Motywowanie pracowników

O ile marzenia same w sobie stanowią doskonały sposób na to by oderwać się od szarej rzeczywistości, o tyle pozostawanie przez dłuższy okres w strefie marzeń bez konsekwentnej ich realizacji prędzej czy później spotka się z twardym zderzeniem z tym co jest tu i teraz. Pomimo tego, że wszyscy trenerzy rozwoju osobistego mówią o wyznaczaniu celów oraz o konkretnym planie realizacji, niewiele osób to robi.

Doskonałym przykładem na wysyp wszelkiej maści celów oraz postanowień jest Nowy Rok, gdzie większość osób postanawia zmienić coś w swoim życiu? Efekt? Często na mówieniu się kończy.

Moje postanowienie noworoczne

Pokaże Wam na własnym przykładzie w jaki sposób mój noworoczny cel przełożył się na konkretne efekty widoczne już w ciągu pierwszego miesiąca.

Od 1.01.2015 zacząłem się odchudzać. Tuż przed Sylwestrem uświadomiłem sobie, że z roku na rok robię się coraz starszy (tak wiem, bardzo odkrywczy wniosek! 🙂 ). Z racji tego, że lubię sobie coś udowadniać, pomyślałem:

„Jeżeli kiedykolwiek mam mieć idealną sylwetkę rodem z okładki Men’s Health’a to kiedy mogę mieć taką formę? Za dziesięć lat? Za pięć lat? Za dwadzieścia lat? A może w tym roku?”

Nagle coś mnie uderzyło. Uderzył mnie zimny powiew szarej rzeczywistości, który uświadomił mi, że jeśli mam mieć idealną kondycję i sylwetkę muszę tego dokonać jak najwcześniej.

Dlaczego?

Po pierwsze, zbyt długa perspektywa czasowa (2-5 lat) może sprawić, że się po prostu rozmyślę. Im dłużej będziesz coś odkładać na później, tym większa szansa, że się rozmyślisz. Wmówisz sobie, że Twój cel nie był warty realizacji i że lepiej cieszyć się obecną chwilą niż spocić się na siłowni.

Po drugie, jest wysoce prawdopodobne, że w przyszłości zmienią mi się priorytety. Być może w ciągu 5 lat stanę się dumnym ojcem i mężem przez co większą część czasu będę poświęcać najbliższym mi osobom, aniżeli sztandze.

Po trzecie, od dłuższego czasu mam w sobie nawyk, żeby nie rzucać słów na wiatr. Jeśli o czymś myślę – trzeba to koniecznie jak najszybciej zrobić. Po prostu. Dobry nawyk, polecam wszystkim

Cel:

Spadek wagi o 8, 10, lub 12kg w zależności od widocznych efektów, -5cm w pasie, lepsza kondycja tj. przebiegnięcie półmaratonu do końca lipca.

Plan:

  1. Ustalić dietę
  2. Ustalić plan treningowy
  3. Zabrać się za realizację 🙂

Dieta:

Wiele osób rzuca się na odchudzanie jak wygłodniały lew na młodą antylopę, popełniając przy tym MASĘ błędów. Głodzą się, frustrują, nie ćwiczą, a po tygodniu stwierdzają, że ich kiepski wygląd to sprawa genów.

Aby skutecznie i zdrowo się odchudzać, należy ułożyć sensowną dietę pamiętając o tym, żeby było to bezpieczne dla naszego organizmu.

Jak ułożyć skuteczną dietę?

  1. Wylicz swoje BMR – basic metabolic rate
  2. Odejmij od tego 300kcal.
  3. Wystrzegaj się: słodyczy, alkoholu, gazowanych napojów, „białych” węglowodanów.
  4. Zaprzyjaźnij się z: węglowodanami o niskim IG, produktami, które mają w sobie „zdrowe” tłuszcze, wagą kuchenną w celu dawkowania odpowiedniej porcji posiłków, aplikacją do liczenia kalorii – ja używam My Fitness Pal.

Dodatkowo rozpisując sobie konkretną dietę, zmieniłem swoje przekonanie odnośnie jedzenia. Nie jem dlatego, żeby czerpać przyjemność z jedzenia, ale jem dlatego, żeby być zdrowym.

W kwestii treningu u mnie wygląda to tak:

  • 2x w tygodniu pływanie na basenie – nie dlatego, że jest super skuteczny, ale dlatego, bo lubię. 🙂
  • 2x w tygodniu bieganie – tu akurat udało się pogodzić przyjemne z pożytecznym – bieganie jest skuteczne oraz sprawia mi przyjemność.
  • Założenie „ruszania się” w ogóle. W smartfonie, z którego korzystam posiadam aplikację, która liczy mi kroki. Ustaliłem sobie cel – pokonać 10.000 kroków każdego dnia. Niby proste, ale 10.000 kroków to około 8km.

Efekty:

W ciągu 29 dni udało mi się zrzucić 4kg –  około 1kg tygodniowo. W pasie zrobiło się 2 cm mniej.

Dalsze założenia i plany:

  1. Dalsza konsekwentna realizacja planu treningowego ustalonego w styczniu.
  2. Rozpoczęcie treningu siłowego od połowy lutego-początku marca.

Podsumowanie:

Gdybym powiedział Wam, że wszystko przyszło mi lekko, łatwo i przyjemnie, z pewnością nie uwierzylibyście mi na 100%. Chciałbym, żebyście wiedzieli, że z początku nie było łatwo. Przejście z chaotycznego trybu żywienia na dokładnie zaplanowany było ciężkie. Przez kilka pierwszych dni swojej diety myślałem, że zemdleję i miałem myśli, żeby się poddać. Kiedy pierwszy raz ubrałem dres i wyszedłem biegać, myślałem, że wypluję płuca, przebiegając jedynie połowę zaplanowanej trasy.

Pierwszy tydzień był okropny, ale nie poddawałem się. Miałem przed oczami jeden cel i nie widziałem nic poza nim. Wiedziałem, że nie mogę się poddać. Wiedziałem, że będę musiał stawić czoła najgorszemu z możliwych wrogów, który będzie mnie sabotował na każdym kroku – samego siebie. Wiedziałem również, że na każdy sukces trzeba zapracować dlatego pokornie przetrzymałem pierwsze siedem dni.

Drugi tydzień był łatwiejszy. Pierwszy kilogram w dół, kolejny kilometr postępu w kwestii biegania.

W trzecim i czwartym tygodniu, plan, który założyłem zaczął stawać się integralną częścią mojego życia i konsekwentnie realizuję go aż do dziś.

Tak, miałem chęć przerwać mój plan.
Tak, było momentami ciężko.
Tak, było warto.
Nie, nie poddam się.
Tak, osiągnę swój cel.

Tego Ci życzę.

 

Dawno tego nie robiłem, lecz dziś postanowiłem powrócić do swoich starych nawyków. Wkładam sportowe obuwie, dres, zamykam drzwi na klucz – idę biegać. Początkowe metry są najgorsze. „Po co Ty to robisz, jest zimno, wracaj do domu” – oto jak mózg próbuje mnie przekonać, abym wrócił do ciepłego mieszkania. Nic z tego. I to jest piękne. Nie poddawać się. Continue reading →