Była przemoc psychiczna, ekonomiczna, fizyczna… W końcu
zrozumiałam, że potrzebuję pomocy w uwolnieniu się
od człowieka, z którym – byłam tego pewna- miałam być do
śmierci. Złamał mi serce. Kochałam i jednocześnie nienawidziłam go
za to, co nam zrobił… Po 19 latach małżeństwa spakowałam rzeczy
osobiste, zabrałam synów, z pomocą rodziny wróciłam
do domu rodzinnego, gdzie -na szczęście- było dla mnie miejsce. W
kwietniu minie rok od wyprowadzki. Mam orzeczoną separację. Mimo
braku stałej pracy (mam nadzieję, że tylko chwilowo), kłopotów
finansowych, powoli odzyskuję pogodę ducha i wiarę, że wszystko, co
dobre, jeszcze przede mną…Nie siedzę z założonymi rękami i nie
rozpaczam. Koncentruję się na znalezieniu rozwiązania zamiast na
narzekaniu. Tego uczę się m.in z Twojego bloga i żółtych karteczek Beaty
Pawlikowskiej zamieszczanych na fb :-). Codziennie staram się
znajdować rzeczy, za które jestem wdzięczna…uczę się podejmować
samodzielne decyzje, bo zawsze to mąż decydował o wszystkim…Marzę o
znalezieniu pracy w swoim zawodzie (jestem nauczycielką). Chciałabym
nauczyć się języka angielskiego z internetu. Wydaje mi się, że mam już
motywację, ale jakoś nie mogę się zmóc, żeby codziennie poświęcić na to
czas. Ciekawe,że na czytanie od początku Twojego bloga zawsze znajduję
chęci 🙂 Może jak przeczytam całość, wezmę się i za angielski 🙂