Potęga chilloutu. Przemyślenia po 3 dniowym wyjeździe.

Ponad 72h za granicą, z dala od cywilizacji, Internetu, telefonów komórkowych, telewizji i komputerów. Skazany na siebie, gdzie umiejąc kilkanaście zwrotów w tamtejszym języku udało się złapać podwózkę autostopem i nawiązać znajomość. Noc pod rozgwieżdżonym niebem, gdzie szum fal morza działał kojąco na moje uszy. Tego trzeba mi było.

Od przedwczorajszej pobudki czuję się mentalnie zresetowany, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie czuję zmęczenia psychicznego, mam ogromną chęć do życia. Uważam, że każdy powinien raz na jakiś czas coś takiego przechodzić! Nie chodzi tu o dwa tygodnie wylegiwania się na leżaku z pilotem w ręku do 52” telewizora, tylko o odpoczynek na totalnym survivalu, łonie natury, spacerując po kilkanaście kilometrów dziennie, radząc w sobie w każdej sytuacji. Nic nie potrafi nas tak dobrze wyciszyć jak wędrujące chmury na niebie, szum drzew czy fale morza. To co najpiękniejsze na ziemi nie zostało stworzone przez człowieka, tylko przez naturę. Doceń to, zachwyć się chociaż na moment.

Moje wnioski po wyjeździe, czyli jakie wnioski wyciągam na przyszłość:

  • Nigdy na wyjazd za granicę nie wezmę telefonu komórkowego. Informację o tym, że jest się całym i zdrowym można wysłać z telefonu kolegi albo wykonać szybki telefon z budki. Najważniejsze numery do najbliższych osób i tak znam na pamięć, a zabierając swój telefon istnieje dość spore prawdopodobieństwo, że sam się skuszę i zajrzę na maila, facebooka czy inny portal, który zburzy mój mindset wypoczynku. To ma być odpoczynek. Wszystko związane z codziennym życiem zostaw w domu czy biurze, nie zabieraj tego ze sobą.
  • Zwiększyć swoją aktywność na Coachsurfingu. Coachsurfing to świetna idea, która jest przez wielu niedoceniana. Sam przez jakiś czas byłem sceptycznie nastawiony do tego portalu, jednakże po rozmowach z kilkoma polkami w samolocie, które korzystają regularnie z tego typu portali postanowiłem spróbować. Przecież to świetna okazja do tego, żeby poznawać nowych ludzi, podszkolić swój język, zapoznać się z lokalną kulturą. To jest piękne!
  • Nie planować nic od-do. Wyjazd, jeśli ma być pełen przygód – musi być spontaniczny! Zawsze marzyłem o wyjeździe, który byłby jedną wielką przygodą. Chcę być poddany na różne czynniki, nie boję się podejmować ryzyka. Mogą mnie ganiać dzikie zwierzęta po lesie, czy zostać zlany deszczem w ciągu nocy kiedy śpię pod gołym niebem. Ja chcę wykształcać w sobie umiejętność radzenia sobie w każdych warunkach, nie tylko wtedy kiedy jest ciepło, przyjemnie i komfortowo. Kto wie co z czasem przyniesie życie. 🙂
  • Chillout przede wszystkim. Jestem na wyjeździe, nie muszę być na konkretną godzinę w hotelu, nie muszę odpisać na żadnego maila, nikt nie goni mnie na obiad. Żyje na podstawie swojego zegara biologicznego i zaspokajam w 100% swoje potrzeby. Nie ma żadnej spiny, żadnych deadlineów. To jest piękne.

Co zauważyłem wracając do Polski?

  • Smutni ludzie. Mili państwo, tych, którzy nigdy nie byli za granicą pragnę poinformować – w Polsce ludzie na prawdę są smutni! Przebywając w Hiszpanii widziałem uśmiechniętych, śmiejących się ludzi, wesołe biegające dzieci, które nie były uciszane przez rodziców nawet kiedy biegały po całym pociągu. Polacy więcej uśmiechu, to naprawdę nic nie kosztuje a daje dużo!
  • Spina, pośpiech, tłok. Czy wsiadając do porannego autobusu trzeba się tak pchać? Czy autobus odjedzie, jeśli szanowna Pani wejdzie 10 sekund później nie depcząc przy okazji osoby, która stoi obok? Będąc za granicą jakoś tego nie zaobserwowałem. Można wsiąść powoli, bez pośpiechu i o dziwo odjedzie się tym samym autobusem/pociągiem.
  • Drogo. Drogo mamy w Polsce. To taka ciekawostka ekonomiczna. Byłem w szoku, kiedy zobaczyłem ceny (już po przeliczeniu na złotówki) niemalże podobne do tych w Polsce! Niby euro, niby powinno być drożej, bo miasto turystyczne, ale w hipermarketach ceny były tylko odrobinę wyższe niż w Polsce. Jednak coś w tym jest, że mamy w Polsce polskie zarobki, ale ceny europejskie.

Szczerze powiedziawszy przez kilka dobrych godzin rozmyślałem na tym czy nie wyemigrować  z Polski… ale to temat na zupełnie inny wpis. 🙂

Fotka z wyjazdu:

DSC02157

Polecane książki

18 comments add your comment

  1. Drożej niż w Polsce? Wydaje mi się, że do kontekstu chciałeś umieścić prędzej „Drożej w Polsce”
    Bardzo fajny artykuł, więcej o podróżach!

    • Maciej, dzięki za błąd. Z mojej strony totalne przeoczenie – już poprawiłem. 🙂

  2. „mój mindset” – że co?!?

    (ps. w wielu krajach nie ma już od dawna budek, zreszta w polsce tez coraz mniej)

    • Mindset – stan umysłu.

      Nie prawda, budka zawsze się znajdzie, chociażby na poczcie lub stacji benzynowej. 🙂

  3. Wspaniały tekst. Często wyjeżdżam i też zauważyłam, że Polska to kraj przepełniony mega smutnymi ludźmi. Nie wiem czemu tak jest i zawsze łapię doła jak wracam do kraju. Nie wiem tylko, czy odważyłabym się jechać bez komórki 🙂

  4. Oj tak, polacy już tak właśnie mają, ten smutek wypisany na twarzy. Zero uśmiechu, od czasu do czasu jakaś życzliwość zagości na ulicach ale to rzadko. (szczerze, dobija mnie to. Ludzie trochę dystansu, nie napinajcie się tak) Będąc za granicą też zaobserwowałam ten spokój ducha, naturalność, szczerość i chęć pomocy innym. Kocham Polskę, kocham ten kraj ale Drodzy Polacy więcej Optymizmu 🙂 Uśmiechu 🙂 i Chęci do Życia ! 🙂 Wiem czasami jest trudno i wszyscy mamy pod górkę nie tylko Ty. . Pamiętaj o tym. Pomyśl czy nie robi Ci się miło kiedy ktoś jest w stosunku do Ciebie przyjaźnie nastawiony, pomaga w potrzebie, jest poprostu uprzejmy.? Bo mi jest zawsze cholernie miło kiedy usłyszę te słowa : dzień dobry, przepraszam, dziękuję czy też zobaczę tylko uśmiech od ucha do ucha. Brakuje mi tego, może dlatego że sama jestem pogodną osobą i uśmiechając się do innych, ludzie traktują mnie po prostu za kogoś „nienormalnego „, śmię też napisać „dziwaka” . I taka jest prawda. Co bardzo mnie smuci i boli ale to wasz wybór. Ja i tak będę mieć zawsze uśmiech wypisany na twarzy.

    • Mam podobnie, często spontanicznie uśmiecham się do obcych ludzi ale rzadko odwzajemniają to i wtedy czuję się jakbym zrobiła coś nie na miejscu a tak chyba być nie powinno?!

  5. Witaj. Twojego bloga czytam od jakiegoś czasu i publikowane treści całkiem mi się podobają.

    W powyższym wpisie piszesz o oderwaniu się od sieci, telefonów – zgadzam się, że ma to dużą wartość dla naszego wypoczynku, ale nie trzeba przy tym pozbywać się możliwości kontaktu. Trochę więcej silnej woli i będzie ok – to, że coś masz, nie powinno od razu oznaczać, że musisz z tego skorzystać bez pilnej potrzeby 😉 A jeżeli coś Ci się stanie? Dajmy na to, że pogoni Cię ten dziki zwierz. Weźmie na rogi i problem gotowy. Budki będziesz szukał? Według mnie lepiej mieć głowę na karku, niż ryzykować bez potrzeby. Zwłaszcza, że na zagranicznych wyjazdach mogą przydarzyć się bardziej prozaiczne i typowe sytuacje, jak zepsuty samochód, wypadki, zabłądzenie, kradzież itp.

    Zastanawiam się też nad wartością spontanicznych wyjazdów. Wyjazd zupełnie nie zaplanowany może okazać się nudny i nie zostaną po nim żadne wspomnienia. Trudno bowiem liczyć na sceny jak z filmów, na to, że przygoda sama porwie Cię już na lotnisku. Ludzie zwykle po to planują wyjazdy, by właśnie coś ciekawego się na nich działo 😉 Ale przesłanie ogólne rozumiem – warto pozostawić miejsce na niespodziewane. Podoba mi się to 🙂

    Zgadzam się też, że najlepiej odpoczywa się na łonie natury. Takie oderwanie się od codzienności, sama zmiana otoczenia, inne zajęcia, różny harmonogram dnia – bardzo relaksują. Dzięki za podrzucenie informacji o CouchSurfingu – wydaje się to bardzo interesujące, a nie słyszałem o tym do tej pory. Punkt o chillot’cie również jak najbardziej trafny. Też lubię w wyjazdach to, że nie muszę się nigdzie spieszyć i sam decyduję, co, gdzie, z kim, i kiedy.

    Jeszcze o smutnych ludziach w naszym kraju – nie jestem przekonany. Trochę podróżowałem i nie zauważyłem jakiejś znaczącej różnicy między ludźmi tu a gdzie indziej. Czy krytyczna ocena samopoczucia rodaków nie bierze się po części z tego, że lubimy negatywnie się oceniać? Poza tym na wakacjach mamy świetny nastrój i on może odmalowywać nam świat w cieplejszych, piękniejszych niż w rzeczywistości barwach 😉 Ale może rzeczywiście jesteśmy smutni? Przede mną jeszcze wiele wypraw poza granice Polski – może się przekonam. Napiszesz coś więcej o swoich odczuciach co do obcowania z ludźmi w Hiszpanii? Może to być bardzo ciekawe.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Krzysztof

    • Krzysztofie, dzięki za komentarz. 🙂

      Co do mentalności ludzi w Hiszpanii, to działa jak miecz obusieczny. Z jednej strony ludzie są maksymalnie wyluzowani, z drugiej zaś wydaje mi się, że troszkę stresu w życiu być musi, przykład z obecnym kryzysem. Co do jednak pozytywnej strony wszechobecnego hiszpańskiego chillout’u – dwie sytuacje, które stanowią przykład podejścia ludzi w Polsce i tam.

      W oczekiwaniu na pociąg na Warszawie centralnej stała mama z synem w wieku -/+ 8 lat. Syn jak to chłopiec w tym wieku, ma dużo energii, wszystko go ciekawi, lubi gadać,pytać, ruszać się. Pociąg spóźniał się jakieś 10 minut i mama zaczęła robić się lekko zirytowana. Syn podbiegał cały czas do krawędzi peronu żeby zobaczyć czy pociąg nie nadjeżdża a jego mama ciągle zwracała mu uwagę aby poczekał spokojnie. Nie rozumiem, co przeszkadzało tej biednej kobiecie, że syn potrzebuje po prostu więcej wrażeń niż jego mama – kobieta około 40stki. „Chodź tu, uspokój się, poczekaj grzecznie, gdzie idziesz!”.. Po co ten stres?

      W Hiszpanii jadąc kolejką widziałem mamę, która również jechała z synem mniej więcej w tym wieku. Synek biegał sobie po całej kolejce, coś mówił, śmiał się, przewracał na środku i zupełnie, ale to zupełnie nikomu to nie przeszkadzało. Mama się uśmiechała, pasażerowie też. Miałem wrażenie, że każdy rozumiał, że to jest dziecko i musi po prostu zapewniać sobie trochę 'silniejszy’ zestaw bodźców niż dorośli ludzie, którzy grzecznie jechali kolejką. 🙂

      • Bardzo obrazowy przykład. Zastanawiam się, czy ta mama w Polsce nie martwiła się po prostu o bezpieczeństwo syna, żeby nie spadł z peronu itp. Nie zmienia to jednak faktu, że w naszej kulturze głośne zachowanie, bieganie etc. jest źle postrzegane. Rodzic, który pozwala na nie dziecku także – ludzie myślą sobie „nie umie zapanować nad dzieckiem”, poza tym nie wiedzą jak się zachować wobec takiego urwipołcia. Z tego, co napisałeś, w Hiszpanii jest inaczej. Albo tamten chłopiec był wyjątkowo uroczy i cieszył pasażerów 😉

        Myślę, że na przeszkodzenie podobnego zachowania w Polsce stoi właśnie kultura. Takie a nie inne podejście do tematu zachowania w miejscach publicznych. Nie wiem, czy to źle. Osobiście brykające dzieci mi nie przeszkadzają, ale dostrzegam też zalety panującego w Polsce podejścia. Wszak są chwile na zabawę i chwile na opanowanie, spokój – także w życiu dziecka. I dzieci powinno się tego uczyć.

        Ach, chciałbym poczuć ten hiszpański klimat, słońce, radość! U nas lato coraz bliżej, ale akurat pogoda się zepsuła.

  6. Smutek czy to narodowa przypadłość ? ja mysle że im bardziej na południe tym więcej
    dobrej pogody, słońca więc lidzie też mają więcej pogody ducha i ciepły temperament.
    Podróże kształcą ..stare przysłowie!!

  7. Świetne oczyszczenie umysłu od spraw codziennych. Używanie telefonów komórkowych jest już uzależnieniem w naszym kraju. Pozdrawiam

    • To prawda. Polecam każdemu raz na jakiś czas zrobić sobie wolne od Internetu, telefonów i innych form komunikacji 🙂

  8. No i jeszcze te ich sjesty..oby podtrzymywać stan wyluzowania i odprężenia:-) Co do matek z dzieckiem na peronie to u nas chyba jest trochę tak, że blokujemy swoje dzieci zbytnio troszcząc się o nie..rozumiem obawę, że maluch może wpaść na tory..ale często się widzi, właśnie w kolejkach sklepowych lub autobusach, jak mama uspakaja swą pociechę..Nie wiem czy to z obawy o to, że zwróci uwagę innych – coś w deseń „Przecież oni mnie wezmą za matkę, która nie potrafi zapanować nad dzieckiem”..ale czy zwykłe rozglądanie czy nawet dziecięce zaczepianie kogoś musi być w ten sposób widziana?

  9. aha..dla wyjeżdżających do Barcelony polecam wykupienie Barcelona City Card, która daje darmowe przejazdy miejską komunikacją i wiele darmowych wejść do muzeów czy np. rejs statkiem..Fakt, że za kartę trzeba zapłacić..Do wycieczki dodałbym jeszcze Monserat (godzinka od Barcy) – robi wrażenie!

Leave a Comment