Z perspektywy czasu wiem, że studia pomagają zdobyć doświadczenie, które ciężko jest opisać w kilku zdaniach. Poza oficjalnym stopniem licencjata czy magistra, zdobywamy nowych znajomych, którzy niejednokrotnie stają się naszymi najlepszymi przyjaciółmi czy też stajemy w obliczu nowych sytuacji, a wyprowadzając się przy okazji z domu rodzinnego uczymy się tak zwanego „życia”. Z racji tego, iż na temat produktywnego wykorzystania studiów napisano milion poradników, ja dziś pokażę Ci jak zostać przeciętniakiem i w momencie odbierania dyplomu poświadczającego tytuł magistra stwierdzić: „Te 5 lat studiów były g**no warte”.

Jak stać się przeciętniakiem i nic nie wynieść studiów?

  1. Nie uczęszczaj na większość wykładów. Śpij do 11:00 i żeruj na znajomych w poszukiwaniu notatek.
  2. Nie wchodź w głębsze relacje z ludźmi z roku. Żyj w przekonaniu, że ludzie są źli i myślą tylko o tym jak wbić Ci nóż w plecy.
  3. Unikaj polemiki z wykładowcami, broń Boże nie zadawaj pytań, ani nie próbuj pokazać, że interesuje Cię dany przedmiot. Nie chcesz wyjść na kujona, prawda?
  4. Nie angażuj się w żadne dodatkowe projekty, koła naukowe czy zajęcia fakultatywne. Po kilkugodzinnym dniu pełnym wykładów należy Ci się odpoczynek lajkując zdjęcia kotów na Facebooku.
  5. Całą winę za niski poziom nauczania zwalaj na Państwo, rząd, wykładowców i kogo tylko się da. Przecież to nie Twoja wina, że nie chodzisz na wykłady i nie zgłębiasz przedmiotów, których się uczysz.
  6. Ty nie jesteś leniwy, przecież wiedziesz ciężki żywot – Facebook, znajomi, imprezy i koty na kwejku.
  7. Nie czytaj książek, bo zmęczą Ci się oczy. Bogaty w doświadczenia z lat podstawówki i liceum wiesz doskonale, że książki są nudne i nie warto ich czytać.
  8. Panikuj przed każdym egzaminem wykrzykując każdej napotkanej osobie liczbę godzin, którą spędziłeś na nauce.
  9. Za każdym razem odmawiaj wyjścia ze znajomymi po zajęciach zasłaniając się tym, że musisz się uczyć. Przecież to idioci i tylko Ty jesteś najmądrzejszy.
  10. Koniecznie znajdź sobie kilka osób, na temat których będziesz plotkować z innymi. Każdy kto się wyróżnia, musi być obgadany.
  11. Nie szukaj pracy na studiach. Najpierw studia, później praca. Tata mówił, że na pracę jeszcze przyjdzie czas w życiu.
  12. Nie myśl w jaki sposób zdobywaną wiedzę można zastosować w przyszłym życiu. Naucz się, zalicz, zapij i zapomnij.
  13. Nie myśl logicznie, od tego są wykładowcy. Ty masz zapamiętać daty i cyfry.
  14. W momencie oblania przedmiotu zwal całą winę na wykładowcę i w taki sposób argumentuj to swoim rodzicom. To nie Twoja wina, że ten ****** się na Ciebie uwziął i nie dał Ci ściągać.
  15. Nie ucz się – ściągaj ile wlezie.
  16. Żyj w przekonaniu, że „jakoś to będzie”.
  17. Jeśli będzie do przygotowania jakiś referat – nie zgłaszaj się. Po co Ci umiejętność wystąpień publicznych?
  18. Traktuj cały proces studiów jako 'zło konieczne’, bo przecież nie obchodzi Cię nic poza 'papierkiem’.
  19. Jeśli zmieniłeś miejsce zamieszkania, nie próbuj poznawać nowych ludzi ani uczyć się nowych umiejętności mających na celu usamodzielnienie się. Prasowanie, gotowanie i sprzątanie – nawet nie próbuj tego robić. Mama zawsze będzie w tym najlepsza.
  20. Zapisując się na język obcy, idź do jak najniższej grupy, nawet jeśli posiadasz certyfikaty językowe. Ty już język znasz najlepiej i nie zamierzasz nadal się go uczyć.

Małe dzieci robią to każdego dnia, kiedy jeszcze nie uwarunkowane w sztywne ramy twardego, logicznego myślenia pozwalają sobie na odrobinę fantazji i oddają się błogiemu marzycielstwu. Mała Ania codziennie powtarza rodzicom, że chce być lekarzem, mały Piotruś strażakiem a Ola modelką. Przedszkola, szkoły podstawowe i domy, w których mieszkają małe dzieci to najprawdopodobniej najbardziej rozmarzone miejsca w Polsce, jednak przychodzi pewien wiek, kiedy wszystkie marzenia wyrzucamy do kosza na poczet „praktyczniejszych planów na życie”.

Kim chciałeś być jak byłem małym dzieckiem?

Z pewnością niejednokrotnie byłeś świadkiem, kiedy małe dziecko mówiło kim zostanie w przyszłości. Z pewnością również przytakiwałeś z grzeczności i mówiłeś: „Wow to super!” jednakże najprawdopodobniej nie uwierzyłbyś, że ten mały brząc za 10 lat może spełnić swoje marzenia.  Być może nie uda mu się tego osiągnąć ze względu na rodziców, którzy kiedy dziecko już dorośnie – zaczną prawić mu morały na temat tego, że marzenia się nie spełniają i żeby wybrać praktyczne studia. Nawet najtwardszy zawodnik, nawet największe marzenie potrafi zostać zniszczone, jeśli rodzice czy otoczenie będzie wmawiać danej osobie, że mu się nie uda. Siłą rzeczy marzenie ląduje na 'cmentarzysku marzeń’, a potencjał zostaje utracony.

Ile wspaniałych książek nie zostało napisanych, ile piosenek nie zostało zaśpiewanych, ile domów nie zostało wybudowanych, ileż to projektów nie zostało ukończonych, ponieważ ktoś powiedział Ci, że… się nie uda a Ty w to uwierzyłeś?

Cmentarzysko marzeń

Wyobraź sobie, że spacerujesz po cmentarzysku marzeń. Widzisz tam najbardziej wyniosłe marzenia, które nigdy nie zostały zrealizowane, ponieważ potencjalny realizator marzenia stracił wiarę w siebie. Zamiast imion i nazwisk widzisz nazwę pogrzebanego marzenia, co uświadamia Ci o ile wspanialszy byłby świat, gdyby marzenie zostało zrealizowane.

Znajdziesz tam licznych biznesmenów, którzy uwierzyli, że lepiej pracować na etacie.
Malarzy, którzy wmówili sobie, że nie mają talentu.
Piosenkarzy, którzy zaniechali śpiewu pomimo małych osiągnięć.
Wybitnych matematyków, którzy uznali, że nie zajdą daleko.
Sportowców, którzy woleli wybrać stabilną i bezpieczną pracę.
Architektów, którzy bali się projektować kontrowersyjne figury budowli.
Wynalazców, których dzieła nigdy nie wyszły poza ich wyobraźnię.
Naukowców, którzy wybrali bezpieczniejsze zajęcie.
Podróżników, którzy do końca swoich dni siedzieli za biurkiem.
Kosmonautów, którzy poza sferą marzeń, nigdy nie byli na Księżycu.
Pisarzy, którzy nie uwierzyli w to, że ich książka może się sprzedać.
Modelki, które nie potrafiły docenić swego piękna.
Szefów, którzy nigdy nie zapytali przełożonego o awans.
Reżyserów, którzy kamerę trzymali jedynie filmując wesele szwagra.
Fotografów, którzy bali się wziąć pożyczkę na swój wymarzony aparat.
Muzyków, którzy mimo swej artystycznej duszy pracowali jako analitycy.
Milionerów, którzy nigdy nie odważyli się porzucić bezpiecznego miejsca w dużej firmie.
Zakochanych, którzy bali się powiedzieć „Kocham Cię” drugiej osobie.
I wszystkich „szczęśliwych”, którzy nigdy nie zebrali się na odwagę, aby zacząć żyć tak jak tego naprawdę chcą.

Bądź odważny. Wejdź w alejkę gdzie leżą Twoje marzenia i zobacz co już pogrzebałeś. Ile nagrobków sam osobiście postawiłeś swoim marzeniom? Jakie widzisz tam napisy: 'muzyk’, 'podróżnik’, 'pisarz’?

Przemyśl to.

Dokładnie tydzień temu większość z nas hucznie obchodziła Sylwestra. W głowach wielu z Was z pewnością zaczęły mnożyć się postanowienia noworoczne, nowe cele do osiągnięcia jak i konkretne zadania, które chcecie w tym roku zrealizować. Widzę to po swoim blogu, gdzie znacznie więcej osób, niż zwykle wchodzi na łamy serwisu poprzez słowa kluczowe „jak wyznaczać sobie cele” oraz „postanowienia noworoczne”. Zostawmy to jednak na później i zadajmy sobie najważniejsze pytanie – gdzie widzisz siebie za rok?

Wyobraź sobie, że…

Lubię zadawać sobie to pytanie, ponieważ dzięki temu w najbardziej obrazowy sposób potrafię zobaczyć oczami wyobraźni siebie za 12 miesięcy. Uwielbiam zagłębiać się w najdrobniejsze szczegóły, ponieważ im bardziej sprecyzowana wizja siebie, tym większe są szanse na osiągnięcie wyznaczonego celu. Proponuję Ci, abyś na to ćwiczenie przeznaczył/przeznaczyła z 15-20 minut. Usiądź wygodnie, wycisz się i pobaw się swoją wyobraźnią.

Wyobraź sobie, że jest 7 styczeń 2015. Równo za 365 dni.  Jeśli Twoja wizja jest mało klarowna i czujesz, że przydałyby Ci się pytania pomocnicze, oto i one:

  1. Gdzie żyję? W tym samym miejscu czy w innym? Miasto? Ulica? Mieszkanie/dom? Z rodzicami/bez nich? Kraj?
  2. W jaki sposób zarabiam na życie? Pracuje na etacie? Prowadzę działalność gospodarczą? Jestem freelancerem? Rodzice mnie utrzymują? Jestem rentierem i żyję z odsetek? Zarabiam hybrydowo – trochę etatu, trochę z odsetek itp.
  3. Z kim spędzam swój czas? Jakimi ludźmi się otaczam? Wymień konkretne osoby, które kochasz/lubisz/szanujesz i z którymi chciałbyś spędzać więcej czasu.
  4. Jestem singlem czy jestem w związku? Opisz wymarzone cechy swego partnera, jak wygląda, jak się zachowuje, jakie ma zainteresowania, ton głosu, kolor oczu. Może uznasz to za idiotyczne, ale doczytaj artykuł do końca gdzie napiszę wyjaśnienie.
  5. Jak wyglądam? Jestem szczuplejszy? Grubszy? Lepiej zbudowany? Jakie nosisz ciuchy? Jak się ubierasz? Jaką masz fryzurę? Czy malujesz się w taki sam sposób jak teraz (dla kobiet), czy nosisz zarost (dla mężczyzn)?
  6. Co posiadam? Jakie nowe rzeczy udało Ci się kupić przez ostatni rok? Samochód o którym marzyłeś? Jeśli tak, co to za samochód? Jaki ma kolor? Silnik? Jaki masz telefon? Jakie posiadasz rzeczy w mieszkaniu o których myślałeś, ale jeszcze ich nie masz?
  7. Jakie miejsca zwiedziłem? Gdzie udało Ci się pojechać przez ostatni rok? Jakie to były kraje? Miasta? Konkretne miejsca? Co w nich robiłeś?
  8. Jakich nowych umiejętności się nauczyłem? Nauka nowego języka? Nauka szydełkowania/żonglowania/robienia na drutach/programowania/zmieniania pieluchy dziecku? Czego się nauczyłeś nowego przez ostatni rok? Sztuki walki?
  9. Co szalonego i niezapomnianego w tym roku zrobiłem? Skoczyłeś ze spadochronem? Bungee? Poleciałeś w podróż dookoła świata? Podszedłeś do najpiękniejszej kobiety w centrum handlowym? Zaręczyłeś się? Zostałeś ojcem?
  10. Jakie marzenia zrealizowałem? O czym marzyłeś i jakie konkretne rzeczy udało Ci się zrealizować?

To tylko 10 pytań na które warto poszukać odpowiedzi. Ćwiczenie to dość mocno zahacza o wizualizację, którą często w swoim życiu stosuję, ponieważ uważam, że bez wyraźnego ujrzenia siebie w przyszłości, ciężko nam będzie uwierzyć w realizację konkretnych celów. Prawda jest taka, że nasze przekonania ograniczają nas najbardziej, a dzięki możliwości ujrzenia siebie w przyszłości możemy spojrzeć na siebie w bardziej optymistyczny sposób.

Jak przyciągnąć drugą osobę do swojego życia?

Ostatnio dostałem list od pewnej czytelniczki, która zadała mi pytanie – w jaki sposób przyciągnąć drugą osobę do naszego życia? W pytaniu czwartym, sugeruję, aby opisać w najdrobniejszych szczegółach nasz wymarzony ideał partnera/partnerki. Ja osobiście wierzę w prawo przyciągania, ponieważ w kwestii relacji damsko-męskich sprawdziło się u mnie kilkukrotnie. Jakiś rok temu zapisałem na swojej wielkiej tablicy jak ma wyglądać moja lepsza druga połówka. Z racji z tego, że uwielbiam pisać – nie rozdrabniałem się.

Wypisałem około 50 przymiotników określających kobietę, z którą chciałbym dzielić każdą chwilę swego życia. Dziwnym trafem w przeciągu 3 miesięcy poznałem akurat kobietę, która w bardzo dużym stopniu odpowiadała mojej wizualizacji ideału. Nie czułem na sobie presji, żeby kogoś szukać 'na siłę’ konkretnie dopasowanego do mojego opisu. Świadomie nie oczekiwałem w żadnym wypadku, że moja wybranka będzie idealnie wpasowywać się w ramy mego rysopisu, lecz najprawdopodobniej podświadomość pracowała nad tym cały czas.

Nie próbuję Cię przekonać do tego, abyś uwierzył w to, że prawo przyciągania działa. Nie musisz. Prawda jest jednak taka, że mając sprecyzowaną wizję tego kogo szukamy, zwiększamy prawdopodobieństwo znalezienia idealnej osoby. Każdy z nas ma jakieś określone preferencje, gusta, rzeczy na które zwraca uwagę – dlaczego by zatem tego nie spisać? Chciałbym zobaczyć minę czytelnika/czytelniczki u której prawo przyciągania by zadziałało. Skoro nic Cię to nie kosztuje to dlaczego by nie spróbować?

Jak to możliwe, że prawo przyciągania działa?  – pomyślisz. Nie mam zielonego pojęcia, ale wiem, że to działa.

Wierzę silnie w to, że przyciągamy do naszego życia to na czym się skupiamy i w co wierzymy. Skup się zatem na rzeczach pozytywnych a rok 2014 będzie dla Ciebie wspaniały. Gwarantuję!

2013 był epicki

Mniej więcej rok temu wsłuchiwałem się w wystrzał korków od szampana gdzieś w czeskich Karkonoszach. „2013..” – pomyślałem patrząc na rozbłyskające na niebie fajerwerki. W salwie śmiechu, uścisków dłoni, buziaków i serdecznych pozdrowień od innych osób pomyślałem sobie w głębi – ten rok będzie epicki.

Blog

Od pierwszego stycznia do dnia dzisiejszego blog odwiedziło lekko ponad 70.000 użytkowników dokonując przy tym 526.714 odsłon.  Średni czas na stronie wynosi 4:42 co stanowi dla mnie dobrą informację – lubicie czytać treści publikowane na blogu. Dla mnie każdy nowy użytkownik, każdy share, każdy like, każdy komentarz jest na wagę złota. Otrzymałem wiele listów, większość z nich była listami pochwalnymi, gdzie bezsprzecznie pisaliście w większości przypadków to samo – Michał robisz dobrą robotę, keep it going!

Nie pozostaje mi nic innego niż obiecać zarówno sobie jak i Wam, że od Nowego Roku treści na blogu będzie więcej. Mam w planach uruchomienie kanału na YT, a na blogu publikować treści nie tylko związane z motywacją i rozwojem osobistym.

Wystąpienia publiczne

W tym roku było mi dane wystąpić 4 razy, dzięki czemu około 1000 osób mogło mnie usłyszeć. Pierwszym wydarzeniem było seminarium Fullmen w lutym, które odbyło się we Wrocławiu. Po raz drugi wystąpiłem również na tym samym evencie, z tym, że była to druga, czerwcowa edycja. Wykład na temat poszukiwania własnej ścieżki rozwoju było mi dane poprowadzić w Warszawie, w auli głównej budynku głównego SGH’a. Najlepszym jednak moim wystąpieniem było wystąpienie na evencie „Trybisz to” w Lublinie. Ten rok był dla mnie przełomowy, ponieważ nigdy wcześniej nie dostałem tak wielu zaproszeń jak w tym roku, a to wszystko zawdzięczam dzięki temu, że odpowiednie osoby natknęły się na mojego bloga w sieci.

Moje umiejętności w kwestii wystąpień publicznych poszły mocno w górę, co widzę sam osobiście na nagraniach wideo pomiędzy pierwszym, lutowym wystąpieniem a ostatnim – listopadowym. Jestem zadowolony ze swoich wyników i nie mogę się doczekać tego, co będzie się dziać w roku 2014! A plany są ambitne, więcej wystąpień gościnnych oraz własne szkolenia o których niebawem usłyszycie.

Ludzie

Zawsze uważałem, że warto poznawać jak największą liczbę osób, ponieważ uczymy się od każdego. To przekonanie owocuje ogromną otwartością na inne osoby, dzięki czemu mam łatwość w nawiązywaniu kontaktów. W tym roku nawiązałem ogromnie silną więź przede wszystkim z osobami z Warszawy (dzięki V!ncent) oraz z pozostałych części Polski. Nie sposób wymienić nazwisk wszystkich osób, ale czuję ogromną wdzięczność z racji tego, że los stawia na mej drodze tak fenomenalnych ludzi. To dla mnie niesamowite, że stale trafiam na osoby, które mają podobne podejście do mojego. Są otwarte, świadome, rozwijają się, mają do siebie dystans i są inteligentne. Dziękuję! To dzięki Wam staję się lepszy.

Podróże

W tym roku odwiedziłem 4 kraje. Czechy, Włochy, Wielka Brytania i Niemcy. Podróże kształcą i rozwijają o czym przekonuję się za każdym razem gdy pakuję swą niewielką walizkę i wyjeżdżam za granicę naszego pięknego kraju. W 2013 bardzo silnie utwierdziłem się w przekonaniu, że warto podróżować, poznawać nowych ludzi, zgłębiać kulturę i obyczaje danego miejsca. Co najśmieszniejsze, moje podróże były niskobudżetowe, gdzie mając kilkaset złotych w kieszeni możemy udać się na całkiem fajną podróż. Brak pieniędzy czy czasu to dwie najbardziej pospolite wymówki o czym również się utwierdziłem po raz kolejny. Nigdy nie będę żałował pieniędzy na podróże, a w 2014 chcę na 100% zwiedzić Portugalię, Francję i w planach mam również Filipiny.

Własna firma

Dużo czasu myślałem nad własną firmą. Wiele osób mówiło mi, że lepiej wybrać bezpieczniejsze stanowisko w dobrej, międzynarodowej firmie, zamiast działać na własną rękę. Wiele osób mówiło mi również, że bez dotacji UE czy Państwa moja firma prędzej czy później upadnie, jednak nie słuchałem ich. Dnia 4.11.13 stałem się właścicielem własnego biznesu z czego jestem nieziemsko dumny. Na początku 2014 powstanie profesjonalna strona internetowa z opisem wszystkich usług jakie świadczę z zakresu marketingu internetowego. Strona WWW bloga również ulegnie zmianie, ale o tym już niebawem.

Podsumowując: W roku 2013….

  • Byłem w najlepszym związku w swoim całym życiu
  • Szkoliłem się ponad 80 godzin u różnych trenerów
  • Przeczytałem 12 książek
  • Schudłem 6kg (93-87)
  • Napisałem 67 artykułów na łamach bloga motywacja-blog.pl
  • Odpisałem na 36 listów
  • Przejechałem 960 kilometrów rowerem
  • Przybyło nam 1194 like na Facebooku (1.01.13 – 650, 23.12.13 – 1840). Wzrost o 283%!
  • Przeprowadziłem  konsultacji indywidualnych

Jak Twoje osiągnięcia w 2013? Czy jesteś z nich zadowolony/a?

Witam 😉
Bardzo się cieszę, że trafiłam na motywacja-blog.pl, chociaż właściwie trochę przypadkowo. Przeglądając pierwszą stronę spodobał mi się język w jakim jest prowadzony, potrafiący przemówić do rozsądku i dać do myślenia. Całego bloga jeszcze nie przeczytałam, ale zainteresowały mnie poszczególne nagłówki i dalsze ich treści, a do reszty na pewno wrócę. Zastanawiałam się czy pisać tego e-maila, postanowiłam się jednak odważyć i spróbować.
Szukałam bardziej informacji, jak pozbyć się erytrofobii, którą ostatnio odkryłam( w takim sensie, że posiada nazwę i rzeczywiście istnieje, a nie sobie ją uroiłam), a która trapi mnie już przez dobre 6 lat. Może nie jest to główny temat tego pamiętnika, ale moim zdaniem, poniekąd się z nim wiąże. Przede wszystkim poprzez brak pewności siebie i problemów w relacjach międzyludzkich.
Jestem aktualnie na pierwszym roku studiów, jak już było wspomniane na blogu- poznawanie nowych ludzi, rozłąka z rodzicami itd. No właśnie, nie potrafię znaleźć przyczyny tego, co spowodowało erytrofobię. Zawsze lubiłam się śmiać, jednak miałam do tego coraz mniej powodów, albo po prostu wmawiałam sobie, że ich nie mam. Pochodzę z malutkiej miejscowości, gdzie wszyscy się znają, co rok do gimnazjum dochodzi tylko kilka osób z okolicznych miejscowości, gdzie klasy liczą po 5 osób. Wcześniej praktycznie przebywałam wciąż z tymi samymi ludźmi przez tyle lat. W szkole ponadpodstawowej zatem się zaczęło. Do tej pory jestem w miarę dobrą uczennicą, a kiedyś chodzenie do szkoły o dziwo sprawiało mi przyjemność. Po roku oswoiłam się z tymi kilkoma osobami, które dołączyły do naszej klasy, jednak to nie byłam już ja. Nie potrafiłam zgłosić się na lekcji i powiedzieć kilku konstruktywnych zdań. W liceum było jeszcze gorzej. Wyprowadziłam się z domu do internatu. Tu byłam z ludźmi tylko na `cześć`, oprócz 2 dziewczyn z pokoju( w tym jedną znałam, bo chodziła ze mną do gimnazjum). Liczyłam na to, żę idąc do szkoły, do dużego miasta, całkiem sama,  będę zmuszona jakoś sobie poradzić. Z początku myślałam, że to tylko nieśmiałość i że się przełamię, w końcu jestem prawie dorosła.
Tak się jednak nie stało. Miałam bardzo słaby kontakt z osobami z nowej klasy. Na lekcjach nie potrafiłam się odezwać, siedziałam cicho jak mysz pod miotłą, wiec nauczyciele nawet nie wiedzieli jak mam na imię. To było silniejsze ode mnie. Kiedy ktoś się do mnie odezwał albo nauczyciel o coś zapytał spuszczałam głowę w dół, żeby nikt nie widział jak się czerwienię, prawie tracąc przy tym przy okazji oddech, a serce dziurawiło mi płuca i ręce zalewały się potem (właśnie erytrofobia). Nie mówię nic o wystąpieniach przed całą klasą, a były takie tylko 2, które skończyły się źle… Teraz poszłam na studia, znów mam nadzieję, że mi „to przejdzie”, ale z dnia na dzień chyba  coraz słabiej w to wierzę. Dużo tracę przez tę niemoc, bezsilność i blokadę, chociaż bardzo chciałabym się odezwać, nie potrafię. Chociażby ktoś poprosi mnie o długopis, a wtedy też potrafię `spalić raka` . Jest to bardzo krępujące i u mnie prowadzi do ciągłego i coraz większego zamykania się w sobie. Nie wychodzę praktycznie nigdzie poza uczelnię, na którą poszłam z koleżanką, zresztą znamy się od urodzenia. Nie wspomniałam jeszcze o pracy wakacyjnej, której oczywiście nie miałam, bo panikowałam. Bałam się nawet DZWONIĆ, a przecież wtedy nikt mnie nie widzi, i umawiać ludzi na wizyty do lekarza. Bardzo dużo tracę, przez takie wycofanie z życia. Chciałabym pójść na łyżwy, ale nie pójdę, bo tam jest dużo ludzi i będą się na mnie przecież gapić, mam nawet problem, żeby zamówić żarcie w budce. Większość życia spędzam na zamartwianiu się, czego nienawidzę. Zastanawiałam się już czy to nie początki fobii społecznej, ale mam nadzieję, że to nie jest aż tak poważny problem.
Oczywiście opisałam tą moja historię bardzo pesymistycznie, ale jest wiele momentów gdzie mogę być chociaż trochę ZADOWOLONA 🙂 Tylko czuję, że to za mało.
 Czytam, rozmyślam, chcę, ale jest coś i nie mogę zrozumieć co, co mnie hamuje.
Planuję rozpocząć jakąś terapię u psychologa, jeśli sama nic nie zdziałam, a już trochę czasu próbuję.
Mam nadzieję na odpowiedź, a jeśli jej nie dostanę, to przynajmniej mogłam ` się wygadać` 🙂
Pozdrawiam! 😉

Witaj,

Niezmiernie cieszę się, że zdecydowałaś się do mnie napisać! Nie masz pojęcia jak bardzo cenię ludzi, którzy są świadomi własnych problemów (które prześladują wszystkich), oraz starają się je zmienić sięgając po otaczające nas rozwiązania. 😉

Przede wszystkim erytrofobia to lęk przed czerwienieniem się, a ten stan z kolei jest skutkiem naszych obaw. Potrafię sobie wyobrazić jak czułaś się podczas tych dwóch wystąpień publicznych, ale nasze myśli mają w sobie element twórczy, także wyobrażając sobie że podczas wystąpienia dopadną Cię duszności, suchość w gardle, rumieńce i drżący głos, to w efekcie tak się stanie. Powiem Ci w tajemnicy, że przed każdym moim wystąpieniem pojawia się moment pełen obaw, ale to jest tylko moment, bo po wzięciu oddechu i utwierdzeniu się w przekonaniu, że inni ludzie są przyjaźnie nastawieni i nikt nie chce mi zaszkodzić, sprawia iż odzyskuję wiarę w swoje możliwości, budzi się we mnie jeszcze większa chęć rozmowy i radość z możliwości przekazywania im swojej wiedzy i obserwowania postępów. 😉

Wydajesz się być bardzo inteligentną dziewczyną! Nie pozwól aby obawa przed ludźmi uczyniła z Ciebie outsidera! Mam mnóstwo znajomych z mniejszych miejscowości, niektórzy mieli bardzo podobne problem do Twojego, ale udało im się z nimi wygrać, a więc wszystko można zmienić na lepsze.

  1. Przede wszystkim zainwestuj w jakiś zeszyt bądź notatnik, w którym będziesz mogła opisywać swoje postanowienia, plany, cele. To co zapisane ma większą moc sprawczą. Jeśli teraz pomyślałaś sobie o tym, aby zacząć pisać na kartach to absolutnie wybij to sobie z główki, kartki gubią się, niszczą, etc. My natomiast potrzebujemy czegoś co będziesz mogła nosić przy sobie 😉 Jeśli masz takowy zeszyt w szafce to super, a jeśli nie to śmigaj po niego do sklepu (nawet spożywczego) jak najszybciej.
  2. Na ostatniej stronie wypisz swoje osiągnięcia, z czego jesteś dumna, zapytaj bliskich co w Tobie cenią a czego Ty najprawdopodobniej nie dostrzegasz. Pamiętaj, że skromność jest ambiwalentną cechą. Salvador Dali mawiał abyśmy postrzegali siebie jako geniuszy, wtedy inni też ich w nas zauważą. Uwaga – sam był tego najlepszym przykładem! Fakt, że dostałaś się na studia jest nie lada wyczynem, dobre oceny z egzaminów, znajomość języka angielskiego, powinnaś odczuwać ogromną dumę.
  1. Na pierwszej stronie wypisz 5 rzeczy, które chciałabyś osiągnąć w najbliższej przyszłości. Jednym z punktów, które wykonasz może być publiczne zabranie głosu. Postaraj się przygotować na wykład z materiału, którego jeszcze nie przerobiliście. Przygotuj się i zgłoś publicznie z pytaniem, które Cię nurtuje. Na początek powinno to być krótkie pytanie, później będzie Ci coraz łatwiej wyrażać swoje zdanie 😉 Dla ułatwienia tego zadania proponuję abyś usiadła bliżej wykładowcy, aby nie przekrzykiwać całej auli. Drugim punktem powinno być wyjście z koleżanką lub ze znajomymi na jakąś domówkę. Polacy mają to do siebie, że bardzo obawiają się wyjścia z inicjatywą rozmowy, ale oczywiście oczekują jej od innych. Z doświadczenia wiem, też że sami wybieramy sobie znajomych, dlatego przyklej na twarz uśmiech i przedstaw się ludziom, których tam spotkasz, pytając skąd znają domownika czy też jak minął im dzień (zadawaj pytania, które wymagają dłuższej odp.), bardzo szybko zauważysz w nich wdzięczność przejęcia przez Ciebie inicjatywy. 😉
  2. Po wykonaniu poszczególnych zadań spraw sobie nagrodę. Nikt nigdy nie zadba o nasze szczęście tak bardzo jak my sami, zatem jeśli będziesz z siebie dumna to zafunduj sobie kwiatka lub książkę, albo też przepyszną kolację i komedię umilającą wieczór.
  3. Przewróć dwie strony i wypisz cechy lub stany, których chciałabyś doświadczyć i zatrzymać, np.:„jestem szczęśliwa i lubiana”, bądź „spotykam w swoim życiu dobrych ludzi, bo i ja jestem dobrym człowiekiem”. Pamiętaj, że to mają być stwierdzenia. Sformułowania „chciałabym” lub „chcę” są zawieszonymi życzeniami, ale „jestem” lub „mam” ruszają w świat i nadają im cel.
  4. Pisałaś też o swojej pracy wakacyjnej i trudności prowadzenia rozmów z klientami. Postaraj się koncentrować na rozmowach. Kiedyś słyszałem o człowieku (nie pamiętam dokładnie jego nazwiska), który od pewnego wieku nigdy nie odczuwał stresu. Jak on to robił – myślałem… otóż sukcesem jest pełna koncentracja. Jeśli z kimś rozmawiasz to nie zastanawiaj się co powiedzą ludzie w kolejce, co pomyślą koleżanki podczas zajęć. Po prostu skup się na tym co robisz i bądź profesjonalna. Ludzie są najróżniejsi, ale jeśli Ty będziesz uśmiechnięta i szczera to odwdzięczą Ci się tym samym, a jeśli trafi się jakiś ponurak to oznacza, że nie Ty a on ma problem.
  5. Co do czerwienienia się… Cóż, prawdopodobnie odczuwasz jak płonie Ci twarzyczka, ale uwierz, że w większości przypadków stany te są spotęgowane w nas. Wydaje mi się, że nie rumienisz się aż tak bardzo jak Ci się wydaje, a jeśli tak jest to w takiej sytuacji uszczypnij się delikatnie w dłoń, wtedy Twój organizm skoncentruje się na tym miejscu a twarz pozostanie prawie niewzruszona 😉 Kobiety z rumieńcem wyglądają uroczo, choć makijaż i tak czyni go wręcz niewidocznym.
  6. Może masz jakieś zainteresowania? Jeśli nie to poszukaj jakiegoś hobby, które będzie przynosiło Ci więcej satysfakcji, to nie muszą być drogie zainteresowania, wystarczy zbieranie pocztówek z różnych miejsc i wykorzystywanie ich jako zakładek do książek (nauka staje się znacznie przyjemniejsza). Jeśli masz zdolności manualne to mogłabyś stworzyć własne portfolio. Świetnym pomysłem jest też aktywność studencka, jeśli interesuje Cię jakaś konkretna tematyka, to wyjdź na wstępne rozeznanie w danej sekcji i poznawaj ludzi. 😉
  7. Nie poruszałaś kwestii relacji damsko-męskich, ale myślę że nie można ich pomijać. Każdy chce spotkać swoją drugą część, ale dopóki nie pokochasz siebie, nie będziesz mogła pokochać innych. Z czasem kiedy zmienisz swoje podejście do życia, spotkasz mnóstwo facetów, których będziesz interesowała i którzy będą o Ciebie zabiegali. Teraz jednak lepiej będzie jak skupisz się na sobie i własnych rozwoju.

Reasumując:

  1. Pokochaj siebie! Jeśli sama tego nie zrobisz to będziesz zamknięta na wszystkich.
  2. Uśmiechaj się! Nic tak nie raduje serca jak widok osoby, która jest szczęśliwa i zadowolona.
  3. Rób to co przynosi Ci satysfakcję! Oglądaj filmy z napisami w języku angielskim (łącz przyjemne z pożytecznym), wybierz sobie w każdym semestrze przedmiot, który będzie Cię najbardziej interesował i z którego będziesz najlepsza. Poszukaj materiałów i czytaj. Nie każdy jest we wszystkim dobry, czasem czynniki zewnętrzne uniemożliwiają osiąganie chociażby proporcjonalnych do naszej wiedzy ocen.
  4. Bądź spontaniczna i sama wybieraj sobie znajomych! Jeśli będziesz chciała z kimś porozmawiać to usiądź obok tej osoby i przedstaw się.
  5. Dbaj o siebie! Właściwie odżywanie, sport i troska o wygląd zewnętrzny czynią nas pewniejszymi siebie. Także jeśli w jakimś ubraniu, fryzurze czy nawet makijażu nie czujesz się pewna siebie, to zmień to!
  6. Nagradzaj siebie za każdą pożądaną zmianę, której dotychczas się obawiałaś.
  7. Pamiętaj, że ludzie z gruntu są dobrzy, czasem mają kwaśne miny, ale gdybyś przewróciła się na ulicy to z pewnością ktoś pomógłby Ci się podnieść. Ile razy ktoś się gubi a inni poświęcają swój czas aby wskazać danej osobie właściwą drogą. Nawet nauczyciele nie zmuszali Cię do odpowiedzi, bo zapewne nie chcieli wprawiać Cię w zakłopotanie.
  8. Zabieraj częściej głos publicznie! Na początku jedno lub dwa krótkie pytanie, a doświadczysz błogiego poczucia satysfakcji z odwagi. Zrób to nie dla siebie a dla tego stanu!
  9. Wyróżnij się! Ja preferuję wzbogacanie swojej wiedzy poprzez chociażby przygotowanie się do zajęć. Musisz się rozwijać jeśli chcesz czuć się wyjątkowa. Inteligencję się ceni!
  10. Rzeczą ludzką jest popełniać błędy. Każdy je popełnia, zupełnie każdy, a obserwując czyjeś, ludzie często współczują i odczuwają ulgę, że sami też mają podobne problemy.

Mam nadzieję, że wdrożysz w swoje życie powyższe i z dnia na dzień zaczniesz się rozwijać i czuć jeszcze bardziej wyjątkową osobą. Pamiętaj, że kto nie ryzykuje nie pije szampana! 😉

Jeśli będziesz miała jakieś pytania, czy też wątpliwości to pisz śmiało. Odezwij się po przynajmniej tygodniu, jak Ci idzie i jak się czujesz.

Pozdrawiam!

Przedwczoraj poszedłem pobiegać. Jak to zwykle bywa, założyłem dres, słuchawki na uszy, włączyłem ulubioną muzykę i poszedłem biegać. Byłem lekko zawieszony po całym dniu pracy, toteż nie planowałem trasy z dokładnością co do jednego metra, lecz posilony kilkoma łykami zielonej herbaty zacząłem po prostu biec. Przed siebie. Po kilkudziesięciu metrach w mojej głowie pojawiły się przemyślenia.

Czy jesteś wdzięczny za wszystko co Ci się przytrafia?

Wszystko co w Twoim życiu się dzieje, jest bezcennym doświadczeniem, za które powinieneś dziękować. Tak wiele osób wartościuje rezultaty, które osiągają w życiu na lepsze czy gorsze, jednak patrząc z nieco innego punktu odniesienia KAŻDE doświadczenie czegoś uczy.

Na przykład jeśli jesteś grubym, zapyziałym, nieogarniętym, zakompleksionym, zarośniętym gościem bez życia, który poza 19′ ekranem monitora nie widzi kompletnie nic, to wiedz, że coś się dzieje. A dzieje się to, że pewnego dnia w Twoim życiu frustracja Cię przerośnie, bo dojdziesz do wniosku, że zmarnowałeś ostatnie kilka lat swojego życia i poza wysokim levelem w grach RPG nie masz absolutnie nic. Masz wtedy dwa wyjścia:

  1. Użalać się nad sobą, zagłuszać w sobie realny problem używkami/wymówkami.
  2. Zmienić swoje życie.

Życzę Ci z całego serca, że jeśli jesteś w takim punkcie, aby życie kopnęło Cię z całej siły w tyłek. Dzięki temu się odbijesz i zaczniesz piąć się w górę. Zmiana z desperacji, to najlepsza forma zmiany, uwierzcie mi.

Musisz odbić się od dna

Znam wiele osób, które w swoim życiu przeszły ogromną metamorfozę. Z niepewnego siebie, zakompleksionego chłoptasia w mężnego faceta, który wie czego chce od życia. Sam kiedyś taki byłem. Uwierzcie mi, nie chcielibyście mnie poznać z czasów liceum. Wiem jednak, że ta cała frustracja, którą nosiłem w sobie, te wszystkie kompleksy, porażki, gorzkie chwile zwątpienia były mi cholernie potrzebne. Czułem się podle, źle, beznadziejnie i dzięki temu postanowiłem coś zmienić w swoim życiu. Moje problemy na tle relacji damsko-męskich były czynnikiem zapalnym, które to wepchnęły mnie w ocean beznadziejności. Miałem wybór. Albo utonę jak ostatnia pizda, albo zacznę machać swymi rękami ze wszystkich sił, aż w końcu nauczę się pływać.

Wybrałem drugą opcję. 

Dziękuję całemu światu/Bogom/sile wyższej za to, że mogło mnie spotkać tak podłe uczucie. Jestem cholernie wdzięczny, że było mi dane odczuć na własnej skórze jak to jest, kiedy nie masz prawdziwych przyjaciół, każda kobieta Cię zlewa, a Ty siedzisz zamknięty w swoim introwertycznym świecie i jesteś nieziemsko wkurwiony na to, że Twoje życie wygląda tak a nie inaczej.

To był mój motyw. Zaraz po nim nastąpiła akcja. Zmiana życia o 180 stopni. Nie poddałem się, bo nie miałem wyjścia.

Każda porażka to mały sukces

Jeśli jesteś przeciętną osobą wychowaną w tradycyjnej polskiej rodzinie, z pewnością cieszysz się tylko ze swoich sukcesów, a wstydzisz się porażek. To błędne nastawienie. Każda porażka – z pozoru negatywne doświadczenie – czegoś uczy.

Weźmy dla przykładu błahą rzecz jaką jest skosztowanie alkoholowych trunków przed ukończeniem 18. życia co jest w Polsce nielegalnym procederem. Z pewnością słyszałeś od rodziców setki razy, że nie wolno Ci wypić nawet piwa przed ukończeniem pełnoletności. Jeśli jesteś zdrową, ciekawą osobą, z pewnością zdarzyło Ci się posmakować jak to jest napić się napoju alkoholowego. Mi się zdarzyło nawet raz przeholować i pół mojego następnego dnia spędziłem nad muszą w ubikacji. Zatrułem się i czułem się podle.

Można oceniać, że było to głupie, nierozsądne, szczeniackie zachowanie. Być może, nie oceniam. Ja dzięki temu doświadczeniu wyciągnąłem lekcję, żeby z tego typu używkami uważać i najlepiej nie pić ich wcale, a jeśli już to umiarkowane ilości. Musiałem znaleźć się na dnie, odczuć na własnej skórze konsekwencje zatrutego organizmu, żeby zrozumieć, że moje zachowanie było głupie. Wyciągnąłem wnioski i stałem się mądrzejszy. Lekcja w formie sromotnej porażki czy całkowitego upadku, to najlepsza lekcja jaką możesz dostać od życia.

Za każde doświadczenie w moim życiu jestem wdzięczny. Uwielbiam odnosić sukcesy, zgarniać pochwały od innych, czuć poklepywanie po plecach, ale nie uzależniam się tylko od sukcesów. Porażki, upadki, gorsze dni też są potrzebne. Czasem potrzebujemy znaleźć się na dnie, żeby spojrzeć na siebie i swoje życie z innej perspektywy.

Po każdej deszczowej porze wychodzi słońce. Po każdej zimie, przychodzi wiosna. Po każdej sromotnej porażce wyciągniesz lekcję i spróbujesz działać lepiej, mądrzej, efektywnej. Doświadczenie wyciągnięte z porażek, to najlepsze co mogło Ci się przytrafić w życiu. Gdybyś nie popełniał błędów, to dziś nie umiałbyś chodzić, bo będąc małym brzdącem wielokrotnie potykałeś się o własne nogi. Wielokrotnie będziesz się potykać, przewracać, upadać, za każdym razem wstaniesz i z upartością osła konsekwentnie będziesz dążyć do swego celu.

PS. Przemyślenia były dość długie. Tego dnia przebiegłem dość sporo . 7,4 km w 40 minut.

Książkę „The Secret” lub film o tym samym tytule oglądał chyba każdy, kto zetknął się z tematyką samorozwoju. Wiele osób twierdzi, że to czysty marketingowy bełkot nie mający na celu nic innego niż mydlenie ludziom oczu, lecz po drugiej stronie barykady są zaś osoby, które wierzą w to, że prawo przyciągania działa i widzą to w swoim życiu. Sam przez kilka lat byłem bardzo sceptyczny, ale dziś z ręką na sercu mogę śmiało stwierdzić – prawo przyciągania działa.

Na początku była książka…

Lekturę o prawie przyciągania mam jeszcze do dziś na swojej półce, a nazywa się „Klucz do sukcesu”. Niebywale motywująca lektura porwała mnie do bajecznego świata marzeń, gdzie wszystko jest możliwe, pod warunkiem, że wystarczająco mocno uwierzysz, że pieniądze, sława czy wspaniali ludzie mogą być w zasięgu Twojej ręki. Zaraz po zakończeniu lektury poczułem się lekko, pewnie i czułem, że mogę zmienić wszystko w swoim życiu. Pojawiła się kartka z celami, pierwsze konkrety do zrealizowania, jednak zabrakło mi najważniejszego – działania.

Byłem naiwny i głupi sądząc, że wystarczająco mocno coś wizualizując mogę to otrzymać, ponieważ zabrakło tutaj zdroworozsądkowego podejścia. Kiedy opadły emocje – a stało się to kilka dni po przeczytaniu książki – uznałem, że autorzy tej lektury to sprzedawcy marzeń chcący zarobić na ludzkiej naiwności. Poczułem się źle i dołączyłem do grona sceptyków „The secret”. Dziś śmieję się ze swojego skrajnego podejścia, bo prawda jak zwykle leży po środku.

Gdzie są naukowe dowody na istnienie prawa przyciągania?

Badając prawo przyciągania pod kątem naukowo-technicznym zabrakło mi jednej ważnej rzeczy – dowodów na istnieje tego prawa. Przecież każdy może sobie wymyślić jakieś prawo, ale co z tego, jeśli nie ma to odzwierciedlenia w realnym świecie? Kiedy nadszedł w moim życiu czas żelaznej logiki, poszukiwałem dowodów, wzorów, matematycznych twierdzeń czy innych poszlak przemawiających za tym, że prawo przyciągania może faktycznie działać. Natknąłem się na kilka artykułów (nie pamiętam już dokładnie jakich), gdzie liczący się w środowisku naukowców fizycy nie zaprzeczali, ani nie potwierdzali tezy, że myśli mogą kreować rzeczywistość.

Dowody rzeszy fizyków, którzy nie obalali prawa przyciągania jako wielkiego kłamstwa zaczęły mnie powoli przekonywać i w konsekwencji czego zmieniłem swoje nastawienie na nieco bardziej przychylne. A może prawo przyciągania działa naprawdę? Zacząłem o tym myśleć i tworzyć scenariusze w swojej głowie jakbym chciał, aby wyglądało moje idealne życie. Co mi szkodzi – pomyślałem, spróbuję uwierzyć.

Największy cel z 2009 roku został osiągnięty

Na samym początku, kiedy wszedłem w rozwój osobisty spisałem sobie wszystkie cele. Jednym z największych moich marzeń było zostanie mówcą motywacyjnym i zarażanie ludzi pozytywną, produktywną energią do działania. Cel miałem głęboko w swojej głowie, a dziś z perspektywy czasu nie mogę się nadziwić, jak bardzo wyznaczenie sobie celów jest ważne. Bez tego ani rusz!

Nie pytajcie mnie konkretnie, co robiłem by zostać takim mówcą, bo moje działania nie miały jakiejś wyraźnej struktury. Poznawałem nowych ludzi, czytałem książki, prowadziłem bloga, pomagałem ludziom, gdy przychodzili do mnie z jakimś problemem, byłem pomocny, proaktywny i szukałem okazji, którą można wykorzystać. Z czasem do mojej skrzynki e-mailowej zaczęły trafiać propozycje poprowadzenia różnego rodzaju szkoleń, a ja sam nie mogłem wyjść z podziwu jakim cudem to wszystko zaczyna układać się tak, jak sobie zaplanowałem. Tylko w tym roku poprowadziłem 5 szkoleń, gdzie przeszkoliłem ponad 300 osób. Dla mnie to nie lada wyczyn i wierzę, że ściśle wyznaczony cel i wiara w jego osiągnięcie przybliżyło mnie do realizacji marzenia.

Nie pytajcie mnie od strony technicznej jak działa prawo przyciągania, bo nie mam pojęcia. Wiem tylko, że od kiedy zacząłem głęboko w nie wierzyć i ukierunkowywać swoje myśli w stronę tego czego naprawdę pragnę, zamiast tego co jest złe/negatywne/beznadziejne – moje życie się zmieniło.

Kiedy zapragnąłem otaczać się wspaniałymi ludźmi, którzy mają podobne podejście do mojego – nagle wychodząc na różnego rodzaju imprezy/spotkania/wydarzenia, zacząłem trafiać na osoby o podobnym podejściu do mojego. Jak to się stało? Nie wiem.

Również na przestrzeni relacji damsko-męskich zaczęło układać mi się całkiem dobrze w momencie kiedy na swojej białej tablicy opisałem kobietę, jaką chciałbym spotkać. Jakim cudem takie rzeczy mają miejsce? Nie mam pojęcia, ale wiem, że działa.

Konkluzja

Prawo przyciągania działa, jednakże, nie możesz siedzieć bezczynnie na 4 literach i oczekiwać, że wszechświat zrobi coś za Ciebie. Jeśli sprecyzujesz swój cel i zaczniesz robić wszystko, żeby dany cel osiągnąć z pewnością to osiągniesz. Jeśli nadal jednak nie podejmiesz żadnego działania i będziesz poświęcać czas i energię na narzekanie i malkontenctwo, z pewnością takie właśnie będzie Twoje życie – negatywne, nudne i pozbawione barw.

Jesteś leniem!

Przez ostatnie 3 lata publikowałem wszelkiego rodzaju poradnikowe artykuły mające na celu zmotywowanie Cię do działania. Moim celem było przekazanie Ci maksymalnej ilości wiedzy, byś mógł osiągnąć w życiu to czego naprawdę pragniesz. Niestety, prawda jest taka, że osoby, które nie potrafią skorzystać z publikowanych treści są po prostu… leniwe.

Sam przez to przechodziłem

Jakieś dobre 4 lata temu byłem zafascynowany książkami motywacyjnymi, bo dawały fajnego kopa endorfinowego. Po takiej lekturze, czułem, że moja pewność siebie sięga niebios i że wszystko od tej pory będzie szło po mojej myśli. Cóż, uczucie było złudne i jak szybko pozytywne emocje przychodziły, tak szybko odchodziły. Ciągle zadawałem sobie pytania w stylu: „Dlaczego nie mam motywacji by zrobić XYZ?”. Niczym ćpun na głodzie łaknąłem motywujących treści, by znaleźć magiczną siłę do działania. Całe szczęście ogarnąłem się w porę i nie wydałem miliona złotych na wszelkiego rodzaju szkolenia, książki czy produkty guru motywacji.

Motywacji można szukać całe życie

Prawda jest taka, że jeżeli nie czujesz, że naprawdę chcesz coś zrobić, to tego nigdy nie zrobisz. Wymarzone Ferrari czy najpiękniejsza kobieta na świecie, do której podszedłbyś zagadać gdybyś był zmotywowany to zwykłe wymówki. Życie opiera się na prostych zasadach i albo coś robisz, albo tego nie robisz. Myślenie o biznesie po raz tysiąc pięćset pięćdziesiąty piąty, przerabianie wszelkich możliwych scenariuszy bankructwa czy nieprzespane noce z myślami pt: „Wejść w to czy nie?” – nie są robieniem biznesu. Uświadomiłem to sobie jakiś czas temu kiedy cierpiałem na podobną przypadłość – overthinking. Wszystko w moim życiu musiało być schematycznie przemyślane, niczym jeden wielki proces przebiegający od punktu A do punktu Z. Każda czynność musiała być logiczna, poparta argumentami, przeanalizowana pięćdziesiąt razy podczas gapienia się w sufit przed zaśnięciem. Ale życie nie jest tylko logiczne.

Spotkasz rzeczy, których nie zrozumiesz i będziesz musiał to zaakceptować

Lewa, logiczna półkula jest ważnym ośrodkiem w naszym mózgu, bo bez niej bylibyśmy oszukiwani w każdym sklepie podczas wydawania reszty. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to PÓŁkula, co oznacza, że jest również drugie pół czegoś, co również jest bardzo ważne. Jest nią prawa półkula odpowiadająca w skrócie za abstrakcyjne myślenie. XXI wiek to wiek żelaznej logiki, cyfr i wykresów, lecz najśmieszniejszy jest fakt, że nie wszystko da się logicznie wyjaśnić. Nie wytłumaczysz fenomenu życia, miłości, wiary w Boga, cudów na świecie czy powstania wszechświata. Na szczęście z tego wyrosłem i w tej chwili nie zawracam sobie tym wszystkim głowy, bo chcę jak najwięcej doświadczać, zamiast myśleć o tym jak coś działa.

Myślenie o czymś, teoretyzowanie, wizualiazcja scenariuszy – to brak działania. Lepiej usiąść raz na rower i się porządnie wypieprzyć, zamiast przeczytać 50 poradników w stylu „Jak jeździć na rowerze”, by później uznać, że jest to za trudne i sobie odpuścić. A wiele osób tak robi. Chwyta się czegoś na 5 minut po czym uznaje, że to trudne i nie dla nich.

A może po prostu jesteś leniem?

Nie, nie, nie, nie! Ja po prostu nie wiem wystarczająco dużo. Jak on śmie nazywać mnie leniem? – odpowiada Twój głos wewnętrzny podczas lektury tego artykułu.

Nie interesuje mnie dlaczego czegoś nie robisz. Pewnie powiesz, że nie masz czasu, energii, pieniędzy, żona Cię ogranicza albo pies zrobił kupę na wycieraczkę. Fakt jest jeden – nie posuwasz się naprzód. Stoisz w miejscu. Nie realizujesz celów. Nie wykonujesz zadań. Zwalasz winę na psa, bo ten ze stresu nie wytrzymał do spaceru i zabrudził Ci podłogę.

Nie interesuje mnie to. Świat, wszechświat czy inni ludzie też nie są tym zainteresowani. Liczą się fakty.

A fakty są żelazne i prawdziwe – jeśli nie realizujesz swoich celów, jesteś leniem. Bądź szczery i powiedz sobie otwarcie – jestem leniem. Czemu boimy się o tym mówić? To nie jest żaden temat tabu tylko ludzka przypadłość, która przytrafia się każdemu.

Nikt nigdy nie odpowie, że nie realizuje jakichś zadań bo jest leniwy. Prędzej wymyśli bajkę na miarę „Shreka” aniżeli przyzna się, że jest leniem.

Wszyscy jesteśmy leniami i mamy gorsze dni. Pozostaje pytanie – czy chcesz to zmienić?

<ironia>Tymi słowami zakończę, bo jestem leniwy i nie chce mi się dalej pisać. 😉 </ironia>

Studia jeszcze kilka lat temu były dla mnie ważnym punktem odniesienia w życiu. Przecież żeby dostać dobrą pracę, czy żeby być postrzeganym przez innych jako specjalista w danej dziedzinie warto mieć uczelniany papierek, który potwierdzi nasze kompetencje . Po pierwszym roku studiów utwierdziłem się jednak w przekonaniu, że na uczelni mądrości zbyt wiele nie zdobędę a pierwszą emocją jaką poczułem po obronie pracy było… zażenowanie.

Serio. Poczułem się zażenowany. Od godziny 9 miałem milion telefonów, smsów, lajków na facebooku i innych komunikatów od osób, które szczerze mi gratulowały tego niebywałego osiągnięcia. Zakończyłem ten etap w swoim życiu i muszę stwierdzić, że gdybym dziś miał wybierać czy iść na studia – zrobiłbym sobie rok przerwy. Całe szczęście w Polsce, coraz mniej młodych osób idzie na studia „bo tak trzeba” i zwiększa się świadomość faktu, iż studia same w sobie niewiele dają. Cieszę się, że coraz więcej osób używa głowy w procesie podejmowania tak ważnej decyzji jak wybór studiów, a nie sugeruje się nagłówkami z gazet czy opinią innych ludzi.

Czy warto iść na studia?

Na to pytanie odpowiedziałem ostatnio w Lublinie w formie godzinnego wykładu. Z racji tego, że jesteś czytelnikiem mojego własnego warsztatu pisarskiego streszczę Ci godzinny materiał do jednego prostego wniosku. TO ZALEŻY! Warto iść na studia, jeśli mamy na siebie pomysł w życiu, w innym przypadku będziemy sfrustrowanymi młodymi studentami, którzy przez kolejne kilka lat życia będą zadawać sobie pytanie „Po co wybrałem ten kierunek?”. O ile gdybym dziś mógł cofnąć czas i zmienić swoją decyzję odnośnie studiów, o tyle nie żałuję faktu, iż udało mi się ukończyć studia.

Nie lubię skrajnych stanowisk, toteż uważam, że studia zawsze czegoś uczą. Chociażby tego, że warto trzymać się z odpowiednimi ludźmi na uczelni, a piątkowe imprezy zakrapiane alkoholem również są jakimś doświadczeniem. Każdy kto studiował zaocznie, może czuć się zazdrosny o tryb życia jaki prowadzą studenci dzienni. Nie muszą pracować, wypijają morze alkoholu, śpią do 11 i uczestniczą w imprezach rodem z „American Pie”. Zamiast czuć chorą zazdrość do osób, które mają bardziej beztroski tryb życia niż my, można postudiować zarówno dziennie jak i zaocznie co mi udało się uczynić. Mając takie porównanie wiem jak wyglądają dwie strony medalu i nie wysnuwam wniosków, których nie doświadczyłem na własnej skórze.

Całe szczęście drugą emocją jaką poczułem po obronie pracy była ogromna satysfakcja i ulga, że udało mi się skończyć ten ważny etap w życiu. Myślałem dość poważnie, żeby zakończyć swoją edukację na licencjacie, ale uznałem, że jeśli mam cokolwiek robić w życiu, trzeba to zrobić od A do Z. Wytrwałość, cierpliwość i co sobotnie wstawanie o 6 rano się opłaciły i dziś widać tego efekty.

Na koniec taka mała lekcja – każde doświadczenie czegoś uczy. 😉

 

W całej społeczności ludzi zainteresowanych rozwojem osobistym jest jedna ważna rzecz, która odróżnia ich sposób myślenia od myślenia przeciętnego człowieka. Mam na myśli podejście do krytyki. Kiedyś bałem się krytyki innych osób, ponieważ konstruktywne wytyczne dotyczące tego co zrobiłem źle, odbierałem na poziomie emocjonalnym pt:”Nie lubię Cię”. Z czasem jednak zrozumiałem, że konstruktywne krytyczne uwagi pod kątem naszych działań są kluczem do rozwoju w każdej dziedzinie.

Brutalna szczerość czy miłe kłamstwo?

Wielu ludzi boi się przyjąć bezpośrednie uwagi pod kątem ich zachowania, kompetencji czy też działań, które podejmują. Czy należysz do tych osób? Z pewnością odczułeś/-aś lekki moment zawahania, bo z jednej strony komfortowo jest słyszeć miłe rzeczy na swój temat, ale z drugiej zastanawiasz się czy za każdym razem gdy słyszysz coś miłego – czy druga osoba jest szczera? Zawsze mnie zastanawiało to, dlaczego ludzie z reguły wolą jak się ich okłamuje mówiąc miłe rzeczy. Najprawdopodobniej na przestrzeni całego swojego życia zetknąłeś/-aś się z komplementem na temat Twoich dokonań lub Twojej osoby, który nie odebrałeś/-aś jako szczery. Pamiętasz jak się wtedy czułeś/-aś? Ja z jednej strony czułem się dość miło, z drugiej zaś byłem zażenowany tym, że ludzie nie potrafią mi powiedzieć prosto z mostu, że to co zrobiłem nadaje się co najwyżej do kosza.

Zaprzyjaźnij się z krytyką

Jeśli rozwijasz się w jakiejś dziedzinie – niezależnie od tego czy w tańcu czy też doskonalisz swój warsztat pisarski – musisz nastawić się na krytykę ze strony osób, które znają się lepiej na danej dziedzinie niż Ty. Zdaję sobie sprawę, z tego, że sytuacja gdy przychodzisz na pierwszą lekcję tańca i zostajesz gruntownie skrytykowany może zgasić Twoją motywację. Podejmując się czegoś, szczególnie na początku nasza pewność tego, że się nadajemy do konkretnego zajęcia jest zazwyczaj mała. Nawet kiedy jeszcze w podstawówce recytowałeś pierwszy raz w życiu wiersz na pamięć – stresowałeś się, ponieważ nie wiedziałeś jak zostaniesz odebrany przez pozostałą część klasy. Nieumiejętna krytyka ze strony nauczycieli mogłaby zniszczyć Twoją wiarę w siebie i pozostawić traumę w kwestii wystąpień publicznych w dorosłym życiu.

Jest wiele osób, które nie potrafią krytykować innych i jedyne na co ich stać to emocjonalne wyrzuty połączone z personalnymi określeniami. Ja jeszcze będąc w szkole dość często spotykałem się z określeniami, że do niczego się nie nadaję albo, że jestem głupi. Na szczęście, dzięki temu, że nie odbierałem tych słów personalnie pozwoliło mi to zachować swoje poczucie własnej wartości na przyzwoitym poziomie. Z biegiem czasu życie pokazało mi, jaką krytykę warto brać do siebie, a którą wręcz przeciwnie – należy od razu usunąć z pamięci i nie prosić więcej tych osób o zdanie.

Jak krytykować i robić to profesjonalnie?

  • Odnoś się tylko do konkretnego projektu, wydarzenia, dokonania. Jeżeli udzielasz opinii osobie, która pobiera u Ciebie lekcję śpiewu, powinieneś ustosunkować się tylko do konkretnej lekcji oraz do tego co dana osoba zrobiła nie do końca tak jak powinna. Absolutnie nie wolno odnosić się do cech osobowościowych takich jak na przykład wygląd. Nie wolno też patrzeć przez pryzmat wartości moralnych, rodziny, poglądów politycznych, ani osób z którymi dana osoba się zadaje.
  • Nie mów w negatywny sposób. Mówiąc: „Jesteś beznadziejny, wszystko popsułeś” raczej nie uda się zachęcić osoby do pracy nad sobą. Mówiąc w pozytywny sposób w stylu: „Wiesz, uważam, że gdybyś poprawił to i tamto, to byłoby naprawdę znacznie lepiej, bo masz w sobie potencjał.” nasz przekaz brzmi o wiele lepiej.
  • Nie krytykuj pod wpływem emocji. Jeśli się zdenerwowałeś/-aś i masz zamiar wykrzyczeć swoje zdanie, zaniechaj. Policz do 10, uspokój się, spróbuj logicznie sformułować konkretne rzeczy, które Ci się nie podobały. Krzycząc na drugą osobę popsujesz relację i sprawisz, że druga osoba zastosuje mechanizm ucieczki i się w sobie zamknie.
  • Naucz się mówić komplementy. Feedback jako „kanapka”. Dając feedback drugiej osobie dobrze jest mówić naprzemiennie rzeczy dobre oraz rzeczy wymagające poprawy. Ludzie często popadają w skrajności i jeśli krytykują, robią to zbyt ostro nie wykazując się za grosz empatią w stosunku do drugiej osoby. Zawsze jest coś co można pochwalić np. zaangażowanie w dane działanie lub sam fakt podjęcia wyzwania. To od Ciebie zależy czy dana osoba weźmie sobie do serca Twoje zdanie czy też sprawisz, że zamknie się w sobie i porzuci swoje marzenia, ponieważ byłeś/-aś mało delikatny.

Wpis ten jest w dużej mierze inspirowany moim ostatnim wystąpieniem na evencie „Trybisz To!” w Lublinie. Dzięki konstruktywnej krytyce uczestników jestem w stanie udoskonalić swój warsztat mówcy i wiem, co wymaga poprawy. Dało mi to niesamowitego kopa do działania, ponieważ trafiłem na osoby, które potrafiły szczerze powiedzieć co można by było zrobić lepiej i co nie do końca im się podobało. Dla mnie feedback ten był na wagę złota i wierzę, że kolejne wystąpienia, które poprowadzę będę znacznie lepsze.

Dziękuję wszystkim za wypełnienie ankiety!

Jako owoc pracy z ankietami powstała makieta z charakterystyką dobrego mówcy. Niektóre wyrażenia zostały napisane jako skrót myślowy, ale wiadomo o co chodzi:)

cechy dobrego mówcy

Chciałem również z tego miejsca podziękować Jakubowi Roskoszowi, autora bloga gentlemenfashion.pl za niesamowicie szczerą i konkretną rozmowę w dniu poprzedzającym nasze wystąpienia. Rozmowa z Tobą otworzyła mi umysł i dała niesamowitego kopa do działania. Dzięki 😉